26

4.1K 252 13
                                    

Jego język wdarł się brutalnie w moje usta sprawiając, że z trudem potrafiłam oddychać. Jednak ten pocałunek skończył się tak nagle. W jednej sekundzie czułam nacisk jego ust, a w drugiej wydawało mi się, że to, co się stało było tylko pobożnym życzeniem. Przerwał ten pocałunek, jakby go coś zatrzymało, hamowało. 

- Naprawdę? - powiedziałam, gdy odsunął się. Przez chwilę zaskoczyło mnie pożądanie w jego oczach, które gasło niczym ogień bez dostępu powietrza. Gdy mrugnął nie było już śladu po uczuciach.

- Możesz tu zostać tak długo jak chcesz. Nie będę ci więcej przeszkadzał. - dodał nie wiedząc, jak wielkie spustoszenie w mojej głowie i sercu. Nawet ten piękny widok, który miałam przed sobą nie potrafiło tego naprawić.

- Naprawdę ? - powtórzyłam, gdy się odwrócił - Zostawisz mnie tak i znikniesz na kolejne dni nie zostawiając nawet krótkiej wiadomości?! Pieprz się ty! To małżeństwo i całe życie, które przy tobie jest żebractwem. - ignorowałam łzy, tak jak  on moje uczucia, który od dawna były widoczne. - Żebrzę o ochłapy twojej uwagi i pragnienia mnie. - tak jak ja ciebie. - Przychodzisz tu i bawisz się mną. Podobno nie masz uczuć, ale jak nazwać, a wiem, że  to sprawia ci radość, w przeciwnym wypadku byś tego nie robił.  

Nie odwrócił się, gdy mówiłam, więc tym prościej mi było też odwrócić się od niego. W tym momencie nie obchodziło mnie, że nie miałam butów. Pobiegłam przed siebie ile sił w nogach. Zaczęłam krzyczeć, gdy mnie dopadł i przerzucił sobie przez ramię. Biłam go po plecach, gdy szybkim krokiem wracał z powrotem do rezydencji.

- Natychmiast mnie wypuść! 

Powietrze uciekło mi z płuc, gdy uderzyłam plecami o piasek.  Nad sobą widziałam znudzoną sylwetkę Leiho. Plecy i nogi pulsowały mi od uderzenia, ale nie pozwoliłam, by widział mój ból. 

- Puściłem. - powiedział i kucnął przy mnie. Dotknął mojego rozgrzanego gniewem policzka i przez moment rysował na nim kółeczka. - Odkąd wyszliśmy z budynku nawet nie wiesz, jak wiele razy zastanawiałem się, czy zasługujesz na skalanie skóry aż popłynie krew, czy wzięcia cię aż padniesz.

- Jesteś chory. - syknęłam, starając się opóźnić dotarcie jego słów do swojej głowy i serca. 

- Nawet nie wiesz, jak bardzo. Jestem zarazą o tysiącu odłamkach, a każdy z nich powoduje krzyk, słodki krzyk.


"Królową się nie rodzi, królową się staje. W bólach, cierpieniu, przy skowycie złamanej duszy, gdy jej ostatni kawałek ginie w mroku okrucieństwa rzeczywistości".

Słodki krzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz