9. Oko w oko z nagim wrogiem

1.6K 133 24
                                    

Dwudziesty pierwszy września był dla mnie ważnym i trochę stresującym dniem. Do walki pozostało raptem dwa dni i właśnie jechaliśmy z moim zespołem do Olsztyna. Ja, Dawid, Grzesiek oraz trenerzy Antek i Łukasz. Musieliśmy zameldować się w hotelu, zaznajomić z miejscem, rozstawić sprzęt, przygotować kącik do ćwiczeń i zająć się kilkoma innymi formalnościami, abym był za dwadzieścia cztery godziny gotowy na ważnie i za czterdzieści osiem na walkę.

Byłem zadowolony ze swojej wagi. Normalnie ważyłem w granicach osiemdziesięciu pięciu kilogramów, zatem aby zmieścić się w swoje kategorii, musiałem przed każdą walką ucinać około ośmiu kilogramów. To tak naprawdę niedużo. Zawodnicy potrafili nieraz zbijać i po piętnaście kilogramów kilka dni przed walką. Brzmi kuriozalnie, jednak tak szybka utrata wagi ciała to nic innego, jak manipulowanie poziomem wody w organizmie.

Czy było to bezpieczne? Cóż, nie jestem lekarzem, jednak schudnięcie kilkunastu kilogramów w kilka dni, nie brzmi jak rozsądny pomysł. Wielokrotnie odwoływano walki — nawet w najlepszych organizacjach — bo proces zbijania wagi był źle poprowadzony i odbijał się na zdrowiu zawodników. Zazwyczaj kończyło się na odwodnieniu i ogólnym osłabieniu, jednak czasem konsekwencje były opłakane i lądowało się nawet na ostrym dyżurze. W skrajnych przypadkach zbijane wagi kończyło się śmiercią. Ja jednak w ogóle nie rozpatrywałem takiego scenariusza. Moje osiem kilogramów było relatywnie bezpieczne do zgubienia, bo już w tym momencie byłem bliski swojego limitu wagowego, a wiedziałem, że w trakcie dzisiejszego snu zgubię resztę. Co prawda nie mogłem powiedzieć, że czułem się teraz jak młody bóg, jednak najważniejsze w tym wszystkim było to, że czułem się dobrze.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni dbałem o swojej nawodnienie. Musiałem wypijać kilka litrów wody dziennie. Nawet po siedem. Jednak z dnia na dzień ta ilość się zmniejszała. To się może wydawać paradoksalne, bo przecież zamiast chudnąć, ja zyskałem kilka dodatkowych kilogramów. Był to jednak efekt tymczasowy i w pełni zamierzony. Tak łatwo jak wprowadzało się wodę do organizmu, tak też łatwo dawało ją się wyprowadzić. Minus tego był taki, że ciągle musiałem latać do kibla, bo sikałem jak baba w ciąży.

W środę zaczął się kulminacyjny moment zbijania wagi. Przez cały okres przygotowań restrykcyjnie przestrzegałem diety. We wtorek kompletnie już odstawiłem niektóre pokarmy, a jedynie ładowałem swój organizm dużymi dawkami tłuszczu, jednak w małych porcjach. W ten sposób nie czułem się głodny i nie przybierałem na wadze. Dodatkowo wziąłem gorącą kąpiel.

W czwartek, czyli dzisiaj, przyszła pora na kolejny krok, czyli odstawienie płynów. Mogłem wypić nie więcej niż litr wody i to zimnej. Przez to że w ostatnich dniach spożywałem jej tak wiele, teraz odczuwałem pragnienie, jednak nie było to jakoś strasznie nieznośne. Wieczorem zamierzałem wziąć kolejną gorącą kąpiel, by dodatkowo wypocić kilogramy, a jutro wstać około dwunastej. Czemu aż tak późno? To proste. Jutro o osiemnastej miało odbyć się ważenie i do tego czasu nic mi nie było wolno. Zero wody i jedynie jakieś dwa małe posiłki, a w zasadzie to nie posiłki, a przekąski, bo porcje które miałem spożyć, były wręcz śmieszne. Przez to też nie warto było wstawać wcześnie, by chodzić cały dzień i myśleć jedynie o jedzeniu. Poza tym, dłuższy sen pomoże w utracie reszty wagi.

Gdy tylko jutro stanę na wadze i dojrzę te upragnione siedemdziesiąt siedem kilogramów, natychmiast polecę do najbliższego Maka! Nie no... do Maka akurat niekoniecznie, ale w końcu będę mógł normalnie jeść. No dobra, normalnie to też powiedzenie na wyrost. Głównym zadaniem na dwadzieścia cztery godziny przed walką było ponowne nawodnienie i odbudowanie zapasów węglowodanów. Mogłem jeść mało, ale za to często. Nawet co trzydzieści minut. Gdybym jednak nie czuł się dobrze i nie udałoby mi się wrócić do stanu używalności, zawsze mogłem sięgnąć po kroplówkę. Na chwilę obecną wydawało mi się jednak, że nie będzie to konieczne, bo póki co, wszystko przebiegało zgodnie z planem.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz