- Naprawdę wszystko jest okej. - przewróciłam oczami, zmierzając w kierunku łóżka. - Powtarzam ci Mario po raz tysięczny, że mam się dobrze, ale jak już tak bardzo chcesz znać mój stan zdrowia, to skontaktuj się z moim lekarzem. - rzuciłam torebkę na komodę i wskoczyłam na miękki materac. Oparłam się plecami o poduszki i kontynuowałam rozmowę: - Właśnie od niego wróciłam. Ja i Rose mamy się dobrze. Jedyne co to mam odpoczywać i nie narażać dziecka ani siebie na stres. - wyznałam, jednak w głowie byłam myślami zupełnie gdzie indziej.
Tego ranka, jak tylko się obudziłam, miałam wyrzuty sumienia związane z sytuacją z wczoraj. Przed oczami miałam cały czas twarz Lucasa. Czułam jego ciepłe i wilgotne wargi, jego oddech mieszający się z moim. Nie spodziewałam się, że coś takiego się ponownie wydarzy między nami. Nie spodziewałam się tego pocałunku i swojej reakcji. Nie poznawałam samej siebie. Bałam się nawet zejść na dół do kuchni. Bałam się na niego spojrzeć. Obawiałam się jego reakcji. Na szczęście Lucas zachowywał się tak samo, jak zawsze, z tym wyjątkiem, że towarzyszył mu zdecydowanie dobry humor. Cały czas się uśmiechał, pogwizdywał, a nawet kilka razy udało mi się przyłapać go, jak zamyślony wpatrywał się we mnie.
Po wyjściu od lekarza w samochodzie niespodziewanie mnie pocałował, a ja co? Odwzajemniłam ten pocałunek. Nie do końca wiedziałam jak mam się zachować w tamtej sytuacji. Nie spodziewałam się, że zechce zrobić to ponownie. Jednak nie mogłam postąpić inaczej. Drugi raz nie chciałam go skrzywdzić. Na dodatek zgodziłam się zostać jego żoną.
- To jak? - z rozmyślania wyrwał mnie głos Marii.
- Co jak? - zrobiło mi się głupio, że nie słuchałam jej. Ale to nie moja wina, że moje myśli nie dawały mi spokoju.- No jak długo zamierzasz mieszkać u Lucasa? - powtórzyła swoje pytanie Maria.
- Cóż ja... - zaczęłam szukać właściwej odpowiedzi. - ... zostanę tu jakiś czas na pewno. - miałam nadzieję, że nie zacznie wypytywać o szczegóły. Bojąc się tego, wolałam zakończyć tę rozmowę. - Tak właściwie to muszę już kończyć. Mam... mam coś do załatwienia. - skłamałam.
- Dobrze. Nie będę ci wobec tego dłużej przeszkadzać. Zdzwonimy się jeszcze. Uważaj na siebie.
- Ty również. - było mi głupio, że tak ją potraktowałam. - Pa! - rozłączyłam się i położyłam telefon obok nogi.
Nie mogąc dłużej znieść własnych myśli, wstałam z łóżka i ruszyłam na dół. Z jednej strony byłam ciekawa, co porabiał Lucas, z drugiej chciałam wyjść niezauważona do ogrodu i tam spędzić resztę dnia. Miałam zamiar znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcie.
W domu panowała cisza. Zupełnie jakby nikogo więcej poza mną nie było. Przeszłam cały salon, kuchnię i przedpokój, ale nigdzie nie było żywej duszy.
- Lucas?! - zawołałam. - Lucas, gdzie jesteś?! - odpowiedziała mi cisza. - Luc... - urwałam, dostrzegając malutką kartkę na stoliku, opartą o wazon z żywymi różami. Jak mogłam jej tutaj wcześniej nie zauważyć? Zastanawiałam się, biorąc ją do ręki i zaczynając czytać: - Wyszedłem coś załatwić. Zaraz wracam. - byłam ciekawa, gdzie poszedł Lucas. - Ciekawe co takiego masz do załatwienia. - zastanawiałam się.
Długo to jednak nie trwało. Odłożyłam kartkę z powrotem na stół i ruszyłam w kierunku ogrodu. Początkowo nie robiłam nic, tylko chodziłam i podziwiałam, jednocześnie napawając się tym miejscem. Cisza, spokój i przyroda. Tylko tego mi było potrzeba. Nogi poniosły mnie do szklarni. A tam od razu zapomniałam o wszystkim.- Co robisz?! - znienacka pojawił się męski głos. Wystraszyłam się i upuściłam grabie. Odwróciłam się i zauważyłam opierającego się o ściankę szklarni Lucasa. Miał grobową minę.
- Chwasty wyrywam. - odpowiedziałam na jego pytanie, podnosząc z ziemi grabie.
- W twoim stanie? - zmarszczył czoło.
- Ciąża to nie choroba przecież.
- Może i tak, ale nie powinnaś się przemęczać. Słyszałaś, co powiedział lekarz. Masz odpoczywać i...
- ... i nie narażać dziecka na stres. - dokończyłam za niego. - Nudziłam się. Ciebie nie było, to znalazłam sobie zajęcie. - wskazałam ręką na wypielone rajki.
- Daj mi to! - zabrał mi grabie i odstawił na bok. - Chodź! - złapał mą dłoń i zaczął ciągnąć w kierunku domu. - Przywiozłem nam obiad... - posadził mnie na krześle. - ... i to! - spod stołu wyjął niewielkie pudełko.
- Co to jest?! - byłam ciekawa tego, co znajduje się w środku.
- Otwórz! - podał mi tajemnicze pudełko.
- To telefon! - wykrzyczałam z zaskoczeniem.
- Jest twój. Nowy. Teraz już możesz dzwonić, do kogo tylko chcesz. Tamten niestety, ale musi zniknąć. Nie chcemy przecież niepotrzebnie ryzykować, prawda?!
CZYTASZ
NIEZAPOMINAJKA
Chick-LitKontynuacja "Lilia wodna" i "Kwiat lotosu" O czym byś marzyła, gdybyś właśnie pochowała swojego ukochanego? Zapewne chciałabyś w spokoju odbyć żałobę. Lilianie, jednak nie będzie to dane. Niespodziewana ciąża, brak ojca dziecka, tajemnica owiana wok...