2 tygodnie później...
- „Tragiczna śmierć w opuszczonym kurorcie". „Wybuch gazu na Bahamach". „Zgliszcza po kurorcie Paula Marrowa". „Rodzina Saralaz w żałobie". „Bolesne chwile rodziny Saralaz". „Trzy pogrzeby"... - przeczytałam na głos nagłówki najświeższych artykułów z gazet, leżących na stoliku w salonie, które w ostatnich dniach królowały na pierwszych stronach.
Cały świat, a szczególnie Hiszpania żyła ostatnimi wydarzeniami. Nazwisko Saralaz padało jeszcze częściej niż zwykle, a po powrocie do Hiszpanii przez równy tydzień nie mogłam opuścić willi ze względu na pragnących informacji dziennikarzy, którzy czatowali dzień i noc za bramą, w nadziei, że uda im się wyciągnąć jakiekolwiek informacje od któregokolwiek z domowników.
Ubrana w letnią sukienkę i sandałki na koturnie wyszłam z domu z nosidełkiem w ręce. Na zewnątrz świeciło słońce, a na niebie nie było żadnej chmury. Delikatny letni wiaterek musnął moją szyję. Swoje blond spirale związałam w kucyka. Wsunęłam przeciwsłoneczne okulary na nos i podeszłam do czerwonej Audi, która stała przygotowana do jazdy na podjeździe. Otwarłam przednie drzwi od strony pasażera i wsadziłam swoją małą kruszynkę, największe oczko w głowie do fotelika samochodowego. Mimo iż od ostatnich traumatycznych wydarzeń minęły dwa tygodnie, nie rozstawałam się z Rose nawet na chwilę. Byłam spokojniejsza, gdy miałam ją cały czas przy sobie, na widoku.
Rose z miesiąca na miesiąc była coraz większa i coraz bardziej widziałam w niej jej ojca. Miała duże ciemne oczy, otoczone wachlarzem długich i gęstych rzęs oraz przepiękny uśmiech, który tak bardzo przypominał mi Chrisa. Po mnie odziedziczyła tylko jasne włosy, które podobnie jak moje miały tendencję do kręcenia się w spiralki. Z pewnością będzie wyglądać uroczo, kiedy jej włosy staną się dłuższe, a spiralki otulą jej dziecięcą twarzyczkę. Całe szczęście ostatnie wydarzenia w żadnym stopniu nie wpłynęły na nią.Zajęłam miejsce po stronie kierowcy i odpaliłam silnik. Do stojącego za Audi czarnego Suva zapakowało się czterech ochroniarzy. Byli gotowi do jazdy. Przez to wszystko, co mnie spotkało, cieszyłam się, że gdziekolwiek szłam lub jechałam, ochrona zawsze była blisko mnie. Nie zamierzałam narażać Rose drugi raz na niebezpieczeństwo, a mając przy sobie obstawę, czułam się spokojniejsza i bezpieczniejsza.
- Gotowa na spotkanie z tatusiem? - spojrzałam na śpiącą Rose. Uśmiechnęłam się i wyjechałam na drogę. Czarny Suv ruszył za mną.
O tej godzinie ruch na hiszpańskich drogach na szczęście był niewielki, przez co ani razu nie musiałam stać w korku. Zobaczyłam kątem oka, że mój telefon zaczął wibrować. Nie chcąc obudzić Rose, włożyłam bezprzewodową słuchawkę do ucha i odebrałam połączenie.
- Cześć Meg! - przywitałam się z przyjaciółką.
- No hej piękna! Słuchaj, kupiliśmy z Ivanem bilety i za równy tydzień meldujemy się u ciebie. Pamiętaj, że w dalszym ciągu nie oblaliśmy jeszcze mojej obrony. - przypomniała mi.
Uśmiechnęłam się, słysząc jej słowa.
- Pamiętam Meg! Pamiętam!
- Ale ja w sumie nie o tym chciałam mówić. Słuchaj, dzwonił mój ojciec. Jego znajomy zgodził się na kupno twojego mieszkania w Polsce. Powinnaś mieć już kasę od niego na koncie. Musisz tylko podpisać dokumenty, które mój ojciec wyśle ci skanem i mu je odesłać.- Jasne. Zrobię to, jak tylko wrócę do domu. Dzięki Meg za wszystko.
- Nie dziękuj. Obiecałam, że pomogę, więc pomogłam.
- Zrobiłaś i tak dużo więcej. Miałaś tylko wystawić ogłoszenie o sprzedaży.
- No niby tak, ale, jak znalazł się kupiec, to trzeba było szybko działać. - zamilkła na chwilę. - Dokąd jedziesz?
- Jedziemy z Rose odwiedzić Chrisa. - odparłam i zjechałam z głównej ulicy na boczną drogę.
- Pozdrówcie go ode mnie. - odparła. - Powiedzcie, że niedługo też go odwiedzę.
- Jasne. - ogarnął mnie smutek. Minęły już dwa tygodnie.
Meg zapewne wyczuła moją nagłą zmianę nastroju, bo zmieniła temat rozmowy.
- A jak tam Claudia? Doleciała już na miejsce?
- Tak. Dzwoniła jakąś godzinę temu i mówiła, że uczelnia jest super i mieszkanie również. Coś czuję, że szybko się tam zadomowi.
- Super, że dostała się na te studia. Byłam pewna, że nie przyjmą jej przez późny termin złożenia dokumentów.
- Na szczęście na decyzję uczelni duży wpływ miały jej własne projekty i jakby nie patrzeć nazwisko.
- Faktycznie. Saralaz są znani.
CZYTASZ
NIEZAPOMINAJKA
ChickLitKontynuacja "Lilia wodna" i "Kwiat lotosu" O czym byś marzyła, gdybyś właśnie pochowała swojego ukochanego? Zapewne chciałabyś w spokoju odbyć żałobę. Lilianie, jednak nie będzie to dane. Niespodziewana ciąża, brak ojca dziecka, tajemnica owiana wok...