38

3.5K 238 15
                                    

Kolejne dni spędziliśmy w motelu nie odzywając się do siebie częściej niż kilka razy na dzień. On nie tłumaczył mi więcej jakie ma plany tylko czasem mówił coś pod nosem dotykając materiału wybuchowego pod moją skórą. Po naszej ostatniej dłuższej rozmowie wziął sobie za cel, by ograniczyć nasze kontakty do minimum. Jednak o dziwo spaliśmy w jednym łóżku, którego znaczną część zajmowało ciało mojego męża. Kładliśmy się spać na boku, ja w stronę drzwi, on w stronę okna, jednak zawsze budziliśmy po jednej stronie, a on obejmował mnie ramieniem w zaborczym geście w stronę drzwi podczas, gdy on chronił mnie swoim ciałem od strony okna. Żadne z nas tego nie skomentowało, a mnie przestało to przyprawiać o bóle głowy. Zrozumiałam, że nigdy nie pojmę w jaki sposób działa jego umysł była to zagadka nie do rozwiązania prawdopodobnie również chyba dla niego. Niby był to krok na przód, a jednak czułam się jakby jeszcze bardziej samotna.

Nie ruszaliśmy się z motelu, a przynajmniej ja, ponieważ każdego dnia Leiho znikał na kilka godzin. Nie interesowało mnie to, a ja nie chciałam opuszczać tego pokoju. Dobrze jest być przez jakiś czas w teoretycznie bezpiecznym miejscu.

Stałam w ręczniku przed lustrem i patrzyłam na swoje odbicie, które wydawało się przedstawiać osobę o dekadę starszą niż w rzeczywistości. Byłam sama, więc słyszałam jedynie swój oddech oraz szum wentylatora. Potrząsnęłam lekko jeszcze wilgotnymi jasnymi włosami i opuściłam lekko ręcznik upewniając się wcześniej, że drzwi są zamknięte. Spojrzałam z boku na tatuaż, który był piękny i smutny. Przedstawiał symbol najgorszej odmiany niewolnictwa.

Nie wiem, jak długo wpatrywałam się w swoje odbicie, ale niemal podskoczyłam upuszczając całkowicie ręcznik słysząc odgłos klucza w zamku. Ledwo co udało mi się zakryć ręcznikiem, gdy w otwartych drzwiach stał Leiho. Zlustrował mnie od stóp do głów i powoli zamknął drzwi. Na kołnierzu jego koszuli widziałam ślady zaschniętych śladów krwi, które w kształcie przypominały odciski palców zaciskających się na idealnie gładkim materiale.

Podniosłam wzrok na jego niesamowite oczy, które mimo wielu różnic ukazywały niesłabnący ogień.

Podszedł do mnie i podał mi koszulę, którą wziął z szafy. Założyłam ją ciesząc się, że sięgała do połowy ud.

Stanął za mną i przez chwilę przyglądał się naszemu odbiciu. Zmarszczyłam brwi, gdy poczułam przypływ jego siły, która przezwyciężała strach.

- Wracamy do kraju . - powiedział i dotknął moich ramion. Poczułam dreszcz na plecach pod wpływem jego chłodnych palców. Nie wiedziałam, czy to dobrze, że nauczył się mnie dotykać bez rękawiczek. - Nie jesteśmy już tu potrzebni.

- A co z Verto? - odparłam, gdy jego palce zaczęła schodzić wzdłuż kręgosłupa.

- Chwilowo wąż jest nasycony. - zamknęłam oczy. - Potrafiłam jedynie skupić się na jego dotyku. - Twój ojciec jest bezpieczny, dług został spłacony.

- Co to oznacza dla nas?

- Nie wiem. - Położył dłoń płasko na moich plecach i nachylił się, a jego ciepły oddech owiał mój kark. Czułam chłód jego obrączki, która tak kontrastowała z napięciem wokół nas.

- Pocałuj mnie. - słowa opuściły moje usta, choć dopiero po chwili zrozumiałam co powiedziałam.



Słodki krzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz