19. Punkt libracyjny

1.5K 123 37
                                    

To była jedna z tych leniwych niedziel, podczas których zazwyczaj zalegaliśmy z Erykiem na kanapie i robiliśmy sobie filmowy maraton. Taki był plan i na tę niedzielę, jednak przez pół dnia totalnie nie potrafiliśmy się zebrać, żeby wybrać film, bo Eryk miał ciągle jakieś zajęcie. A to coś gotował w kuchni, a to pracował na laptopie, a to szukał czegoś w dokumentach... Gdy w końcu znalazł czas, aby rozwalić się obok mnie, dostałem wiadomość od Dawida, w której poinformował mnie, że w końcu oficjalnie ogłoszono moją walkę.

Tak więc spędziłem kolejne godziny na wyłapywaniu najświeższych artykułów, w których rozpisywano się na temat mojego pojedynku z Bryczewskim.

— Ja pierdole... co za upośledzony koleś — rzuciłem w pewnym momencie niedowierzająco, kiedy przeczytałem najświeższy post Tomka, jaki opublikował na swoim fanpejdżu.

— Co jest? — zaciekawił się Eryk.

— Posłuchaj tego — zacząłem i odchrząknąłem. — Czas na kolejne starcie! Choć może powinienem był napisać, że kolejną formalność, bo Cage Strikers postawiło na mojej drodze jakiegoś białostockiego leszcza, o którym nikt nigdy nie słyszał. Cóż, niech się pocieszy frajer swoimi pięcioma minutami sławy, bo po grudniowej walce wróci do tej samej dziury, z której wypełzł — przeczytałem.

— Co za pojeb. Ja rozumiem, że szum medialny i te sprawy, ale żeby wyzywać kogoś, nawet nie widząc go na oczy? — odparł zażenowany Demiński.

— Cały Tomek Bryczewski. Cóż... od teraz do grudnia będę w samym środku gównoburzy — stwierdziłem z zawodem.

Potrzebowałem ogromnych pokładów cierpliwości. Już teraz miałem ochotę pocisnąć mu jakimś stosownym komentarzem, a przez moją głowę przebiegało dziesiątki ripost... ale musiałem być twardy. Musiałem utrzymać się przy postanowieniu, że nie zareaguję na żadną zaczepkę, bo gdybym coś odpyskował, byłoby tylko gorzej. Nie miałem co liczyć na to, że gdy go zignoruję, to mu się znudzi wypisywanie głupot, ale uważałem, że mimo wszystko nie warto było tracić nerwów na takiego typa.

— Zlej go — polecił nonszalancko Eryk.

— Taki mam zamiar — odparłem.

Kolejną godzinę nadal poświęciłem na analizę artykułów. Znalazło się już nawet kilka typowań i, o dziwo, nie wszyscy specjaliści obstawiali wygraną mojego przeciwnika. Póki co, głosy rozkładały się po równo, co niesamowicie mnie podniosło na duchu, bo dotarło do mnie, że nie jestem aż takim szarakiem w szeregach MMA. Co prawda nie proszono mnie jeszcze o wywiady, ale moja pierwsza walka rozniosła się sporym echem i co niektórzy kojarzyli już moje nazwisko.

— Z jednej strony cieszę się, że od jutra rozpoczynam przygotowania, a z drugiej, znowu zacznie się życie według ściśle określonego grafiku — rzuciłem luźną myślą w którymś momencie. — Nie lubię żyć pod dyktando... no ale taka już moja dola — narzekałem. — Eryk?

— Co? — Spojrzał na mnie zaskoczony, odrywając wzrok od swojego komputera.

— Słuchasz mnie? — zapytałem rozbawiony.

— Przepraszam, zamyśliłem się — powiedział z westchnieniem.

— Wszystko okej? Jesteś jakiś... cichy — zauważyłem. Jak o tym zacząłem myśleć, to dotarło do mnie, że Eryk był cichy już od wczoraj. Na początku założyłem, że nie chciał mnie w żaden sposób drażnić, ale właśnie zdałem sobie sprawę, że niekoniecznie chodziło o mnie.

— Tak, tylko... — zawiesił sugestywnie głos.

— Tylko co? — dopytałem.

— Muszę z tobą o czymś porozmawiać — wyznał w końcu z poważną miną.

Osobliwość [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz