Siedziałem okrakiem na krześle, z wystawioną w stronę Łukasza dłonią. Było już po osiemnastej i jedenasta gala Cage Strikers miała się zacząć za kilkadziesiąt minut.
Przez ostatnią dobę odbudowałem zapasy energii, a także nawodnienie. Po konsultacji z lekarzem dostałem zielone światło na udział w walce. Byłem już po rozgrzewce, czułem się rewelacyjnie, a obecnie Łukasz owijał moje dłonie specjalistycznymi bandażami. Mogłem zrobić to sam, jednak waga mojego starcia była ogromna. Musiałem zatem dopilnować, aby wszystko było idealne. Nawet taśmy, na które lada moment miałem założyć rękawice do MMA.
Bandaże miały za zadanie zamortyzować każde uderzenie. Przy tak intensywnych i silnych ciosach łatwo było nabawić się kontuzji. O ile wszystko robiło się dobrze i uderzało się profesjonalnie, to nie należało spodziewać się problemów. W walce jednak jest inaczej. Ma się do czynienia z żywym celem i wtedy idealny cios jest na wagę złota. Każde krzywe uderzenie mogło prowadzić do poważnych kontuzji kości śródręcza czy nadgarstków.
Kiedy mój trener boksu skończył, sięgnąłem po rękawice. Chciałem zrobić jeszcze szybki rozruch, aby sprawdzić, czy wszystko jest dopasowane i czy nie czuję jakiegoś dyskomfortu podczas ruchów.
Rękawice do MMA były inne niż te do boksu. Były o wiele lżejsze i miały wycięte dziury na palce oraz otwartą wewnętrzną część dłoni. Nie bez powodu nazywano je też rękawicami chwytnymi, ponieważ dzięki wolnym palcom można było bez problemu złapać przeciwnika, kiedy walka przenosiła się na przykład do parteru.
Zrobiłem szybkie rozeznanie, pouderzałem kilka razy w tarczę i doszedłem do wniosku, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Do rozpoczęcia zostaliśmy w pomieszczeniu, które na co dzień stanowiło jakiegoś rodzaju zaplecze, a które dzisiaj robiło za szatnię mojego zespołu. Oczywiście pomieszczeń było za mało, aby wystarczyło dla wszystkich zawodników, zatem zaraz po mojej walce musieliśmy się wynieść, aby inni, którzy walczyli później, mogli się przygotować do swoich starć.
Gala rozpoczynała się o dziewiętnastej, a zgodnie z rozpiską walczyliśmy z Kamilem jako trzecia para. Na każdy pojedynek przeznaczono pół godziny. Piętnaście minut na walkę na dystansie trzy razy po pięć minut, z minutowymi przerwami pomiędzy rundami, oraz dodatkowe piętnaście na wejście, przedstawienie zawodników, ogłoszenie decyzji i przygotowanie klatki na kolejną rozgrywkę. Zatem zgodnie z rozpiską miałem walczyć o dwudziestej. Byłem przygotowany mentalnie też na taką opcję, że walka mogła zacząć się wcześniej, ponieważ każde starcie niekoniecznie musiało trwać piętnaście minut. Czas ten był umowny i obowiązywał, kiedy żaden z zawodników nie był w stanie przechylić jednoznacznie szali zwycięstwa na swoją stronę. Wtedy, po piętnastominutowym boju, to sędziowie decydowali o wyniku.
Stara zasada głosiła jednak, aby nigdy nie zostawiać wyniku w rękach sędziów. Czasami pojedynki były naprawdę wyrównane, a akcja toczyła się niezwykle szybko, zatem nawet sędziom mogło coś czasem umknąć i mogło dojść do sytuacji, w której ogłoszona decyzja była błędna. To było raczej rzadkie zjawisko, jednak mimo wszystko należało trzymać się reguły, aby walczyć tak, by sędziowie byli niepotrzebni.
Ja miałem dzisiaj taki plan. Nie zamierzałem walczyć pełnych trzech rund. Chciałem jak najszybciej pokonać Kamila czy to przez poddanie, czy chociażby nokaut — choć ta opcja była najmniej prawdopodobna ze wszystkich.
Tuż po dwudziestej do pokoju wrócił Dawid. Wyszedł kilkanaście minut wcześniej, aby zobaczyć rozpoczęcie i ogólnie zrobić rozeznanie w terenie.
— Kurde, tam jest z tysiąc osób — powiedział podekscytowany, a ja spojrzałem na niego z lekkim zaskoczeniem.
— Aż tyle? — zapytałem zdziwiony.
![](https://img.wattpad.com/cover/116609571-288-k378130.jpg)
CZYTASZ
Osobliwość [boyxboy]
RomanceGej, który walczy w MMA? Przecież cioty nie potrafią się bić! Seria "Osobliwość" to powieść, na którą składają się: Tom 1: Układ kataklizmiczny Tom 2: Aphelium Tom 3: Horyzont zdarzeń Historia może zawierać wulgaryzmy oraz sceny nieodpowiednie dla...