36

3.4K 213 10
                                    

Jennish

Znacie to uczucie, gdy wiecie, że już osiągnęliście dno, ale jakimś cudem ziemia rozstąpiła się pod waszymi stopami i wciąga was głębiej?

Właśnie tak się czuję patrząc prosto w wściekłe oczy Leiho i czując na szyi ślad po ostrzu Verto. Nie wiedziałam kto z nich jest gorszy. Zostałam posadzona, jak niegrzeczna dziewczynka na kolanach Leiho i mogłam jedynie słuchać tej kłótni. Prawa dłoń mojego męża objęła mnie w pasie, gdy przeczuł, że jestem zbyt słaba, by siedzieć prosto.

— W takim razie co zamierzasz? — rzucił Verto.

— A ty?

— Nie ty rozdajesz karty przy tym stole.

— Jednak to ja mam asa w rękawie. Puść nas, a przyniesie ci to więcej pożytku niż szkody.

— A co na tym mogę zyskać? Jesteś najemnikiem Krzyku, tak naprawdę to jesteś lojalny temu, kto da więcej, a ja mogę dać ci naprawdę wiele.

— Puść nas, a pomogę ci stać się monopolem na broń i narkotyki w twoim królestwie. Liczba twoich wrogów, być może jest mała, ale to ich partnerów należy się bać.

— Mam uwierzyć, że to sprawisz ?

— Stawka jest duża. Zaryzykuj.

Oparłam się o pierś Leiho, kątem oka widząc, jak Verto zastanawia się nad propozycją. Z drugiej strony nie sądziłam, że ktokolwiek będzie potrafił mu się przeciwstawić. Leiho jest sprytniejszy od niego albo jest skończonym idiotą. Nie wiem co jest gorsze. 

— Zgadzam się pod warunkiem, że będę miał zabezpieczenie.

Worek na głowie utrudniał poruszanie się po korytarzach,  gdy szliśmy do wyjścia w otoczeniu ludzi Verto. Nie sądziłam, że zdecyduje się na takie zabezpieczenie. Byłam chodzącą bombą odkąd został wszczepiony mi w kręgosłup wielkości grochu ładunek wybuchowy. Każda,  nawet najmniejsza, próba usunięcia jej miała zakończyć się wybuchem.  Nie pozwolono mi ściągnąć worka dopóki nie wejdę do samochodu,  który już na nas czekał. Leiho rzucił adres, który prowadził do lokalnego motelu. Zaprowadził mnie do pokoju i zamknął drzwi powoli obracając się w moim kierunku. Nie potrafiłam i nie chcialam zrozumieć co się właśnie stało. 

— Usiądź na łóżku. — Zrobiłam co kazał. 

Zrzucił marynarkę na podłogę i podszedł do mnie. Obrócił mnie do siebie plecami,  a następnie zamarł. Zbyt głodny zegar odliczał sekundy, gdy minęło ich dwadzieścia usłyszałam, jak ściąga rękawiczkę. Naprawdę zamierzał mnie dotknąć? Czułam,  jak emanuje złością i bałam się co zamierza zrobić. 

Niemal podskoczyłam, gdy poczułam jego dotyk na swojej skórze. Był delikatny, gdy sprawdzał miejsce wszczepienia bomby. Z trudem potrafiłam skupić myśli czując na karku jego przyśpieszony oddech,  jakby bał się poczuć bez przeszkód ciepłą skórę. 

— Co robisz? — spytałam, gdy jego druga dłoń zaczęła tatuaż na moich plecach. 








Tym razem Leiho musi się opamiętać, stawka jest większa niż życie ich obojga. 

Słodki krzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz