Po korytarzu roznosił się zgrzyt metalu o ścianę co wywoływało falę dreszczy biegnących mi po plecach. Czterech ludzi w kamizelkach kuloodpornych i kominiarkach prowadziło mnie wzdłuż szarych wąskich ścian, dwóch z przodu, dwóch z tyłu. W prawej ręce trzymałam nóż, zaciskałam i rozluźniała na nim palce równo co dwie sekundy.
Otaczający mnie ludzie Verto prowadzili mnie w nieznanym kierunku. Po tym, jak odpowiedziałam dostałam szklankę wody i nóż. Zero instrukcji, żadnych wyjaśnień.
Po łapczywym wypiciu ostatniej kropli jeden z czterech ludzi, którzy mnie teraz otaczali podniósł mnie i wcisnął mi w dłoń krótki nóż z drewnianą rączką.
Całe moje ciało płonęło, rany, które otworzyli krwawili. Jedyną rzeczą, na której potrafiłam się skupić była szorstka faktura drewna.
- Tędy. - rzucili jednocześnie mężczyźni przede mną. Jeden z nich otworzył stalowe drzwi z prawej strony.
Dwójka mężczyzn z tyłu wepchnęła mnie do kolejnego pokoju. Upadłam na kolana zdzierając skórę, gdy drzwi za mną zamknęły się z cichym trzaskiem. Żółć podeszła mi do gardła pod wpływem dusznego i śmierdzącego powietrza. Podniosłam głowę ponownie napotykając wzrok Verto. Stał przy otwartym oknie patrząc na mnie wzrokiem, który mówił, że jest zadowolony z rezultatu swoich decyzji. W półmroku blizny na jego twarzy wydawały się większe i głębsze.
Śmierdziało rozkładem i potem.
- Twoja odpowiedź była interesująca. - usłyszałam jego krok w moją stronę. - Nie takiej się spodziewałem, ale również mnie nie zawiodła.
- Zabijesz mnie?
- Tego byś chciała, prawda? Szybkiego końca, ale nie będzie tak łatwo. Nie po tym co powiedziałaś.
Rozległo się kliknięcie.
Prawa strona pokoju została oświetlona. Serce mi stanęło, a nóż wypadł z moich palców. Na stalowym krześle siedział mężczyzna nagi od pasa w górę. Był spętany łańcuchami, które m. in. oplatały ciasno jego szyję i przechodziły przez usta.
- Weź nóż. - rozkazał Verto. - Weź go. - warknął.
Powoli wzięłam nóż w dłoń. Wstałam z kolanach i spojrzałam na niego ostro.
- Przejedź ostrzem po skórze jego prawego ramienia.
Dyszałam. Przed oczami miałam ostatnie wspomnienie z Leiho, gdy byłam bezbronna, a on mnie ciął, czerpiąc z tego chorą satysfakcję. Byłam zmęczona, a wspomnienie gniewu i strachu z tamtej chwili dodały mi siły. Wyprostowałam się aż kręgi zaczęły strzelać w kręgosłupie. Boso podeszłam do mężczyzny słysząc w uszach jedynie słabe dudnienie krwi. Stanęłam po jego prawej stronie, zaciskając palce na trzonku noża i poczułam to. Ta władza, którą teraz miałam w swoich dłoniach upajała i to było piękne, jednak cichy głos z tyłu głowy mówił mi bym się opamiętała. Pierś mężczyzny nie przypominała mojego oprawcy.
Czułam na plecach ciężkie spojrzenie Verto. Podniosłam dłoń i przyłożyłam ostrze do drżącej skóry. Zamknęłam oczy i przejechałem ostrzem w dół. Początkowo poczułam opór, który po chwili ustąpił. Na koniec wypuściłam nóż z dłoni. Ciszę przerwał odgłos ostrza uderzającego o betonową podłogę. Dopiero po chwili zauważyłam, że smród stał się intensywniejszy.
- Nie powiedziałem żebyś sprawiła, by krwawił. - odezwał się Verto, gdy otwarłam oczy. Biały ślad po ostrzu powoli stawał się coraz czerwieńszy aż pojawiła się krew. Ciepła i gęsta. Przejechałam po niej palcami nie mogąc uwierzyć, że upadłam tak nisko.
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam
CZYTASZ
Słodki krzyk
RomanceTa cisza między nami jest krzykiem bezsilności naszych serc, gdy niebłagalnie dążymy ku zagładzie.