13

4.6K 247 6
                                    

Ignorowałem pukanie do drzwi w piwnicy skupiając się na kolejnych ciosach uderzających w worek bokserski. Nie minęło zbyt wiele czasu nim mnie znalazła, a to znaczyło, że skontaktował się z nią pan R., ale w tym momencie niewiele mnie to obchodziło. Musiałem się oczyścić, wyżyć, uspokoić bestię i nakarmić ją zmęczeniem, bym mógł nadal mieć nad nią kontrolę.

— Wiem, że tam jesteś! — zawołała moja żona, której imienia nadal nie znałem nie przestając dobijać się do drzwi — Twój ojciec...

Ryknąłem, przerywając ciosy pod wpływem tego określenia człowieka przez którego istnieję. Nawet nie pamiętałem momentu, gdy bestia wyskoczyła z klatki pokazując swoją prawdziwą naturę. Cień świadomości pojawił się dopiero, gdy poczułem jak pod palcami puls zaczął słabnąć. Zamrugałem czekając aż obraz przed oczami mi się wyostrzy. Moje dłonie oplotły po raz drugi szyję mojej żony unosząc ją kilkanaście centymetrów nad ziemię.

- Nigdy więcej tak na niego nie mów - syknąłem i puściłem ją. Patrzyłem jak upada i chwyta się za gardło patrząc na mnie z przerażeniem, które pojawia się zawsze, gdy wiedzą, że od śmierci dzielą ich jedynie sekundy.

- Jesteś chory - sapnęła, patrząc na mnie jak na potwora. Wreszcie to zauważyła.

— Po co tu przyszłaś? — rzuciłem i spojrzałem na worek bokserski leżący po drugiej stronie pomieszczenia.

— Twój...- chrząknęła, szybko się poprawiając. Na swoje szczęście. — Pan R. kazał mi cię znaleźć i przekazać, że masz natychmiast pojawić się w jego gabinecie.

***

— Teraz powtórz jeszcze raz to, co mnie mówiłeś - Pan R. zwrócił się ojca mojej żony, gdy wkroczyłem do jego gabinetu. Podskoczył, gdy go minąłem  i stanąłem przy boku Pana R. 

Gość spojrzał raz na pana R. raz na mnie, bawiąc się mankietem marynarki.

- Moja żona oraz ja zostaliśmy zaatakowani niecałą godzinę temu. - wyprostował się jakby chciał zachować resztki dumy co w obliczu tej sytuacji było niemożliwe.

- Pańska córka jest bezpieczna - odparłem, gdy na mnie spojrzał. 

- Mój Krzyk osobiście zajmie się egzekucją tych którzy ci zagrozili. Obiecuję ci, również że ta sytuacja więcej się nie powtórzy. Wywiążę się ze swoich zobowiązań jak ty to zrobiłeś. Możesz wyjść. - odparł Pan R. zapominając o jego obecności.

Patrzyłem, jak starszy pokonany mężczyzna odchodzi ze spuszczoną głową. Tym światem rządzą pewni siebie i dumni mężczyźni, a gdy ktoś z nich okaże słabość musi godzić z konsekwencjami, które czasem mogą okazać się tragiczne w skutkach. Jednak gdy szukają pomocy u innych bossów są jak martwi za życia z cieniem Śmierci za sobą.  

- Jak już powiedziałem twoim głównym zadaniem będzie dopaść tych ludzi. Żadnych przesłuchań po prostu zmasakruj ich ciała co będzie wiadomością dla innych. Nagrania z miejsca zdarzenia otrzymasz w przeciągu najbliższych dwunastu godzin. Niewiele powiedział  mi twój teść-tchórz. - mówił nie odrywając spojrzenia od drzwi. - Wracaj do żony, Krzyku i postaraj się jej nie zabić swoją porywczością.

Kiwnąłem głową i opuściłem jego gabinet wracając do z powrotem do żony, która wyłoniła się z progu drzwi wejściowych nadal mając na sobie tylko moją koszulę. 

-Wracaj z powrotem do środka- powiedziałem do niej, wchodząc po schodach.

- Co z nim? - podniosłem brew. - Moim ojcem.

- Skąd taki pomysł? - odparłem, zamykając za nami drzwi. 

- Dzwonił do mnie mój ojciec i nakazał mi nie wychodzić z domu. 

Skrzywiłem się słysząc o tym głupim ruchu, jak go nazwał pan R., tchórza. Powinien siedzieć w domu i być cicho pozwalając bym bez większych przeszkód mógł rozwiązać jego problemy. 

- Idz spać jest późno. - dodałem odprawiając ją. - Muszę popracować.

- Nie ruszę się z tego miejsca dopóki nie powiesz co się stało. - zawołała i tupnęła nogą jak dziecko, co mnie bardzo zirytowało.

- Natychmiast masz iść spać. - powiedziałem z cichym warknięciem. - Nie chcę byś mi przeszkadzała.

- Nie jesteś moim ojcem byś mi rozkazywał. - odezwała się ponownie, gdy usiadłem w salonie i zacząłem przeglądać wiadomości od pana R. 

- I właśnie dlatego jeszcze trochę pożyjesz. Zejdź mi z oczu.

- Nie...- nie pozwoliłem jej dokończyć zdania.  Przerzuciłem sobie ją przez ramię i szybkim krokiem ruszyłem w kierunku jej pokoju. Wrzeszczała i waliła w moje plecy pięściami, ale zaprzestała dalszej walki, gdy ponownie zagroziłem jej podduszaniem. Po chwili zrzuciłem ją z siebie na łóżko i nie dając jej czasu na kolejny wybryk zamknąłem ją na klucz w pokoju. 

Na majówkę dłuższy rozdział

Słodki krzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz