11. Zderzenie galaktyk

1.2K 106 115
                                    

Byliśmy już zaledwie około stu kilometrów od Białegostoku, a ja z ulgą stwierdzałem, że wracają do mnie fragmenty z wczorajszego dnia. Pamiętałem już całą drogę na halę, pamiętałem rozgrzewkę, ba! Pamiętałem nawet wszystko, co działo się w klatce do momentu, w którym oberwałem łokciem pod koniec pierwszej rundy. Wspomnienia tego co działo się potem, były niestety nadal w większości mgliste i niepełne. Nie pamiętałem na przykład w ogóle drugiej rundy ani tego jak wygrałem. Nie pamiętałem, co czułem, kiedy sędzia przerwał walkę ani kiedy mój nadgarstek powędrował do góry. Przynajmniej miałem pewność, że nikt mnie nie okłamuje, bo Luiza faktycznie wszystko nagrywała i podzieliła się ze mną tym wideo.

Oglądanie scen, w których brało się udział, i których w ogóle się nie pamiętało, było... dziwne. Niby wiedziałem, że to ja. Ten człowiek wyglądał jak ja, poruszał się jak ja i to co robił, przypominało coś, co też mógłbym robić ja. Niepokojące było, że nic z tego nie pamiętałem. Zupełnie jakbym oglądał swojego brata bliźniaka.

— Cisza! — zarządziłem w pewnym momencie, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Dałem się namówić (za pomocą nalegania Sławka) na wywiad. Od wczoraj dobijało się do mnie mnóstwo dziennikarzy, którzy prosili o komentarz po walce. W końcu uległem jednemu, najbardziej rzetelnemu i najpopularniejszemu, i mieliśmy pogadać przez Skype. Właśnie dzwonił. — Nie naróbcie mi siary — poprosiłem błagalnym tonem swoich towarzyszy. A byli ze mną Dawid, Antek i Marek, który uciekł od Luizy i jej koleżanek, a które jechały drugim autem.

— Dzień dobry — rzuciłem do telefonu, trzymając go na wyprostowanej ręce tak, aby w kadrze znajdowała się moja posiniaczona twarz. Wczoraj wyglądałem znacznie gorzej, więc nie było sensu ukrywać się przed mediami.

— Cześć, Robert! — zaczął Filip Wolanowski, redaktor naczelny jednego z branżowych serwisów poświęconych sportom walki. — Jak samopoczucie? — zapytał na wstępie.

— Nie narzekam — odparłem, uśmiechając się.

— Nic dziwnego. Udowodniłeś wczoraj wszystkim, jak ogromną można mieć wolę walki — stwierdził.

— Można tak powiedzieć — przytaknąłem.

— Dobra, to zanim zaczniemy, to powiem ci tylko, że po zakończeniu naszej rozmowy zmontuję ten wywiad i podeślę ci do akceptacji, także nie zastanawiaj się za bardzo nad odpowiedziami. Będziesz miał jeszcze do nich wgląd. Może być?

— Brzmi sprawiedliwie.

— Świetnie. Bez zbędnego gadania zatem, bo wczoraj mnóstwo się wydarzyło, a ja mam przez to ogrom pytań. Dzięki w ogóle, że zgodziłeś się ze mną porozmawiać — powiedział przyjaźnie.

— Nie ma sprawy.

— Na początku powiedz naszym widzom i czytelnikom, jakie są twoje pierwsze wrażenia po wczorajszej walce? Doszły mnie takie plotki, że podobno niekoniecznie pamiętasz, co się wczoraj stało. Możesz to zweryfikować?

— Kto ci tak bezczelnie nakłamał? — zapytałem prześmiewczo. — Pamiętam wszystko idealnie, każdy ruch, każdą kroplę krwi... — zacząłem patetycznym tonem. — Nie no. Moje pierwsze wrażenia były takie, że ich nie miałem — zacząłem poważniej, kiedy mój rozmówca skończył chichotać. — Obudziłem się rano w hotelu i byłem kompletnie zdezorientowany. Nie wiedziałem, co się stało i kiedy mój kolega poinformował mnie, że wygrałem, jakoś ciężko było mi w to uwierzyć... zwłaszcza, gdy zobaczyłem się kilka minut później w lustrze — dodałem żartobliwie na koniec. Wyglądało na to, że gdy wypowiadałem się publicznie, zaczynałem sypać żartami. Nie było to tak, że starałem z siebie zrobić na siłę jakiegoś mega zabawnego faceta i nie wiadomo kogo. Po prostu denerwowałem się. A kiedy się denerwowałem w sytuacji publicznej... próbowałem to zamaskować humorem. To pewnie dawało przekłamany obraz na temat mojej osoby. Przecież wcale nie byłem taki zabawy na co dzień i nie wtykałem żartu w co drugie zdanie.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz