7. Taki sobie niezwykły dzień

1.1K 104 117
                                    

Miałem taki cudowny plan, że wskoczę pod prysznic, zjem coś lekkiego i wyląduję w łóżku, zasypiając w mgnieniu oka. Tymczasem siedziałem na komisariacie w środku nocy, czekając, aż ktoś łaskawie zechce przyjąć moje zawiadomienie.

Co było najśmieszniejsze, to że już kilku funkcjonariuszy zapytało mnie, czy czekam na zgłoszenie przestępstwa, a kiedy potwierdzałem, mówili, że zaraz ktoś się mną zajmie. Tymczasem nic takiego nie następowało, a spędziłem w tym miejscu już dwie godziny. To było niedorzeczne.

— To u pana powybijali szyby w samochodzie? — usłyszałem w pewnym momencie, kiedy przechodził obok mnie jakiś starszy policjant.

— Tak — odparłem, wzdychając, ale już nawet nie licząc, że może tym razem ktoś się mną zajmie.

O dziwo, to chyba był ten moment, bo funkcjonariusz poprosił mnie, abym poszedł za nim.

— Przepraszam, że musiał pan tyle czekać, ale pseudokibice dali nam dzisiaj robotę na całą noc i przesłuchujemy zatrzymanych, którzy brali udział w ustawce — tłumaczył, kiedy szliśmy korytarzem.

— Rozumiem — bąknąłem, nie będąc wcale z tego faktu zadowolony, ale bezcelowe było kłócenie się i wylewanie żali, że ignorowano mnie przez tak długi czas. Po prostu chciałem mieć to za sobą. Chciałem wrócić do domu i iść w końcu spać.

— Cholera — mruknął pod nosem policjant, kiedy doszliśmy pod jakieś drzwi. Po naciśnięciu na klamkę okazało się, że są zamknięte.

— Przepraszam pana jeszcze na moment, tylko skoczę po klucze — powiedział przepraszająco „A. Krzykowski" — bo tak wynikało z plakietki, którą miał przyczepioną do munduru.

Skinąłem tylko w odpowiedzi głową i oparłem się o ścianę, wzdychając ciężko. Wyjąłem z kieszeni telefon i po raz milionowy zacząłem przeglądać z nudów wszelkie portale społecznościowe.

W pewnym momencie drzwi do gabinetu po przeciwległej stronie otworzyły się i wyszedł z nich jakiś policjant, wyprowadzając przy tym...

— Igor? — rzuciłem niezbyt inteligentnie, widząc mojego nowego, podejrzanego kolegę.

— O, Robert — odpowiedział z głupim uśmieszkiem, jakby zupełnie niezrażony faktem, że jest skuty.

— Co ty tu robisz? — zapytałem zaintrygowany.

— A wiesz... przestępstwo tu, przestępstwo tam — rzucił nonszalancko, na co ja parsknąłem.

— Znają się panowie? — zaciekawił się policjant.

— Niespecjalnie — odpowiedziałem, bo doszedłem do wniosku, że przyznawanie się do znajomości z Igorem nie było mi na rękę. Poza tym, przecież w sumie go nie znałem.

— Czy posiada pan wiedzę na temat starcia pseudokibiców w Lesie Bacieczkowskim? — pytał dalej.

— Pseudokibiców... — powtórzyłem, patrząc wymownie na Igora. Co prawda nie powiedział mi nigdy wprost, że jest kibolem, tylko sam to sobie założyłem... ale jak widać słusznie.

— No weź, komisarzu! — jęknął chłopak. — Już prawie mu wmówiłem, że jestem z mafii i zakopuję zwłoki! Psujesz mi reputację! — dodał z pretensją i z brakiem jakiegokolwiek poszanowania dla eskortującego go funkcjonariusza. Doszedłem do wniosku, że to z pewnością nie było ich pierwsze spotkanie.

— Zna pan Borysa Antoniuka? — zadał kolejne pytanie policjant, ignorując uwagę Igora.

Popatrzyłem na mojego kolegę i dostrzegłem, że na wzmiankę o jakimś Borysie spoważniał i ledwo dostrzegalnie pokręcił głową, dając mi sygnał, że mam zaprzeczyć.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz