Pov. StarkPatrzyłem przez chwilę na dzieciaka, który siedział na łóżku, z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej i oplatecionymi dookoła nich drżącymi rękami. Miał łzy w oczach i widocznie nawet mnie nie zauważył, za bardzo pogrążony w swoich myślach. Nie płakał. Nie pozwolił żadnej łzie na spłynięcie po policzku, ale widziałem, że w tej chwili jest to dla niego naprawdę trudne. Był roztrzęsiony i sprawiał wrażenie tak... kruchego. Wyglądał zupełnie tak, jakby jeden podmuch wiatru był w stanie zmieść go z powieszchni Ziemi. No tak. Czego ja się niby spodziewałem, zamykając tutaj piętnastolatka? Przecież to tylko dziecko. To dla niego za dużo. Boi się. Nie wie, co chcemy mu zrobić. Nie wie, czy jest tu bezpieczny, czy za chwilę ktoś go nie skrzywdzi. Nie wie, czego się spodziewać po swoich "największych wrogach", którzy uwięzili go w swojej bazie.
Jednak w momencie, w którym dzieciak mnie zauważył, szybkim ruchem otarł oczy i posłał mi lodowate, nienawistne spojrzenie. W mgnieniu oka przestał sprawiać wrażenie kogoś, kto się boi. Nie. Teraz jasno pokazuje całym sobą, że nienawidzi mnie i gardzi całą moją osobą. Najwidoczniej nie zamierzał nic powiedzieć, więc to ja zacząłem.
-Ehm... przyniosłem ci coś do jedzenia- powiedziałem cicho, podchodząc do szyby. Przeszło mi przez głowę, żeby do niego wejść i porozmawiać z nim normalnie, a nie przez szybę. Szybko jednak dotarła do mnie smutna prawda. Przecież on by się na mnie rzucił przy pierwszej okazji, a potem zwiał, żeby jak najszybciej wrócić do Hydry. Otworzyłem więc specjalne okienko, przez które wsunąłem tacę do środka. Peter jedynie obrzucił ją tęsknym spojrzeniem, ale nie pofatygował się, żeby po nią wstać. Westchnąłem cicho i pokręciłem głową, ale mimo wszystko postanowiłem go nie ponaglać. Może zje, kiedy zostanie sam.
-Gdzie jest mój mundur?- spytał oskarżycielskim tonem młodszy. Przez chwilę milczałem, starając się zrozumieć o czym on mówi. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecież kazałem przebrać Petera. Nie mogłem patrzeć na ten przeklęty mundur Hydry, więc w efekcie chłopiec siedział tu ubrany w szare, dresowe spodnie, koszulkę i czarną bluzę.
-Em... był mokry, więc... zmarzłbyś- skłamałem niemrawo. Nastolatek zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Chyba mi nie uwierzył, ale to nie miało znaczenia. Patrzenie na Petera ubranego w ten sposób było wręcz bolesne. A poza tym... przypominało mi o tamtej sali...
-Kiedy go odzyskam?- mruknął w końcu, dość niepewnie, jakby nie wiedział, czy nie postanowię zrobić mu krzywdy za to pytanie. Westchnąłem ciężko.
-Nie odzyskasz- powiedziałem stanowczo, zresztą zgodnie z prawdą, na co chłopak jedynie zacisnął dłonie w pięści i spuścił wzrok. Nie odezwał się, widocznie uznając, że dyskusja ze mną nie ma najmniejszego sensu, ale widać było, że taki stan rzeczy mu nie odpowiada.
Zacząłem zbierać myśli i zastanawiać się, od czego mógłbym zacząć jakąkolwiek rozmowę. Co mam mu powiedzieć? "Wiesz, Pete, to wszystko w co wierzyłeś to kłamstwo. Świat w którym żyjesz nie istnieje. Ale nie martw się, możesz teraz tu zamieszkać". Myślę, że za tak błyskotliwą uwagę nie mógłbym liczyć na nic więcej, niż pogardliwe spojrzenie i może cichy, szyderczy chichot.
-I tak nic wam nie powiem- smętny głos nastolatka przerwał ciszę. Posłałem mu zdezorientowane lekko spojrzenie. Peter wbijał we mnie twardy wzrok, jakby chciał mi udowodnić, że nie jestem w stanie go złamać. Pomimo tego, że to on siedział w celi, zachowywał się tak, jakby górował nade mną i pysznił się zwycięstwem.
-Co?- mruknąłem. Peter przewrócił oczami, wyglądając przy tym jak typowy, znudzony nastolatek.
-Bez względu na to, co mi zrobicie, nic wam nie powiem, więc możecie od razu mnie zabić- oznajmił beznamiętnym tonem. Jakby to, czy faktycznie zdecydujemy się na jego śmierć nie miało dla niego żadnego znaczenia.

CZYTASZ
Without past
FanficNie pamiętam. Bardzo chciałbym pamiętać, ale nie pamiętam. Nie pamiętam mojej rodziny. Nie pamiętam, jak rozróżniać przyjaciół i wrogów. Nie pamiętam, kto mnie kocha, a kto oszukuje. Nie pamiętam, czym jest dobro, a czym zło. Nie pamiętam, jak się b...