3. Kręgi na wodzie

1K 102 116
                                    

Po zeżarciu opakowania lodów na śniadanie i średnio przyjemnej konfrontacji z człowiekiem, którym szczerze gardziłem... chociaż nie, nazywanie go człowiekiem było obrazą dla całego gatunku ludzkiego. W każdym razie, musiałem udać się do Oriona.

Nie chciałem jednak wpadać tam taki zdekoncentrowany i zirytowany, żeby nie budzić podejrzeń, więc wstąpiłem po drodze do sushi baru... gdzie zapchałem się kolejną porcją jedzenia. Dopiero potem, kiedy zdążyłem już ochłonąć, udałem się do klubu.

Tylko Dawid wiedział o moim planie zemsty, ale nie chciałem go niepokoić, bo czekał go wielki dzień. Zresztą średnio pochwalał moje działania, więc mówiłem mu absolutne minimum.

Kiedy dotarłem na miejsce, wpierw udałem się na samą górę i wpadłem do gabinetu Ali. Jej mąż był wielkim trenerem i perfekcyjnie ogarniał swoich podopiecznych, ale to Alicja zarządzała twardą ręką i zajmowała się biurokracją w Orionie.

— Dzień dobry — powiedziałem pogodnie, kiedy tylko wszedłem do jej gabinetu.

— Cześć, Robert — powitała mnie w podobnym tonie. — Jak samopoczucie? Odpoczywasz?

— Śpię i obżeram się na zmianę. Czyli jest w porządku — stwierdziłem, szczerząc się. — Jeszcze z tydzień i będę musiał zmienić kategorię na ciężką — dodałem żartobliwie.

— Oj tam, trzeba uzupełnić zapasy energii — stwierdziła, machnąwszy dłonią. — Częstuj się — dodała i kiwnęła wymownie na talerz... gofrów z bitą śmietaną i owocami. Walczyłem chwilę ze sobą.

— Ty widzę też dziś na bogato — zauważyłem, przegrywając wewnętrzną bitwę i ostatecznie sięgając po nieszczęsnego gofra. Najwyżej później będę tego żałował.

— Ach, mam nowego asystenta i chyba chciał mi się podlizać — wyjaśniła.

— Jednak?

— No niestety. Nie lubię nie mieć kontroli i powierzać komuś zadań, ale w okresach jak jest taka kumulacja gal i pojedynków naszych chłopaków, to zalewają mnie papiery i nie mam czasu z nimi latać po całym mieście i jeszcze obdzwaniać zainteresowane osoby.

— To raczej dobrze, że ktoś cię trochę odciąży — skomentowałem dyplomatycznie.

— Ten argument ostatecznie do mnie przemówił — uznała. — No dobra, widzę, że masz coś dla mnie — przeszła do konkretów i skinęła wymownie na teczkę, którą ze sobą przyniosłem i położyłem na skraju biurka.

— Oczywiście, co do ostatniego świstka — powiedziałem zadowolony i podsunąłem jej plik dokumentów.

— Super, szkoda, że nie wszyscy tak chętnie przynoszą mi dokumentację i muszę ich potem ganiać przez tydzień — zamarudziła, otwierając teczkę.

Z jednej strony nie było tam nic szczególnego. Parę oficjalnych dokumentów potwierdzających przebieg mojej ostatniej walki i przede wszystkim dokumentacja medyczna, która stwierdzała, że podczas walki nie stała mi się żadna krzywda, a także decyzja o siedmiodniowym zawieszeniu lekarskim.

— Tylko siedem dni — rzuciła pod nosem, komentując dokument, który był na wierzchu.

— Nic mi się nie stało. Trochę mi łydka dokucza, ale zaraz pojadę się tym zająć — powiedziałem, wzruszając ramionami.

W tym momencie do gabinetu wpadł jakiś młody chłopak.

— Pani Alicjo, pani córka czeka na dole i prosiła, żeby na moment pani do niej zeszła — poinformował kobietę, na co ta jedynie westchnęła.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz