Rozkaz, który otrzymałem był prosty. Nie było problemów i w krótkim czasie wróciłem z misji. Zdałem raport i byłem wolny aż do kolejnego wezwania. Przy każdym kroku mięśnie paliły mnie żywym okiem i byłem pewien, że gdyby nie marynarka wyglądałbym jak ofiara wypadku w zakrwawionej koszuli. Musiałem wrócić do siebie i nałożyć świeże opatrunki, ale czułem dziwny niepokój na samą myśl o powrocie. Zamarłem pod drzwiami budynku, w którym mieszkałem odkąd zostałem mężem i zrozumiałem, że czuję się tak przez Jennish. Coś we mnie nie chciało, by widziała mnie w takim stanie, a wcześniej mi to nie przeszkadzało. Była mi obojętna.
Skupiłem się na bólu i zapomniałem o wszystkich obawach. Skierowałem się do łazienki ignorując podejrzaną ciszę w budynku. Nie słyszałem jej, ale wiedziałem, że tu jest i ta wiedza sprawiła, że nie zacząłem jej szukać. W kilku krokach pokonałem schody prowadzące na piętro i ruszyłem do swojego pokoju, zabrałem swoje czyste ubrania i podążyłem do łazienki. Zamknąłem drzwi na zamek i rozebrałem się patrząc, jak wcześniejsza śnieżnobiała koszula była teraz szara z plamami zasychającej krwi. Zerwałem prowizoryczne opatrunki i wrzuciłem je do kosza. Wszedłem pod prysznic i oparłem płasko dłonie na kafelkach przed sobą pozwalając, by chłodna woda zmyła krew.
* * *
Odgłos upadającego i roztrzaskującego się szkła rozniósł się jak krzyk pośród ciszy, która mnie otaczała. Szybko ubrałem się i zszedłem na dół. Skierowałem się do salonu, skąd dobiegały ciche przekleństwa. Stanąłem w drzwiach i śledziłem ruchy Jennish chodzącej po dywanie przy kominku na czworakach. Na stoliku przy kanapie stała pusta butelka po mocnym alkoholu. Nie chciała się rozluźnić, lecz szybko i mocno upić. Udało się jej, bo po kilku chwilach porzuciła zbieranie odłamków szkła i położyła się na dywanie. Jej ruchy były niezgrabne, jakby nie miała sił poruszać rękami i nogami. Byłem pewien, że nie potrafiła wymówić nawet słowa.
- Dobrze się bawiłaś. - powiedziałem i ruszyłem wgłąb salonu. Podeszłem do stolika i zobaczyłem uważnie zakrętkę. Taśma, która ją otaczała wyglądała na świeżo zerwaną, czyli jeszcze kilka godzin temu była pełna. Zbliżyłem się do niej i spojrzałem na nią z góry Miała zamknięte oczy i płytki oddech, ale wiedziała, że tu jestem. Była blada i zaczynałem myśleć, że poznałem powód jej unikania mnie odkąd wróciliśmy.
Rozchyliła usta i z jej gardła wydobył się cichy i niezrozumiały bełkot. Z tej odległości czułem Spojrzałem za siebie. Jeśli stąd wyjdę sprzątaczki zajmą się szkłem, ale Jennish nie ruszą.
- Trochę godności. - powiedziałem pod nosem i zmieniłem zdanie. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem z salonu.
![](https://img.wattpad.com/cover/216555678-288-k795833.jpg)
CZYTASZ
Słodki krzyk
RomanceTa cisza między nami jest krzykiem bezsilności naszych serc, gdy niebłagalnie dążymy ku zagładzie.