34

3.4K 202 7
                                    

Zostałam wciągnięta i popchnięta na ścianę przy drzwiach. To była sekunda, która sprawiła, że z oka popłynęła mi samotna łza.

Czyżby ktoś mnie odurzył?

Nie znajdowałam innej przyczyny pojawienia się Leiho. Chciałam krzyknąć, że to ja, ale przez jego dłoń na swoich ustach mogłam jedynie wydawać z siebie niezrozumiały bełkot. On jednak mnie nie widział, patrzył na mnie nie widząc kim jestem. Albo widział i nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, a jego pojawienie się jest tylko przypadkiem. Chciałam mu wykrzyczeć, że jest idealnym kłamcą, obiecał mi ochronę. Nietykalność.

- Nie jesteś nią. - powiedział i opuścił dłoń na moją szyję. - Ale musisz wystarczyć.

Już chciałam zwrócić się do po imieniu, gdy mnie pocałował. Język wdarł się brutalnie do ust, a druga ręka zsunęła się na biodro. Dotyk jego gładkich skórzanych rękawiczek tylko wzmocniły to doznanie. Jęknęłam w jego usta, gdy wbił we mnie palce. Jego usta były tak znajome, że niemal się rozpłakałam. Myślałam, że jak go znowu zobaczę to będę wściekła, ale teraz chciałam tylko czuć go przy sobie. Złapałam go za ramiona, gdy mocniej przycisnął mnie do ściany biodrami. Czułam pod sobą, że był równie podniecony jak ja. Odchylił mi głowę i ugryzł mnie w szyję aż popłynęła krew. Zaczął ją lizać nie przestając uderzać biodrami o moje krocze. Było mi dobrze, choć nigdy wcześniej bym tak nie pomyślała. Ten słodki ból, którym mnie obdarzał wydawał się cudowniejszy od wolności, którą utraciłam i od każdej minuty, z którą spędziłam pod władzą Verto.

Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi, które już po chwili zostały wyrwane z zawiasów. Ochroniarz Verto. Wstrzyknął Leiho w szyję środek usypiający, który nadal zapamiętale pieścił moje ciało.

- Leiho! - krzyknęłam, gdy zesztywniał i zaczął upadać. Wiem, że mnie słyszał. Jego oczy rozbłysły piekielnym ogniem, gdy usłyszał mój krzyk. Był więźniem własnego ciała i mógł jedynie przez chwilę patrzeć, jak ktoś przerzuca mnie sobie przez ramię i wybiega na zewnątrz.

Widok jego oddalającego ciała sprawił, że czułam się pusta. Nienawidziłam go, a jednak chciałam do niego teraz wrócić. Chciałam by znowu mnie dotknął, choć powinnam uciekać od niego jak najdalej. Boleśnie przypominała mi o tym krew rozmazana na mojej szyi i barku.

Wrzucił mnie do samochodu.

- Widzę, że miałaś udane spotkanie. - głos Verto w głośnikach rozniósł się po wnętrzu samochodu, gdy ruszyliśmy z piskiem opon. - Przeczytaj, proszę co jest napisane na kartce.

Całkowicie zapomniałam o kartce, którą zwinęłam. Na szczęście stanik, który miałam był tak obcisły, że łup nie wypadł.

- Spotkanie z człowiekiem partnera. Bar u Mads. Wieczór. Czekać na sygnał. - czytałam trzymając w palcach pogniecione kartki. Na następnych stronach były zapiski dotyczące ludzi Verta. Czytałam daty i godziny kolejnych spotkań. Czasem przerywał mi mówiąc, którą kartkę zniszczyć.

* * *

Patrzyłam, jak zostaje wprowadzony do środka. Byłam po drugiej stronie lustra weneckiego i nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Miał zasłonięte oczy, a ludzie Verto celowali do niego z paralizatorów. Popchnęli go w stronę krzesła, na który usiadł. Ściągnął opaskę i spojrzał w moją stronę. Jego oczy były niesamowite, prawe oko niebieskie, lewe miało barwę ciemnego brązu. Co oni mu zrobili?

- Co on tu robi? - spytałam Verto stojącego obok mnie. - Co zrobiliście z jego oczami?

- Obiecałaś go tu sprowadzić w ramach naszej umowy za życie twojego ojca. Teraz daję ci wybór, możesz zostać że mną w ramach kolejnej umowy albo odejść i każde z nas zapomni o tym co tu się działo. Dostarczyłaś mi naprawdę wiele pożytecznych informacji. Wracając do twojego męża . - spojrzał w stronę Leiho. - Po uspaniu w jego ciele zaszła ciekawa reakcja, okazało się, że dostał zapalenia oka, które okazało się mieć wszczepione kontakty. Twój mąż ma heterochromię. Teraz będę musiał się opuścić.

Słodki krzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz