17. Nowy poziom hipokryzji

1.3K 129 65
                                    

Kolejne trzy tygodnie przeleciały mi niczym strzał z bicza. Trenowałem, pracowałem, spędzałem czas z Erykiem lub znajomymi z klubu i tak sobie powoli żyłem.

Mimo iż raczej wszystko przebiegało rutynowo, to zdarzyło się kilka rzeczy, które wprowadzały odrobinę ekscytacji czy też niepokoju. Czyli chyba jednak nie mogłem tego okresu określić do końca zastojem.

Pomysł Luizy z kursem samoobrony dla kobiet został pozytywnie rozpatrzony przez Antoniego, zatem dostałem zielone światło na rozpoczęcie tego projektu. Wiedziałem, że Demińska z przyjemnością mi pomoże w realizacji i raczej nie rozpatrywałem scenariusza z porażką. Jednak odzew i tak mnie zaskoczył. Nie byłem pewny, czy faktycznie tego rodzaju kurs był aż tak atrakcyjny, czy to była w pełni zasługa siostry mojego chłopaka i jej niewyobrażalnej siły perswazji.

Miałem w planach stworzyć maksymalnie dwudziestoosobową grupę, jednak chętnych dziewczyn było tak wiele, że szybko musiałem podjąć decyzję o utworzeniu drugiej grupy. Co więcej, musiałem w to wszystko wciągnąć Dawida, który bardzo się ucieszył z dorywczej pracy, w której miał trenować młode, ładne dziewczyny.

Byłem cholernie podekscytowany tym przedsięwzięciem i nie mogłem się doczekać, aż w poniedziałek oficjalnie ruszymy z serią warsztatów.

Przybyło mi także trzech indywidualnych podopiecznych, którzy o dziwo kierowali się wręcz bliźniaczymi powodami, aby zacząć trenować. Wszyscy trzej byli mężczyznami w różnym wieku i chcieli rozpocząć na nowo swoją przygodę z jiu jitsu. Cała trójka trenowała tę sztukę walki w przeszłości, jednak z różnych powodów porzuciła treningi, a teraz chciała zacząć ćwiczyć na nowo. W ich przypadku nie chodziło o brak umiejętności, a o zastój. Nie potrzebowali zaczynać wszystkiego od nowa, ale trening z bardziej zaawansowanymi grupami też niekoniecznie im odpowiadał. Potrzebowali po prostu odświeżyć sobie to, co już potrafili, a moim zadaniem było im w tym pomóc.

Nadal też trenowałem Juliana. Przez trzy tygodnie chłopak naprawdę się rozkręcił i zachęcałem go, aby dołączył do którejś z moich grup, jednak z uporem maniaka odmawiał, twierdząc, że wystarczą mu spotkania ze mną. Nie narzekałem, bo bardzo go polubiłem, jednak wiedziałem, że mógłby się bardziej podszkolić w starciach z różnymi partnerami, a za co tym idzie, różnymi charakterami. Julian najwyraźniej jeszcze nie był gotowy na taki krok, więc nie naciskałem, ale często zagadywałem go w tym temacie, uświadamiając go, że bez problemów poradziłby sobie w grupie początkującej, którą też zacząłem prowadzić z początkiem października.

Kolejnym, najbardziej dla mnie podniecającym, zdarzeniem z życia zawodowego był telefon od Cage Strikers. Sławek oświadczył, że chętnie by mnie zobaczyli w klatce i jeżeli podejmę rękawicę, to zawalczę na gali w połowie grudnia. Oczywiście się zgodziłem. Nawet przez ułamek sekundy się nie zawahałem.

Najprościej mówiąc, mój grafik bardzo się wypełnił. Oprócz wielu zobowiązań jakie posiadałem z tytułu bycia trenerem jiu jitsu, musiałem jeszcze solidniej przyłożyć się do treningów. Co prawda jeszcze nie znałem swojego przeciwnika, jednak to raczej była kwestia kilku dni, ewentualnie tygodnia.

Po ostatniej wygranej natychmiast rozochociłem się na więcej. Jako że nie byłem do końca zadowolony ze swojego debiutanckiego występu, od dwóch tygodni już pracowaliśmy nad moimi mankamentami. Wiedziałem, że do grudnia będę w totalnym sztosie i rozniosę kogo trzeba, aby i tym razem wyjść z oktagonu z nienaruszonym rekordem po stronie porażek.

W życiu prywatnym nie działo się aż tak wiele. Ale z tego akurat byłem zadowolony, bo nie potrzebowałem jakichś ekscesów z Erykiem. Było nam ze sobą po prostu dobrze i chyba żaden z nas nie chciał tego zmieniać.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz