15. Terapia z cukrzycą w prezencie

1.2K 104 137
                                    

Miesiąc później

Listopad zapanował nad Białymstokiem w całej krasie, więc praktycznie codziennie było tak samo. Siąpiący deszcz, nieprzyjemny wiatr, ogromne zachmurzenie i szybki zmrok. Kombinacja, której wręcz nienawidziłem.

Z drugiej strony to był też okres, w którym mogłem zacząć lekkie treningi. Strasznie się z tego cieszyłem, bo bezczynność na tle fizycznym mnie zabijała. A teraz mogłem z powrotem wrócić do MMA — tak jak chciałem, niezobowiązująco, bo wszystkie ćwiczenia były raczej wprowadzające i mające na celu sprawdzić, na ile jestem w stanie pracować niedawno złamaną ręką. Nikt nie wymagał ode mnie na tym etapie żadnych deklaracji odnośnie powrotu i moich planów zawodowych. Mogłem po prostu zrelaksować się na macie, nie dbając o dietę i nie patrzeć na to, czy umieram po treningu, czy raczej odczuwam umiarkowane przyspieszenie tętna.

— Mam pomysł — zaczął Daniel, kiedy przebieraliśmy się po wieczornych sparingach.

— Oho. Znam ten ton — odpowiedziałem sceptycznie, spodziewając się czegoś głupiego.

— Jest głupi — sprecyzował.

— Nie domyśliłbym się — sarknąłem.

— Ale szlachetny i tylko zrobimy sobie nim dobrze — dodał zdeterminowany, a ja popatrzyłem na niego zrezygnowany. — Do tej pory tylko zamulaliśmy i rozpaczaliśmy jak pizdy — przypomniał. — A Dawid wolałby, żebyśmy się radowali i ruszyli dalej — kontynuował.

— Powiedz wprost, a nie bajerujesz, używając ładnych słów — poprosiłem, mruknąwszy.

— Pamiętasz nasz prezent, jaki mieliśmy mu dać po walce? — spytał.

— Ten karton słodyczy? — upewniłem się, na co Rybicki tylko przytaknął.

— Wzniesiemy dziś toast na jego cześć! Zamiast alkoholu, wpierdolimy wszystko, co tam jest — wymyślił.

— Ale tam jest ze dwadzieścia kilo — zauważyłem z przerażeniem.

— Powiedziałem, że będzie przyjemnie, a nie, że łatwo — stwierdził błyskotliwie.

— Masz pod koniec grudnia walkę — przypomniałem.

— To jeszcze kupa czasu. — Machnął lekceważąco ręką. — To jak?

— Pojebało cię — podsumowałem. — Ale i tak nie mam nic lepszego do roboty — uznałem ostatecznie, wzruszając ramionami.

Rybicki wyszczerzył się zadowolony i klepnął mnie mało delikatnie w plecy. Skończyliśmy się przebierać, a potem poszliśmy na ostatnie piętro, do jednego z pomieszczeń biurowych, gdzie ponad miesiąc temu zakamuflowaliśmy karton wypchany po brzegi wszelkimi słodyczami. Znajdowało się tam kilkanaście rodzajów czekolad w niezliczonej liczbie sztuk, mnóstwo różnorakich batonów, czekoladki, żelki, ciasteczka, kilka litrów słodkich napojów i mnóstwo innych.

Wielu zawodników miało taką tradycję, że przez cały okres przygotowawczy prowadzili restrykcyjny tryb życia i kolekcjonowali słodkości, by potem uczcić nimi walkę — najlepiej zwycięską.

Wpadliśmy na ten pomysł z Danielem, kiedy Dawid dostał oficjalną ofertę walki o pas. Pomyśleliśmy, że to będzie świetna nagroda za wszystkie wyrzeczenia. Jastrzębski już niestety nie mógł zająć się tym wszystkim, więc pomysł, aby w ten sposób jakoś go uczcić może i był głupi... ale słodki. Dosłownie.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz