Rozdział 11

929 78 84
                                    


Pov. Stark

Przewracałem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Wciąż miałem w głowie słowa chłopca i skręcało mnie w środku, gdy o tym pomyślałem. "Chcę do domu". On tęskni. Tęskni za Hydrą. Tęskni za tymi ludźmi. Tylko dlaczego? Nie był tam dobrze traktowany. Widziałem przecież w jakim stanie przyszedł po treningu. Widziałem jak zareagował na tego blondyna. A przynajmniej na początku. Zdawał się bać tego, co czeka go w gabinecie tego człowieka. Ale później... w furgonetce, kiedy usiadł obok dzieciaka... Peter od razu rozluźnił się i rozpromienił, zupełnie jak małe dziecko, kiedy widzi mamę. To wszystko nie trzyma się kupy. Przecież to jest Hydra. Okrutna, zimna i bezwzględna Hydra, która na pewno nie bawi się w tworzenie dziecku z amnezją kochającej rodziny. Oni robili to w jakimś konkretnym celu. Wiem, że ich zwykłe metody to tortury i zastraszanie. Tak jak z Buckym. Chcieli wzbudzić w nim strach. Żeby był absolutnie posłuszny. Ale on uciekł. Nie udało im się i...

Nagle mnie olśniło. Bucky uciekł. Nienawidzi Hydry. Gdyby tylko mógł, zabiłby ich wszystkich. Zwiał przy pierwszej okazji i na pewno nie wahałby się ani chwili, gdyby ktokolwiek chciał, żeby ją zniszczył. Dlatego robią to wszystko. Strach nie jest tak silnym uczuciem jak miłość i przywiązanie. Chcieli, żeby Peter myślał, że Hydra jest jego domem. Jego rodziną. Wiedzieli, że nie dopuści się zdrady. Nie ucieknie. Będzie bezwzględnie posłuszny, lojalny i oddany sprawie, tkwiąc w przekonaniu, że wszystko co robi, robi żeby chronić swoją rodzinę. Ludzi, których kocha. Jest przekonany, że Hydra jest jego domem, a wszystko co robią jest dobre. Dlatego nie chce mi uwierzyć. Dlatego mi nie zaufa. W końcu w jego oczach jesteśmy potworami, które go porwały, oddzieliły od rodziny, a na dodatek bezustannie usiłują zniszczyć jego dom. Jest przekonany, że robimy coś złego. A poza tym... on tęskni. Po prostu tęskni za "domem". Za bazą Hydry, której pewnie ani razu nie opuścił od straty pamięci. To jedynie co zna. Spędza tam tak naprawdę całe swoje życie i nie wyobraża sobie świata, w którym mogłoby być inaczej. Na dodatek... ten jego przełożony. Czy to jego wolał, kiedy Nat wbiła strzykawkę w jego ramię? On... traktuje go jak ojca? Skoro tak, to niby dlaczego mówił do niego "sir", albo per "pan"? Dlaczego nie mówił po prostu "tato"? Choć z drugiej strony... gdyby mówił do niego "tato", byłoby to dla mnie dużo bardziej bolesne. Ehh, to wszystko nie ma sensu.

-Jarvis, czy Peter śpi?- zapytałem cicho, przerywając ciszę, która zaczynała mi powoli doskwierać.

-Nie, sir- odparła sztuczna inteligencja, swoim jakże beznamiętnym tonem. Zamknąłem oczy i westchnąłem ciężko. Nie może spać. No jasne. Ciekawe czy w ogóle uda mu się zasnąć. To jego pierwsza noc, której nie spędza w bazie Hydry. Poza "domem". Jest przerażony. Nic dziwnego, że nie śpi.

-Co robi?- mruknąłem w końcu.

-Płacze, sir.

Zagryzłem lekko dolną wargę. Leży tam i płacze. I tak pewnie całą noc. Nie może zmrużyć oka, zastanawiając się pewnie, jakie okropieństwa dla niego szykujemy. Wątpię, by uwierzył mi, gdy mówiłem, że jest bezpieczny i nie zamierzamy go krzywdzić. Ehh, powinienem tam iść. Powinienem go przytulić i siedzieć przy nim, aż spokojnie uśnie. Ale czy on może spokojnie spać, kiedy jest w obcym miejscu, na dodatek otoczony swoimi "najgorszymi wrogami"? Przecież to dziecko. Tylko dziecko.

-Zjadł kanapki?

-Nie, sir.

Znów ciężki westchnąłem. Nic nie jadł. Musi być głodny. Czemu nie chce jeść? To ma być jakiś rodzaj buntu? Pokazania mi, że nie mam nad nim władzy? Uznał, że nie będzie jadł, żeby... co? Co chce tym osiągnąć? Jeśli nie zacznie jeść, w końcu będę musiał go uśpić i podać mu kroplówkę. Przecież nie mogę pozwolić, żeby się całkiem odwodnił. Dzieciak musi zacząć jakąkolwiek współpracować. Ehh, a może w końcu ustąpi? Może porządnie zgłodnieje i wtedy się złamie? Nie. Hydra go wychowała. A ludzie Hydry są nie do złamania.

Without pastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz