Kilka godzin po tym jak otrzymałam list zostałam zaproszona na jego pogrzeb, który miał się odbyć w rezydencji pana R. Nadal nie potrafiłam pojąć, że już nigdy go nie zobaczę, nie poczuję jego dotyku, nie usłyszę tego obojętnego głosu. Nie wyobrażałam sobie przyszłości bez jego przy moim boku. A jednak rzeczywistość szybko dała o sobie znać. Tata złamał milcząca obietnicę i zapowiedział że mnie zawiezie. Sukienkę do klubu zastąpił czarny komplet z drobnymi złotymi akcentami. Poruszałam się, jak we śnie, nie pamiętając, jak i kiedy zdążyłam się ubrać i zrobić makijaż, który zakrył oznaki płaczu.
Rodzice nic nie mówili, ale wiedziałam, że, jak oni nie wierzą w jego śmierć. Dla mnie jak i dla innych wydawał się nieśmiertelny. Potrząsnęłam głową próbując nie dopuścić do kolejnego wybuchu płaczu. Spojrzałam za okno, widząc, jak tata wsiada za kierownicę. Zeszłam na dół i bez słowa wsiadłam na tylnie siedzenie.
Podróż do rezydencji pana R. była zarazem długa i męcząca z każdym mijanym metrem traciłam siłę, by wysiąść z samochodu i stawić czoła prawdzie.
- Wybacz kochanie, ale nie mogę wziąć udział w uroczystości. Będę na ciebie czekał. - powiedział, gdy zajechał pod schody. Pokiwałam jedynie głową i wysiadłam. Tata ruszył wzbijając mały tuman kurzu.
Pani R., matka Leiho niemal biegła i objęła mnie nie kryjąc łez, co było trudne, bo sama z trudem potrafiłam spokojny wyraz twarzy. Pan R. powoli schodził po schodach, zacięty wyraz jego twarzy, która tak bardzo przypominała mi Leiho sprawił, że musiałam odwrócić wzrok. To było zbyt bolesne.
— Mogę go zobaczyć? — powiedziałam, zaciskając palce na płaszczu matki mojego męża.
— Trumna została zamknięta, zapraszam do kaplicy. — odparł i delikatnie odciągnął żonę. Terrisa wzięła mnie za rękę i razem poszłyśmy na tyły posesji. W środku poza nami był jedynie ksiądz i ludzie Pana R.
Mój wzrok od razu pobiegł do czarnej lakierowanej trumny przy ołtarzu. To był tak surrealistyczny widok, że chciałam uszczypnąć się w ramię.
Puściłam dłoń kobiety i wyszłam przed kaplicę. Potrzebowałam powietrza. Oparłam się plecami o ścianę i nie potrafiłam powstrzymać drżenia i gorących łez.
— Proszę wrócić do kaplicy. — usłyszałam obok siebie głos Pana R.
— Proszę dać mi chwilę. — odparłam siląc się na spokojny głos.
Łzy mogą poczekać aż wrócę do domu i zamknę za sobą drzwi pokoju i zostanę sama. Tyle razy życzyłam mu śmierci, że nie wierzyłam, że to w ogóle możliwe, a teraz, gdy to się stało chciałam, by żył.
— Czemu nie można go zobaczyć? — odezwałam się, gdy pan R. zaczął się oddalać. Spojrzał na wnętrze kaplicy, prawdopodobnie sprawdzając, czy nie usłyszy go Terrisa.
— Gdy Krzyk nie odpowiadał, co nigdy się nie zdarzyło, wysłałem ludzi, którzy po godzinie powiedzieli bym przyjechał. Jego ciało wyglądało, jakby ktoś napuścił na niego stado wygłodniałych bestii, był niedorozpoznania. Jednak obok niego leżał zniszczony telefon, a szczątki ubrania należały do niego. Proszę wrócić do środka.
— Mógłby pan chociaż udawać, że tęskni pan za synem. — powiedziałam, mijając go i wchodząc z powrotem do kaplicy.
Witam po dość długiej przerwie, powoli będę rozkręcała się z ilością rozdziałów w opowiadaniach.
Jak wrażenia po tym rozdziale? Jestem bardzo ciekawa waszej opinii.
Tak naprawdę to wchodzimy w teren drugiej części.
CZYTASZ
Słodki krzyk
RomanceTa cisza między nami jest krzykiem bezsilności naszych serc, gdy niebłagalnie dążymy ku zagładzie.