Bonus 3. "Słodki drań"

1.8K 118 213
                                    

Kiedy patrzyłem na tych wszystkich podekscytowanych ludzi, czułem narastające zrezygnowanie. Nie rozumiałem, z czego tak bardzo się cieszyli. Studia jak studia. Może to i brzmiało ekscytująco, ale byłem przekonany, że już po miesiącu wszystkim to wyjdzie bokiem, a część narwańców nie dotrwa nawet do pierwszej sesji.

Cóż, mogłem zrozumieć, że niektórzy podniecali się usamodzielnieniem, bo nie pochodzili z Białegostoku, tylko z okolicznych miejscowości i studia były sposobem wyrwania się do większego miasta.

Ja nie potrafiłem poczuć tej niezdrowej ekscytacji, bo po pierwsze, doskonale wiedziałem, co mnie czeka — mój ojciec nie omieszkał zwątpić we mnie trzysta pięćdziesiąt tysięcy razy, że sobie nie poradzę i straszył mnie, że architektura krajobrazu to ciężki kierunek. Phi, już ja mu pokażę, jaki jestem niezaradny.

Jedyny plus tej dorosłości był taki, że rodzice wynajęli mi małą kawalerkę niedaleko centrum. Poszczęściło mi się, bo chyba umarłbym w akademiku... a i w domu niekoniecznie wytrzymywałem. Zresztą podejrzewałem, że ojciec zgodził się na wynajem, bo chciał mnie się pozbyć. Dyskusje ze mną go sporo kosztowały, bo nie lubił przegrywać, a ja byłem godnym przeciwnikiem do prowadzenia zażartych kłótni. Najprościej mówiąc, warto było wjechać mu na ambicję.

Takim oto sposobem miałem swoją własną przestrzeń, w którą nikt mi nie ingerował i w której byłem panem i władcą. Nie było w niej innych ludzi. Cudownie.

Od czasu do czasu jednak musiałem zachować pozory, że wcale nie jestem socjopatą, tylko mam jakieś tam życie towarzyskie. Tak jak na przykład dzisiaj, bo moja grupa wymyśliła sobie, że po pierwszym tygodniu zajęć warto by było zorganizować spotkanie integracyjne.

Ze smutkiem stwierdziłem, że kojarzę niewiele twarzy, nie wspominając już o dopasowaniu do nich imion. Zapamiętałem jedynie dwie dziewczyny — Alicję i Dagmarę, bo one się koło mnie kręciły i chyba były nawet do polubienia, bo póki co jakoś drastycznie mnie nie zirytowały.

— Ten Adam z drugiej grupy mówił, że koleś od materiałoznawstwa jest masakryczny i że zawsze jest rzeź na jego ćwiczeniach — zdradziła nieco przestraszona Ala.

— Mnie trochę przeraża matematyka. Byłam kiepska ze ścisłych przedmiotów — pożaliła się Daga.

— Nie panikujcie — zarządziłem. — Jeszcze się studia na dobre nie zaczęły — uspokoiłem je. Miałem ochotę powiedzieć coś w stylu „tu nie będzie luźnych przedmiotów", ale stwierdziłem, że moja złośliwość na tak wczesnym etapie znajomości mogłaby zostać błędnie zrozumiana.

— W sumie racja — przytaknęła Alicja. — Szkoda, że tak mało mamy facetów w grupie — zamarudziła w zamian.

— No — przytaknęła jej Daga.

— Ten Krzysiek jest całkiem spoko — uznała Ala.

— Ja bym powiedziała, że Eryk to największe ciacho — rzekła wymownie Dagmara, szturchając mnie znacząco w bok. Druga dziewczyna też zachichotała, a ja powstrzymałem się, żeby nie wywrócić oczami.

— Bez urazy, dziewczyny, ale Krzysiek ma w tej chwili u mnie największe szanse... choć nawet nie jest w moim typie — odpowiedziałem znacząco, co sprawiło, że obie na moment zamilkły.

— Ty jesteś... — zaczęła Alicja, ale zawiesiła głos.

— Jestem — potwierdziłem bez cienie zawahania.

— No jasne. Zawsze najlepszy towar jest niedostępny — zamarudziła Dagmara. — Ale przynajmniej będziemy miały przyjaciela geja. — Poszukała pozytywów, a ja jęknąłem w duchu. Kiepski był ze mnie przyjaciel... a gej-przyjaciel to już w ogóle. No ale same się z czasem przekonają.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz