Jennish
Spróbowałam jeszcze raz zasnąć, ale każda próba kończyła się wspomnieniem jego intensywnego wzroku, a to sprawiało, że moja krew wrzała.
- Przestań. - mruknęłam pod nosem do siebie. — Po prostu przestań.
Chciałam w końcu zasnąć i zapomnieć, że o rozczarowaniach ostatnich dni. Wbiłam głowę głębiej w poduszkę, z powrotem zamknęłam oczy zmuszając się do spokojnego oddechu, dopóki nie zasnęłam.
***
Założyłam ramiona na piersi czując się nieswojo pod jego spojrzeniem. Musiałam odwrócić wzrok, by jeszcze bardziej nie pogłębiać napiętej atmosfery. Wrócił kilkanaście minut temu i od razu skierował się do piwnicy, gdzie czekałam na niego.
— Nie spałaś dobrze. - powiedział, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. — Na twoje szczęście, sytuacja uspokoiła się na tyle, że będziesz mogła wrócić do swojego pokoju. - dodał, niewiedząc co tak naprawdę mnie męczyło.
- Co się stało moim rodzicom? - złapałam go za ramię, gdy już się odwracał.
Westchnął i odczepił z siebie moje palce.
- Niedawno został zorganizowany na nich zamach. - każde słowo, które wypowiadał było starannie przemyślane, jakby nie chciał zdradzić nic więcej. - Są cali i zdrowi, a sytuacja na zewnątrz jest niepewna, dlatego chcę byś nie opuszczała tego budynku.
— A twoim zdaniem jest wytropienie tych ludzi odpowiedzialnych za zamach, tak?
- Tak, potrzebujesz czegoś?
- Chcę Ci podziękować. - odparłam i zbliżyłam się do niego. - Za to co robisz.
- Takie dostałem polecenia. - powiedział, a mięśnie napięły się pod jego koszulą.
- Mimo wszystko chcę Ci podziękować, wiem, że zrobisz, by chronić mnie i moją rodzinę.
Zbliżyłam się do niego, co wzbudziło u niego jeszcze większą czujność. Wyprostował się nieświadomie odsłaniając ranę w zagięciu łokcia, która nawet na moment nie przestała krwawić. Podniosłam mu rękaw. Zranienie wydawało się być dość głębokie i bardzo bolesne, ale wiedziałam, że Leiho nie okazałby tego w żaden sposób.
- Trzeba to przemyć i opatrzyć. - powiedziałam i zaczęłam go popychać w stronę parteru. Odsunął się pozbawiając mnie oparcia i tym samym równowagi, ale udało mu się złapać mnie drugą ręką.
- Nie trzeba. - powiedział z naciskiem.
- Krwawisz.
— Jeśli pójdę z tobą to odpuścisz?
Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę.— Rób co chcesz, nie obchodzi mnie to, już nie ! — rzuciłam i szybkim krokiem udałam się do wyjścia. Już prawie postawiłam stopę na pierwszym stopniu schodów, gdy jego ręce oplatające mnie w pasie pociągnęły w tył. Przycisnął mnie do ściany i zablokował swoim ciałem.
— Przestań to robić. - syknął, przybliżając do mnie twarz. Jego usta delikatnie ocierały się o moje, budząc każdy nerw w moim ciele.
- Ale co? - spytałam cicho, nie zdziwiona jego zachowaniem.
Nie odpowiedział tylko zmiażdżył moje usta w pocałunku.
CZYTASZ
Słodki krzyk
RomanceTa cisza między nami jest krzykiem bezsilności naszych serc, gdy niebłagalnie dążymy ku zagładzie.