3. Zastosowanie boksu w prawdziwym życiu

1.1K 109 107
                                    

— Tylko nie kurwą... — zaprzeczyłem, po czym bez ostrzeżenia zamachnąłem się i posłałem mu soczystego sierpowego na twarz.

Kurdupel zatoczył się pod wpływem siły mojego uderzenia i zrobił parę kroków w tył, dla utrzymania równowagi. Kiedy zatrzymał się kilka metrów ode mnie, nastąpiła chwilowa, bardzo niepokojąca cisza.

Chyba był w szoku, że mimo wszystko odważyłem się podnieść na niego rękę.

Nie zdążyłem się jednak dokładniej nad tym zastanowić, bo w ułamku sekundy znalazł się obok i oddał mi... ze sporą nawiązką.

Siła uderzenia, z pozoru niegroźnego (ze względu na swoje gabaryty) chłopaczka, była zatrważająca. Moją szczękę przeciął promieniujący ból i aż obróciłem się o dziewięćdziesiąt stopni. Tym razem to ja byłem zaskoczony. Że mi oddał... i że zrobił to z taką siłą.

Zamrugałem w lekkim szoku i z furią wypisaną na twarzy po prostu się na niego rzuciłem. Jako że byłem znacznie większy, natychmiast upadł pod wpływem mojego ciężaru, co wykorzystałem, przejmując nad nim kontrolę w dosiadzie. Kiedy już go unieruchomiłem, zacząłem niczym w amoku okładać go pięściami. Atakowałem go potężnymi cepami, ale nawet nie jęknął. Przyjmował ciosy po mistrzowsku, próbując przy tym, co było dla mnie niepojęte, oddawać!

Chyba nie spodziewałem się, że będzie próbował na mnie parterowych sztuczek, więc w ogóle nie zabezpieczyłem się pod tym kątem. Okazało się to być ogromnym błędem, bo mój przeciwnik wybił w pewnym momencie biodra do góry, co sprawiło, że przeturlałem się nad nim i zanim zdążyłem się podnieść, zaatakował mnie zza pleców.

Czułem, że próbował zacisnąć swoje przedramiona na mojej szyi, jednak moje przeważające atuty fizyczne pozwoliły mi na wyswobodzenie się z jego uścisku. Na odchodne poczęstowałem go soczystym łokciem. Posłałem go kompletnie w ciemno, jednak poczułem, że natknął się na twarz mojego rywala. Stracił chyba przez to na moment rezon, bo jego ramiona jeszcze bardziej się rozluźniły, przez co mogłem wstać. Nie zdążyłem jednak nic zrobić, bo jakimś cudem... on też już zdążył wstać. Jakby się skurwiel teleportował!

Zamarliśmy na moment w bezruchu i jakby na jakiś niewidzialny sygnał ponownie na siebie natarliśmy. Zamachnąłem się kolejnym sierpem, jednak chłopak zrobił skuteczny unik, posyłając mi mocny cios na korpus. Skrzywiłem się nieznacznie i z prędkością światła posłałem mu cios prosty, który na szczęście dosięgnął swego przeznaczenia, bo poczułem, jak moja pięść spotyka się z twarzą dresa.

Szybko mi oddał, za co ja też nie pozostałem dłużny, więc kontynuowaliśmy tę szarżę, której żaden z nas ani myślał przerwać.

Przez adrenalinę praktycznie nie odczuwałem bólu i minęło kilka chwil, nim zorientowałem się, że krew spływa mi po policzku.

Wiedziałem, że nie mogę przegrać tej potyczki. Nie z kimś takim! Jednak jakimś cudem ten karzeł zdawał się niewzruszony moją postawą. Z naszej dwójki to chyba jednak ja byłem bardziej zaskoczony, bo z pewnością nie spodziewałem się po nim takiej siły. Poza tym, chyba musiał coś trenować, bo jego ciosy i małe czary mary w parterze nie mogły być kwestią przypadku ani wynikiem jakichś amatorskich, osiedlowych bójek.

— Zaczekaj — zawołał w pewnym momencie i wystawił przed siebie obronnie dłoń. Jego spokojny ton i ten niespodziewany gest faktycznie sprawiły, że znieruchomiałem. Jednak nie dlatego, że go posłuchałem, a najzwyczajniej dlatego, bo mnie zaskoczył.

Po chwili byłem świadkiem, jak wyciąga z kieszeni telefon i go odbiera.

— Nie teraz, jestem zajęty — rzucił całkiem normalnie. Jakby w ogóle nie toczył ze mną przed momentem walki na śmierć i życie. — Okej. — Potaknął. — To wpuść go do środka i daj mu coś do jedzenia. Lubi płatki z mlekiem — zrobił pauzę, prawdopodobnie przysłuchując się odpowiedzi swojego rozmówcy. — Zaraz wrócę, to się nim zajmę. Dzięki — zakończył, po czym wsadził z powrotem smartfona do kieszeni i spojrzał na mnie. — To na czym skończyliśmy? — zapytał o wiele groźniej.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz