17

4.1K 262 11
                                    

Jennish

Spróbowałam jeszcze raz zasnąć, ale każda próba kończyła się wspomnieniem jego intensywnego wzroku, a to sprawiało, że moja krew wrzała.

- Przestań. - mruknęłam pod nosem do siebie. — Po prostu przestań.

Chciałam w końcu zasnąć i zapomnieć, że o rozczarowaniach ostatnich dni. Wbiłam głowę głębiej w poduszkę, z powrotem zamknęłam oczy zmuszając się do spokojnego oddechu, dopóki nie zasnęłam.

***

Założyłam ramiona na piersi czując się nieswojo pod jego spojrzeniem. Musiałam odwrócić wzrok, by jeszcze bardziej nie pogłębiać napiętej atmosfery. Wrócił kilkanaście minut temu i od razu skierował się do piwnicy, gdzie czekałam na niego.

— Nie spałaś dobrze. - powiedział, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. — Na twoje szczęście, sytuacja uspokoiła się na tyle, że będziesz mogła wrócić do swojego pokoju. - dodał, niewiedząc co tak naprawdę mnie męczyło.

- Co się stało moim rodzicom? - złapałam go za ramię, gdy już się odwracał.

Westchnął i odczepił z siebie moje palce.

- Niedawno został zorganizowany na nich zamach. - każde słowo, które wypowiadał było starannie przemyślane, jakby nie chciał zdradzić nic więcej. - Są cali i zdrowi, a sytuacja na zewnątrz jest niepewna, dlatego chcę byś nie opuszczała tego budynku.

— A twoim zdaniem jest wytropienie tych ludzi odpowiedzialnych za zamach, tak?

- Tak, potrzebujesz czegoś?

- Chcę Ci podziękować. - odparłam i zbliżyłam się do niego. - Za to co robisz.

- Takie dostałem polecenia. - powiedział, a mięśnie  napięły się  pod jego koszulą.

- Mimo wszystko chcę Ci podziękować, wiem, że zrobisz, by chronić mnie i moją rodzinę.

Zbliżyłam się do niego, co wzbudziło u niego jeszcze większą czujność. Wyprostował się nieświadomie odsłaniając ranę w zagięciu łokcia, która nawet na moment nie przestała krwawić. Podniosłam mu rękaw. Zranienie wydawało się być dość głębokie i bardzo bolesne, ale wiedziałam, że Leiho nie okazałby tego w żaden sposób.

- Trzeba to przemyć i opatrzyć. - powiedziałam i zaczęłam go popychać w stronę parteru. Odsunął się pozbawiając mnie oparcia i tym samym równowagi, ale udało mu się złapać mnie drugą ręką.

-  Nie trzeba. - powiedział z naciskiem.

- Krwawisz.

— Jeśli pójdę z tobą to odpuścisz?

Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę.

— Rób co chcesz, nie obchodzi mnie to, już nie ! — rzuciłam  i szybkim krokiem udałam się do wyjścia. Już prawie postawiłam stopę na pierwszym stopniu schodów, gdy jego ręce oplatające mnie w pasie pociągnęły w tył. Przycisnął mnie do ściany i zablokował swoim ciałem.

— Przestań to robić. - syknął, przybliżając do mnie twarz. Jego usta delikatnie ocierały się o moje, budząc każdy nerw w moim ciele.

- Ale co? - spytałam cicho, nie zdziwiona jego zachowaniem.

Nie odpowiedział tylko zmiażdżył moje usta w pocałunku.







Słodki krzykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz