Spojrzałam na sypialnię sprawdzając, czy niczego nie pominęłam, podniosłam torbę z podłogi i poprawiałam zamek. Miałam tu zajrzeć tylko na chwilę, by zabrać ostatnie rzeczy z domu, w którym mieszkałam z Leiho, ale chwila zmieniła się w godzinę. Zaczynałam wątpić, czy zdążę na Wigilię do rodzinnej rezydencji w górach, gdzie co rok spędzamy święta Bożego Narodzenia. Jednak ten rok był inny i każdy to wiedział.
Pogoda również nie sprzyjała świątecznemu klimatowi, ale miałam nadzieję, że deszcz w końcu ustanie i wyjdzie choć na moment słońce. Minęły trzy miesiące odkąd trumna z Leiho została pochowana w ziemi i odkąd ostatni raz widziałam Verto. Schodząc widziałam lekki kurz osiadły na meblach pokazując, jak wymarłe stało się to miejsce. Czułam mdłości, gdy idąc do drzwi mijałam wejście do piwnicy, miejsca które było mu bliższe niż każde inne. Zacisnęłam palce na pasku torby i zeszłam do samochodu czekającego przy schodach.
W po kilku minutach, gdy wsiadłam do samochodu poczułam, jak ogarnia mnie sen.
Poczułam na ramieniu ciepłą dłoń, która szybko wyrwała mnie ze snu. Za kierownicą nikt nie siedział, wszystkie drzwi samochodu zostały otwarte, a przed sobą widziałam zjawę. Uszczypnęłam się boleśnie licząc, że wyrwę się z tego koszmaru, zamiast tego jedynie cicho przeklęłam.— Czemu to zrobiłaś? — głos Leiho, upewnił mnie w tym, że śpię.
— Bo śpię, a ty nie żyjesz. — powiedziałam, próbując wydostać się z samochodu.
— Nie tym razem. — jednym ruchem posadził mnie z powrotem na fotelu.
Sen czy nie, nie miałam zamiaru być potulna.— Co ty robisz? Muszę jechać do rodziców za niespełna dwie godziny powinnam zasiadać do stołu z rodziną.
— W tym roku będzie inaczej, pojedziemy w pewne miejsce.
— Naprawdę myślisz, że kilka miesięcy po swojej sfingowanej śmierci pojawisz się i porwiesz mnie jakby nic się stało ?
— Brakowało mi tego. — przyciągnął mnie, zderzając swoje usta z moimi. Nie był to delikatny pocałunek. Całował z taką pasją, jakby naprawdę mu mnie brakowało.
— Naprawdę? — powiedziałam zdyszana, łapiąc głęboko każdy wdech powietrza.
Nie odpowiedział. Wysiadł z samochodu i zajął miejsce za kierownicą.
— Gdzie jest kierowca? — spytałam, gdy wyruszyliśmy z lasu.
— W bezpiecznym miejscu.
Teraz już wiedziałam, że to wszystko jest snem i miałam zamiar cieszyć się fałszywą rzeczywistością.
— Dokąd jedziemy?
— Zobaczysz.
Po krótkim czasie dojechaliśmy do domku skrytego pośród drzew. Nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc, jak mężczyzna mojego życia ledwo mieści się w drzwiach. Szybko wyszłam z samochodu i odpięłam z bluzki małą jemiołę.
— Poczekaj! — zawołałam i pobiegłam do niego. Spojrzał na mnie z uniesioną brwią. Podniosłam nad nami jemiołę i złożyłam szybki, ale gorący pocałunek na jego ustach nabrzmiałych jeszcze od wcześniejszego pocałunku. — Na szczęście. — dodałam.
— Chcę Ci coś pokazać. — powiedział i zaczął się przesuwać .
— Pani Jennish, dotarliśmy. Rodzice oczekują pani w jadalni. — zadrżałam i otworzyłam oczy. Przez chwilę nic nie rozumiałam.
Zapięłam ostatnie guziki płaszczu chroniąc się przed wiatrem. Rozejrzałam się po okolicy, ale nie widziałam śladu po Leiho, domku, a resztki snu całkowicie zniknęły. Nie czułam rozczarowania i tęsknocie po Leiho, a radość. Cieszyłam się, że mogłam spotkać go chociaż w snach.
Niech te Święta, tak wspaniałe,
będą całe jakby z bajek,
niechaj gwiazdka z nieba leci.
niech Mikołaj tuli dzieci,
biały puch niech z góry spada,
niechaj piesek w nocy gada.
niech choinka pachnie pięknie,
no i radość będzie wszędzie!Tego wszystkiego chciałabym wam życzyć moi kochani czytelnicy 🎄
CZYTASZ
Słodki krzyk
RomanceTa cisza między nami jest krzykiem bezsilności naszych serc, gdy niebłagalnie dążymy ku zagładzie.