6. Porady indywidualne

1.1K 108 51
                                    

Dni mijały, a moja słodko-gorzka rutyna przebiegała zgodnie z planem. Słodka, bo przygotowania do walki były w pełni satysfakcjonujące, czułem, że się rozwijam, miałem ogromne wsparcie od trenerów i najogólniej mówiąc, czułem się gotowy na wojnę. Gorzka... cóż, bo w moim dniu brakowało tylko jednego elementu, który nadałby wszystkiemu barw. Niby tylko jednego, ale za to kluczowego. Tym elementem był oczywiście Eryk. Tęskniłem za nim niemiłosiernie, jednak po rozmowie z Luizą i biorąc pod uwagę to, jak bardzo starałem się nad sobą pracować, czułem, że robię dobrze. Po prostu czułem, że to była słuszna decyzja i że rzeczywiście wyjdzie nam to wszystko na dobre.

Pomimo iż dni mijały mi schematycznie, ten dzień zaczął się odrobinę inaczej. Co prawda nadal miałem w planach trening boksu, jednak tym razem nie jechałem do Spartakusa, a do Oriona.

Orion Białystok — bo pod taką banderą oficjalnie funkcjonował klub — był prawdziwym rajem dla wszystkich zawodników trenujących sztuki walki. Według corocznych plebiscytów, często zajmował pierwsze miejsce w kategorii najlepszego klubu sportów walki w Polsce, a jeżeli nie wygrywał, to znajdował się najdalej na drugim miejscu. Zresztą nie tylko w kraju ogarniała go dobra sława. Przyjeżdżało do niego trenować wielu zagranicznych, topowych sportowców.

W Orionie znajdowało się mnóstwo wielkich nazwisk. Mnóstwo czarnych pasów w brazylijskim jiu jitsu, mistrzowie świata, olimpijczycy... ale tak naprawdę największą chlubą tego miejsca było MMA. Trenowało tam mnóstwo mistrzów z przeróżnych organizacji — krajowych czy światowych. Naturalne zatem było, że cholernie się stresowałem moim pierwszym treningiem wśród takich ludzi. Bałem się, że będą mnie kojarzyć jako tego pedała co bije, o którym jest ostatnio głośniej, niż o wszystkich gwiazdach Oriona razem wziętych.

Chociaż z drugiej strony, nie zamierzałem się niczego wypierać. Zauważyłem, że na samym początku tego cyrku, kiedy tylko byłem pytany o to przeklęte zdjęcie, które wyciekło, zaczynałem się bronić, że to nie ja, że ja to się chcę tylko bić, że wcale nie jestem przegiętą ciotą... Jednak przez ten czas zdarzyło się też kilka, niekoniecznie przyjemnych sytuacji, które dały mi wiele do myślenia. Wszyscy oczekiwali, że na ich życzenie przybiorę wybraną przez nich maskę. Cage Strikers chciało, abym udawał wyzwolonego geja, który co drugie zdanie wymawia nazwę organizacji. Część kolegów z maty chciała, abym przestał być gejem albo ewentualnie potulnie spuścił głowę i przyznał, że jestem jakimś gorszym sortem człowieka. Rodzice chcieli, abym cofnął czas albo ewentualnie zaczął publicznie mówić, że to wszystko nieprawda i jestem najbardziej heterowym z heterowych facetów na całym świecie. Marta chciała, żebym się za siebie wstydził, mimo iż nie zrobiłem nic, za co wstydzić się powinienem. Każdy chciał, abym zatańczył tak, jak mi zagrają. Na szczęście było kilka nielicznych osób, które oczekiwały ode mnie, że będę po prostu sobą.

Musiałem wiele rzeczy przetrawić i przestać być swoim największym wrogiem. Jasne, droga do tego, abym czuł się w pełni komfortowo i mówił bez cienia wstydu o tym, że kocham mężczyznę, była długa i kręta. Pomimo iż od sześciu lat mieszkałem w mieście i radziłem sobie sam, to ideologia rodziców była we mnie zakorzeniona głębiej, niż mi się na początku wydawało. Myślałem, że jestem ponad to. Że rodzice sobie po prostu pogadają, że nie będę ich do niczego zmuszał i będziemy tak sobie żyć szczęśliwi z dala od siebie. Jednak okazało się, że byłem zdystansowany nie tylko ze względu na to, że nie chciałem robić przykrości rodzinie. Byłem wycofany... bo sam wstydziłem się tego, kim jestem. Niby byłem dumny z tego, że byłem w stanie zainteresować sobą takiego faceta jak Eryk, ale nie miałem na tyle odwagi, aby pewnie złapać go za rękę na środku ulicy.

Na szczęście niedawno odkryłem, że uczucie satysfakcji, które towarzyszyło mi za każdym razem, kiedy nie spełniałem oczekiwań ludzi i po prostu byłem sobą, dawało mi sił do działania i nadzieję, że to nie jest mój kres, a jedynie początek.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz