To że nie mogłem trenować, wcale nie oznaczało, że zaburzył mi się grafik. Oczywiście sportowy wycisk nie wchodził teraz w grę, ale miałem mnóstwo innych zadań. Po pierwsze, musiałem sumiennie zajmować się ręką, aby wróciła do pełnej sprawności, a po drugie, spędzałem bardzo dużo czasu w klubie... bo Dawid dostał upragnioną walkę o pas i miał walczyć za miesiąc. Co prawda nie mogłem mu pomagać poprzez bezpośrednie sparingi, ale podpowiadałem, jak tylko mogłem i starałem się być dla niego mentalną ostoją — taką, jaką on zawsze był dla mnie.
Choć nie wiedziałem, czy nadaję się do tej roli, ponieważ sam byłem mentalnie pokołatany i nie do końca wiedziałem, co mam z tym zrobić. Nikomu nie powiedziałem o moich odczuciach dotyczących tego, jak zacząłem postrzegać walczenie na samym szczycie — wśród najlepszych. Nikomu nie powiedziałem też, że chyba zaczyna mnie to przerastać. Nikomu nie powiedziałem, że coś zaczyna zjadać mnie od środka, a ja nie potrafię tego zatrzymać.
Czułem, że znowu zaczynam być podatny na bodźce z zewnątrz i że można dostać się do mojego umysłu. To sprawiało, że byłem na siebie jeszcze bardziej wściekły, bo nienawidziłem słabości. Nie chciałem znowu być jak ten zabłąkany przy leśnej drodze szczeniak w mroźny poranek. Znacznie bardziej wolałem być lwem, królem na swoim podwórku. A czułem, że pękam. Na moim pancerzu pojawiły się rysy, a ja nie miałem pomysłu na to, jak mam go wzmocnić i zarazem powstrzymać postępujące zmęczenie materiału.
Te myśli mnie męczyły i chciałem gdzieś przed nimi uciec. Zazwyczaj wystarczył solidny trening — nie taki, który przyświecał jakiemuś wyższemu celowi — tylko taki, który był po prostu dla mnie. To była ostatnio jedyna rzecz, jaka mnie oczyszczała i której jak na złość nie byłem teraz w stanie wykonywać. Potrafiłem się jeszcze wyluzować, kiedy jeździłem bez celu późnym wieczorem po mieście... niestety z unieruchomioną jedną ręką było to bardziej denerwujące niż kojące, bo nie potrafiłem się poczuć wystarczająco komfortowo.
Na seks też nie miałem ostatnio ochoty...
— Może jakiś szybki numerek zanim pójdziesz? — usłyszałem głos, który wkradł się pomiędzy moje myśli, co sprawiło, że skutecznie zszedłem na ziemię. Popatrzyłem na Kubę jak na kosmitę, zastanawiając się, czy to mój umysł jest tak zdegenerowany i mam jakieś omamy słuchowe, czy to jego ktoś podmienił?
— Co? — zapytałem jedynie głupio.
— Czyli jednak żyjesz — rzucił z cwaniackim uśmiechem.
— Spadaj — bąknąłem, uświadamiając sobie, że po prostu mnie brutalnie wyrwał ze snu na jawie.
— Nie przejmuj się — zaczął łagodnym tonem. — Twoja ręka naprawdę szybko się goi. Nie chcę ci nic obiecywać, ale całkiem możliwe, że będziesz mógł wrócić trochę wcześniej do treningów — dodał pokrzepiająco, myśląc, że to właśnie dlatego jestem taki nieswój, a ja poczułem, jak żołądek przewraca mi się razem z dwunastnicą.
Rozumiałem, że chciał mi po prostu okazać wsparcie. Jednak nie wiedział, że to wbrew pozorom była dla mnie zła wiadomość. To było kuriozalne, ale wolałem usłyszeć coś w stylu: „Nastąpiły komplikacje, będziemy musieli oddalić w terminie twój powrót".
Uśmiechnąłem się zatem słabo w jego kierunku, chcąc pokazać, że jestem wdzięczny.
— Wiesz... jakbyś chciał mnie pocieszyć... — zacząłem wymownie, pamiętając, że muszę z powrotem wejść w rolę i nie pokazywać więcej, że coś mnie trapi.
— Och, widzę, że już ci lepiej — odpowiedział ze śmiechem znacząco. — To się dobrze składa, bo właśnie skończyłem — dodał, mając na myśli, że skończył na dzisiaj zajmowanie się moim nadgarstkiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/116609571-288-k378130.jpg)
CZYTASZ
Osobliwość [boyxboy]
RomansaGej, który walczy w MMA? Przecież cioty nie potrafią się bić! Seria "Osobliwość" to powieść, na którą składają się: Tom 1: Układ kataklizmiczny Tom 2: Aphelium Tom 3: Horyzont zdarzeń Historia może zawierać wulgaryzmy oraz sceny nieodpowiednie dla...