30

3.7K 220 6
                                    

Po korytarzu roznosił się zgrzyt metalu o ścianę co wywoływało falę dreszczy biegnących mi po plecach. Czterech ludzi w kamizelkach kuloodpornych i kominiarkach prowadziło mnie wzdłuż szarych wąskich ścian, dwóch z przodu, dwóch z tyłu. W prawej ręce trzymałam nóż, zaciskałam i rozluźniała na nim palce równo co dwie sekundy.

Otaczający mnie ludzie Verto prowadzili mnie w nieznanym kierunku. Po tym, jak odpowiedziałam dostałam szklankę wody i nóż. Zero instrukcji, żadnych wyjaśnień.

Po łapczywym wypiciu ostatniej kropli jeden z czterech ludzi, którzy mnie teraz otaczali podniósł mnie i wcisnął mi w dłoń krótki nóż z drewnianą rączką.

Całe moje ciało płonęło, rany, które otworzyli krwawili. Jedyną rzeczą, na której potrafiłam się skupić była szorstka faktura drewna.

- Tędy. - rzucili jednocześnie mężczyźni przede mną. Jeden z nich otworzył stalowe drzwi z prawej strony.

Dwójka mężczyzn z tyłu wepchnęła mnie do kolejnego pokoju. Upadłam na kolana zdzierając skórę, gdy drzwi za mną zamknęły się z cichym trzaskiem. Żółć podeszła mi do gardła pod wpływem dusznego i śmierdzącego powietrza. Podniosłam głowę ponownie napotykając wzrok Verto. Stał przy otwartym oknie patrząc na mnie wzrokiem, który mówił, że jest zadowolony z rezultatu swoich decyzji. W półmroku blizny na jego twarzy wydawały się większe i głębsze.

Śmierdziało rozkładem i potem.

- Twoja odpowiedź była interesująca. - usłyszałam jego krok w moją stronę. - Nie takiej się spodziewałem, ale również mnie nie zawiodła.

- Zabijesz mnie?

- Tego byś chciała, prawda? Szybkiego końca, ale nie będzie tak łatwo. Nie po tym co powiedziałaś.

Rozległo się kliknięcie.

Prawa strona pokoju została oświetlona. Serce mi stanęło, a nóż wypadł z moich palców. Na stalowym krześle siedział mężczyzna nagi od pasa w górę. Był spętany łańcuchami, które m. in. oplatały ciasno jego szyję i przechodziły przez usta.

- Weź nóż. - rozkazał Verto. - Weź go. - warknął.

Powoli wzięłam nóż w dłoń. Wstałam z kolanach i spojrzałam na niego ostro.

- Przejedź ostrzem po skórze jego prawego ramienia.

Dyszałam. Przed oczami miałam ostatnie wspomnienie z Leiho, gdy byłam bezbronna, a on mnie ciął, czerpiąc z tego chorą satysfakcję. Byłam zmęczona, a wspomnienie gniewu i strachu z tamtej chwili dodały mi siły. Wyprostowałam się aż kręgi zaczęły strzelać w kręgosłupie. Boso podeszłam do mężczyzny słysząc w uszach jedynie słabe dudnienie krwi. Stanęłam po jego prawej stronie, zaciskając palce na trzonku noża i poczułam to. Ta władza, którą teraz miałam w swoich dłoniach upajała i to było piękne, jednak cichy głos z tyłu głowy mówił mi bym się opamiętała. Pierś mężczyzny nie przypominała mojego oprawcy.

Czułam na plecach ciężkie spojrzenie Verto. Podniosłam dłoń i przyłożyłam ostrze do drżącej skóry. Zamknęłam oczy i przejechałem ostrzem w dół. Początkowo poczułam opór, który po chwili ustąpił. Na koniec wypuściłam nóż z dłoni. Ciszę przerwał odgłos ostrza uderzającego o betonową podłogę. Dopiero po chwili zauważyłam, że smród stał się intensywniejszy.

- Nie powiedziałem żebyś sprawiła, by krwawił. - odezwał się Verto, gdy otwarłam oczy. Biały ślad po ostrzu powoli stawał się coraz czerwieńszy aż pojawiła się krew. Ciepła i gęsta. Przejechałam po niej palcami nie mogąc uwierzyć, że upadłam tak nisko.

Mam nadzieję, że was nie zawiodłam

Słodki krzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz