Przyglądałam się krukowi, który przysiadł na gałęzi próbując wydobyć orzech ze skorupy. Spojrzałam na ekran telefonu i wiadomość od koleżanki na temat stroju do klubu, gdzie wybieramy się dziś wieczorem. Odpisałam i zaczęłam przeglądać ostatnie wiadomości sprawdzając, czy może coś przegapiłam, jednak poza wiadomością od Dris moja skrzynka była pusta. Odłożyłam telefon i poprawiłam czarną krótką sukienkę, którą ubiorę tego wieczoru myśląc, jak przeżyć najbliższe godziny.
Przed małżeństwem z Leiho bez problemu znalazłabym sobie zajęcie i miło spędziła czas, a teraz nie wiem co ze sobą zrobić, tym bardziej że czuję, że w każdej chwili stanie się coś złego.
Minęło kilka miesięcy odkąd ostatni raz widziałam Leiho od tego czasu wszyscy udawali, że nie znają kogoś takiego. Rodzice nie naciskał bym była przy swoim mężu, a widmo pana R. całkowicie nas opuściło. Jedyną oznaką, że nie ubzdurałam sobie tego wszystkiego była obrączka, którą zawiesiłam na cienkim łańcuszku.
Choć może dziwnie to zabrzmi, czułam się, jak wdowa, z którą wszyscy wokół obchodzili się ostrożnie. Czasem przyłapywałam się na tym, że czekam na wiadomość od niego i wtedy czułam się jeszcze gorzej, bo wątpiłam, by kiedykolwiek nadeszła.
Podskoczyłam wystraszona, gdy ktoś zapukał do drzwi wyrywając z otępienia. Po chwili weszła moja mama z zaciśniętymi palcami na białej kopercie.
- Co to jest? - podniosłam wzrok z jej dłoni.
- List do ciebie. - powiedziała poważnie i podała mi list.
W jednej chwili poczułam jak zalewa mnie strach. Mama nigdy lub bardzo rzadko była tak poważna i małomówna. Spuściłam wzrok na gładki papier i moje imię napisane głęboko czarnym atramencie.
- Wiesz co to jest.
- Domyślam się.
Uściskała mnie, co tylko wzmocniło moje obawy.
Po chwili znów byłam sama w pokoju. Drżącymi palcami powoli otwierałam cienką i lekką kopertę. W środku była jedna kartka, która zawierała wiele informacji. Szybko prześledziłam jej treści czekając aż na końcu znajdę krótkie zdanie, że to wszystko jest nie śmiesznym żartem. Jednak nic takiego nie było. List jednak kończył się podpisem pana R.
Poczułam, jak obiad podnosi się w gardle. Zasłoniłam usta i pobiegłam do łazienki. Krztusiłam się powietrzem, a obraz przed oczami zamazywał się, ale jednak nadal, jak przez mgłę widziałam jego, choć według listu pana R. już nigdy miałam go nie spotkać, a dzięki jego łasce mogłam wrócić do panieńskiego nazwiska.
- To nie może być prawda. On żyje, przecież obiecał, że mnie nie zostawi. Nigdy. - powiedziałam, czując, jak gorące łzy spływają mi po policzkach.
W sumie mogłabym w tym momencie zakończyć tą historię, ale jest zbyt wiele sekretów do wyjawienia.

CZYTASZ
Słodki krzyk
RomanceTa cisza między nami jest krzykiem bezsilności naszych serc, gdy niebłagalnie dążymy ku zagładzie.