16. Ofiara i agresor

1.5K 120 111
                                    

Powoli wracałem do bycia w pełni sobą, choć miałem jeszcze kilka niewyjaśnionych spraw do załatwienia. Przede wszystkim, musiałem pogadać z Markiem i przeprosić go za moje postępowanie. Z pewnością był na mnie wściekły, że zachowałem się tak egoistycznie i dziecinnie przed jego przyszłą żoną. Cholernie zdenerwowałem się, że tak wprost zabroniono mi przyjść z Erykiem jako para. Co prawda i tak nie poszlibyśmy na to wesele razem, jednak mimo wszystko taki oficjalny zakaz był uwłaczający. W tamtej chwili byłem tak bardzo zaślepiony złością, że w ogóle nie brałem pod uwagę faktu, że to wcale nie pomysł Marka. On lubił Eryka i nie miał nic przeciwko temu, że byłem gejem. To była dyrektywa wydana przez rodziców i wiedziałem, że oni cholernie bali się, że narobię im jakiejś siary.

Na tamten moment, po prostu miałem wszystkiego po dziurki w nosie. Teraz musiałem naprawić swoje błędy.

Zacząłem od Dawida, który jedynie machnął ręką, uznając, że już zapomniał o moim zachowaniu i nawet umówiliśmy się na piwo, zapraszając przy okazji jeszcze paru innych kumpli, z którymi ćwiczyliśmy w klubie.

Z Erykiem też wszystko wróciło do względnej stabilności. Po wczorajszej randce obydwaj byliśmy zrelaksowani i nie czuliśmy już napięcia, że zaraz coś może pójść nie tak – choć na dobrą sprawę to nasze spięcia i tak zazwyczaj wychodziły spontanicznie. Co więcej, był piątek, a w perspektywie majaczyło wspólne spędzenie weekendu.

Wpierw jednak miałem jeszcze jedno zadanie do wykonania. Musiałem poprowadzić indywidualny trening samoobrony.

Po obiekcie plątały się dwie sprzątaczki i Antoni odwalał w swoim biurze jakąś papierkową robotę. Poza tym, już wszyscy opuścili halę, zatem zostałem sam na macie, uprzednio zmieniając gi, w którym prowadziłem ostatnie zajęcia, na szorty i przylegający T-shirt.

Rozciągałem się na środku, aby nie ostygnąć, aż wreszcie usłyszałem jakieś poruszenie przed wejściem. Zaalarmowany odwróciłem się w tamtą stronę i dojrzałem Antka w towarzystwie dwóch mężczyzn. Jeden z nich był mnie więcej w wieku mojego trenera, zaś drugi pewnie był jego synem, bo nie mógł mieć więcej niż szesnaście lat.

Antek wychwyciwszy mój wzrok, skinął na mnie ręką, abym podszedł, co posłusznie wykonałem.

— To jest Robert Kwiatkowski. Jest tutaj trenerem jiu jitsu, ale sam ćwiczy też mieszane sztuki walki. Ma dobre podejście do swoich podopiecznych i jestem przekonany, że Julek będzie zadowolony z tej współpracy — przedstawił mnie, mówiąc do drugiego mężczyzny, po czym poklepał pobłażliwie po ramieniu młodszego chłopaka.

— Witam — rzuciłem i skinąłem głową.

— To jest mój kumpel Zbyszek, a to jego syn Julian — przedstawił mi gości Antek.

— Antoni mówił, że już cię wprowadził w temat, tak? — upewnił się mężczyzna.

— Coś tam wspominał — przytaknąłem.

— To dosyć... delikatna sprawa. Jak widzisz, mój syn nadal posiada widoczne ślady po starciu z jakimś gnojem — rzucił z widoczną pogardą i skinął wymownie na swojego syna. Chłopak faktycznie miał na twarzy kilka sińców, ale widać było, że raczej już mu schodziły, co podpowiadało mi, że wcześniej musiał wyglądać dużo gorzej. — Julek to chucherko i z jakiegoś powodu od zawsze przyciągał do siebie nieciekawych typów. Już kiedyś mówiłem mu, żeby się na coś zapisał, ale on uparcie twierdzi, że to nie dla niego. Teraz miarka się przebrała. Musisz go nauczyć się bronić, bo w pewnym momencie go po prostu zabiją — wyjaśnił, a w trakcie jego wyznania zauważyłem, jak wspomniany Julian wywraca oczami niezadowolony ze słów swojego ojca.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz