- Jesteś gotowy?! - nie mogłam już ustać w miejscu.
- Jeszcze pięć minut! - odparł zza biurka.
- Chris! - niecierpliwiłam się coraz bardziej.
- Wyślę tylko zatwierdzone dokumenty i możemy jechać. - wyznał, nie odrywając nosa od laptopa.
Obeszłam biurko i stanęłam za nim.
- To już twoje kolejne pięć minut. - położyłam ręce na jego klatce piersiowej. - Ile jeszcze tych pięciominutówek potrzebujesz?! - zaczęłam zjeżdżać rękoma w dół, w stronę jego krocza.
Zanim jednak udało mi się zjechać do jego najbardziej wrażliwej części ciała, oderwał ręce od klawiatury i złapał mnie za nadgarstki. Nim spostrzegłam, co się działo, siedział przodem do mnie, a moje ręce były skrzyżowane. Wpatrywał się we mnie. Jego oczy były ciemne, a na ustach zagościł krzywy uśmiech. Od razu zapomniałam, jak się normalnie oddycha.
- Mała, nie przeginaj! Już wystarczająco mi źle z faktem, że nie mogę się do ciebie w żaden sposób zbliżyć. - wpatrywał się w mój dekolt. - A już cholernie mi ciężko, kiedy świecisz mi tym przed oczami.
- Ja po prostu chcę wiedzieć, ile jeszcze potrzebujesz czasu?! - usiadłam mu na kolanach.
- Aż tak się nie możesz doczekać? - zaczął kręcić palcami kółka na moich plecach.- Owszem. - nie zamierzałam nawet udawać.
- No dobrze. Wyłączę tylko wszystko i możemy jechać.
- Ekstra! - powstrzymał mnie, kiedy chciałam podnieść się z jego kolan.
Razem ze mną okręcił się na fotelu i zaczął wylogowywać się z poszczególnych stron w swoim laptopie. Dziwiłam się, że robił to wszystko przy mnie. Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji. Zawsze pracował gdzieś na uboczu albo w swoim gabinecie, a ja tak naprawdę nie miałam dostępu do dokumentów, nad którymi zagłębiał się przez kilka ładnych godzin dziennie. Tymczasem teraz wszystko robił przy mnie i nawet nie wspomniał słowem, bym nie wpatrywała się w jego prywatne sprawy. Zaskoczył mnie tym pozytywnie. Dzięki temu wiedziałam, że nic przede mną nie ukrywał i że stopniowo coraz bardziej wpuszczał mnie do swojego życia.
- Chodźmy! - odparł, kiedy ekran Mcbooka zrobił się ciemny.
Jak tylko wyjechaliśmy z posesji, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Byłam szczęśliwa, ponieważ Chris obiecał zabrać mnie w miejsce, które od dłuższego czasu bardzo mnie ciekawiło, które skrycie marzyłam odwiedzić. W końcu nadszedł ten dzień.
- Czy teraz kiedy wróciłeś, testament jest nieważny?! - zapytałam.
- A co, chcesz, żeby ten domek letniskowy był nadal twój?! - spojrzał na mnie.
- Nie chodzi o to. Zastanawiam się po prostu, czy testament był kiedykolwiek prawdziwy.- Był prawdziwy i jeśli chcesz, mogę sprawić, by nadal domek należał do ciebie. Wystarczy, że zgłoszę to notariuszowi.
- Nie chcę. To dom rodzinny po twoich rodzicach. Powinien należeć do ciebie i Claudii.
- Jesteś wspaniała! - złożył pocałunek na mojej ręce. - Jednak dom należy w dalszym ciągu do ciebie.
- Jak to?!
- Załatwiłem, by tak nadal było. - uśmiechnął się.
- Tak w ogóle, czy ten domek nie jest przypadkiem w rozsypce? Nie wymaga przypadkiem remontu?! - przypomniałam sobie, co udało mi się dowiedzieć, na temat domku letniskowego.
- Był, ale już nie jest! - uśmiechnął się szeroko.
- O nic więcej nawet nie pytam! Powinnam była się domyślić, że proponując tydzień temu wyjazd do tego domu, wszystko miałeś już dobrze zaplanowane. Z pewnością nie wziąłbyś mnie na weekend do rudery. - usłyszałam śmiech Chrisa.
- Masz rację. Nie wziąłbym! Liczę jednak, że wystrój ci się spodoba. Gdybyś jednak chciała coś zmienić, to masz do tego pełne prawo, w końcu jest twój.
- Nasz! - poprawiłam go. - Nasz Chris! I z pewnością niczego nie będę chciała zmienić. Wiem, że masz dobry gust. Ale mimo to dziękuję.Jechaliśmy jeszcze przez jakiś czas. Wykończona podróżą nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Nic dziwnego, że byłam zmęczona. Końcówka ciąży, a ja wybrałam się na weekend do domku letniskowego. Nie przewidziałam jednak, że taka podróż może okazać się dla mnie aż tak męcząca.
- Jesteśmy na miejscu, śpiochu! - obudziło mnie łaskotanie w policzek. Spostrzegłam, że była to ręka Chrisa.
Podniosłam głowę z jego przedramienia, o które byłam przez cały czas oparta i rozejrzałam się dookoła.
- Wow! - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. - To jest ten domek letniskowy?! - odpięłam pas i wygramoliłam się z auta.
- Owszem. - usłyszałam, jak Chris zamknął drzwi po swojej stronie.
- Wspaniały! - wyznałam z szerokim uśmiechem, kiedy podszedł do mnie.
- Czyń honory! - wręczył mi kluczyki. - Rozejrzyj się, a ja wezmę nasze walizki.
Rozejrzałam się raz jeszcze dookoła siebie, po czym ciekawa wnętrza ruszyłam w kierunku wejścia.
Domek był cały biały z mnóstwem okien. Praktycznie przednia i tylna ściana składała się tylko z nich. To, co udało mi się zauważyć już na pierwszy rzut, to piętro, z którego zapewne był wspaniały widok na morze.
Przednia strona domu składała się z jasnego – pasującego do domu – podjazdu, wyłożonego z kwadratowych płytek. Po bokach podjazdu rosły idealnie przystrzyżone tuje. Podjazd prowadził aż pod sam dom, z którego można było wjechać wprost do garażu mieszczącego dwa samochody osobowe. Ruszyłam po białych marmurowych schodkach w stronę wejścia.

CZYTASZ
NIEZAPOMINAJKA
Chick-LitKontynuacja "Lilia wodna" i "Kwiat lotosu" O czym byś marzyła, gdybyś właśnie pochowała swojego ukochanego? Zapewne chciałabyś w spokoju odbyć żałobę. Lilianie, jednak nie będzie to dane. Niespodziewana ciąża, brak ojca dziecka, tajemnica owiana wok...