Pov. StarkOtworzyłem oczy, wydając z siebie cichy jęk. Wszystko mnie bolało. Miałem wrażenie, że coś wgniata mnie w materac. Chciałem się podnieść, ale nie byłem w stanie. Zamiast tego, znów jęknąłem słabo i naprężyłem klatkę piersiową. Zacisnąłem usta, wypuszczając z siebie ciche sapnięcie. Naprawdę mnie bolało.
-P-Petey...- spróbowałem powiedzieć, ale ostatecznie nie wydałem z siebie żadnego dźwięku, a jedynie poruszyłem ustami.
Mój wzrok padł na chłopca, który siedział skulony w nogach łóżka. Choć byłem wykończony, otworzyłem szeroko oczy. On... wyglądał jak wtedy. Zupełnie tak jak wtedy. Znów miał dziecięcą twarz i loczki. Nie miał małej blizny na policzku. Nie miał żadnych blizn. Tylko czerwone od płaczu oczy i sińce pod nimi. Uniósł brwi, gdy zobaczył, że się obudziłem.
-T-Tato!- rzucił, natychmiast podchodząc do mnie i wtulając się w moją klatkę piersiową- t-tatusiu...- zapłakał, drżąc nieopanowanie. Skrzywiłem się z bólu, ale nie zaprotestowałem. Jego dziecięcy głosik sprawił, że kompletnie oniemiałem. Zamrugałem. Co... co się działo? Czemu on... dlaczego...
-Oh... przepraszam...- zaczął słabo Peter, odrywając się ode mnie. Posłał mi nikły, niepewny uśmiech przez łzy, po czym pochylił się nad urządzeniem przy łóżku i wcisnął odpowiedni przycisk, zwiększając mi niedo dawkę morfiny, po czym kolejnym przyciskiem powiadomił personel, że się obudziłem. Już tyle razy lądował w szpitalu, że wiedział doskonale jak to się robi. Niemalże natychmiast poczułem ulgę.
-Jak się pan czuje?- wyszeptał, ewidentnie zawstydzony poprzednim wybuchem czułości. Zmusiłem się do uniesienia kącików ust i lekkiego skinienia. Wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po policzku. Peter złapał moją dłoń i przytulił się do niej.
W tym momencie, do sali wszedł lekarz. Drobnym, delikatnym zaciśnięciem palców dałem chłopcu znak, by został tam gdzie był.
Mężczyzna stanął nade mną i poświecił mi latarką po oczach. Skrzywiłem się.
-Jak się pan nazywa?- spytał, choć dobrze mnie znał. Zamknąłem na chwilę oczy.
-T-Tony... Stark...- sapnąłem.
-Proszę o pełne imię i nazwisko- oznajmił. Zacisnąłem usta, sapiąc cicho z bólu.
-A-Anthony... Edward S-Stark...- wymamrotałem.
-Wie pan, jaki mamy dzień, panie Stark?- spytał lekarz. Jęknąłem cicho.
-Wtorek?- szepnąłem.
-Czwartek- mruknął mężczyzna- miał pan operację, był pan nieprzytomny niecałe dwa dni, ale teraz pański stan jest stabilny. Podajemy panu dożylnie morfinę i leki przeciwbólowe. Ma pan rozległe oparzenia na plecach i udach, ale wystarczyły opatrunki i...
-Oparzenia?- spytałem cicho- ja... o-on mnie postrzelił i...- zacząłem słabo.
-Panie Stark, nikt pana nie postrzelił. Był wybuch. Nie zdążył pan uciec. Nie pamięta pan?- zdziwił się mężczyzna. Rozchyliłem lekko usta, wciągając powietrze- no dobrze, zlecę jeszcze tomografię i przyślę do pana psychiatrę. Gdyby pan czegoś potrzebował, Peter na pewno mnie wezwie. Nie odstępuje pana na krok, prawda?- rzucił, posyłając zapłakanemu chłopcu drobny uśmiech. Młodszy pokiwał lekko głową, ściskając moją dłoń.
Lekarz wyszedł, zostawiając nas samych. Zamrugałem powoli, przesuwając wzrok na Petera. Uśmiechnąłem się do niego słabo.
-Zdążyłby pan uciec- wyszeptał. Łzy spływały po jego policzkach. Zapłakał, zaciskając palce na mojej ręce- p-pan mnie zasłonił. D-Dziękuję. Ja... nie powinienem tam iść. P-Powinienem pana słuchać i... p-powinienem zostać. H-Hydra, oni...- zaszlochał. Zmarszczyłem lekko brwi. Pokręciłem głową.

CZYTASZ
Without past
FanficNie pamiętam. Bardzo chciałbym pamiętać, ale nie pamiętam. Nie pamiętam mojej rodziny. Nie pamiętam, jak rozróżniać przyjaciół i wrogów. Nie pamiętam, kto mnie kocha, a kto oszukuje. Nie pamiętam, czym jest dobro, a czym zło. Nie pamiętam, jak się b...