Pov. PeterPatrzyłem z przerażeniem na mężczyznę przede mną. On z kolei przyglądał mi się ze swego rodzaju znudzeniem, pomieszanym z gniewem. Jakby był po prostu niezadowolony. Niezadowolony, że dowiedziałem się czegoś, czego absolutnie nie powinienem się dowiedzieć.
-Nie powinieneś myszkować, Peter. To bardzo niegrzeczne. Wiele razy powtarzałem ci, żebyś lepiej trzymał się swojego miejsca i nie wychylał, bo to się źle skończy, prawda?- wzdrygnąłem się, na lodowaty ton jego głosu. Ja... czułem naraz tyle emocji... gniew, ból, strach, smutek, poczucie zdrady, winy... czułem się wykorzystany i samotny jak jeszcze nigdy. A najbardziej przerażało mnie to, że... że przez dwa lata żyłem spokojnie z ludźmi, o których nie miałem kompletnego pojęcia. Oni... oni wszyscy udawali. On... pan Aristov... człowieka dla którego zrobiłbym wszystko... on udawał.
-Kim... kim wy jesteście?- wyszeptałem. Mężczyzna zaśmiał się cicho i postawił kilka kroków w moją stronę. Odruchowo zacząłem się cofać, przełykając nerwowo ślinę.
-Zabawne jest to, że za każdym razem mówisz dokładnie to samo, Peter- powiedział. Zmroziło mnie. Jak to... za każdym razem? Czyli że ja... ja już kiedyś... dowiedziałem się? A oni... oni zaczynali to od nowa? I to dlatego... Stark mówił... dwa i pół roku. Dwa i pół. A ja...
Spojrzałem na niego z przerażeniem i pokręciłem gorączkowo głową.
-N-nie... to...
-"... niemożliwe, nie wierzę ci"- dokończył za mnie starszy i parsknął cichym, szyderczym śmiechem, widząc moje przerażone spojrzenie, po czym bezceremonialnie podszedł do biurka i wcisnął mały, czerwony guzik, uprzednio zdejmując z niego plastikowe zabezpieczenie przed przypadkowym uruchomieniem... czegoś. Moja dolna warga zadrżała, a po moich policzkach spłynęło kilka łez. W tym momencie poczułem, że smutek i przerażenie zaczyna przeradzać się w gniew. Moja rodzina... przeklęta Hydra... oszukiwali mnie. Okłamywali i wykorzystywali. Jak nic nie warty przedmiot. Jak... jak broń.
-I co teraz ze mną zrobicie?- prychnąłem ze złością. Blondyn podszedł nieco bliżej, na co ja znów zacząłem się cofać. W końcu poczułem ścianę za plecami. Starszy uśmiechnął się do mnie i pokręcił głową z rozbawieniem.
-To co zawsze, chłopcze. Nie martw się, nic ci nie będzie. Po prostu wyczyścimy ci pamięć- rzucił, jakby to było coś absolutnie oczywistego. Zmarszczyłem mocno brwi i uchyliłem lekko usta. "To co zawsze"? Oni... już wcześniej usuwali mi wspomnienia? Za każdym razem właśnie tak robili? I co? Po prostu zaczynali od początku? Przecież... to bez sensu.
-Ile razy...- przełknąłem nerwowo ślinę- ile razy zaczynaliście wszystko od nowa?- zapytałem, posyłając mu nienawistne spojrzenie, w którym mimo wszystko czaiło się przerażenie.
-Od nowa? A kto powiedział, że musimy zaczynać od nowa? Cofniemy się do momentu, w którym Avengers odbili Starka. Pamiętasz? Poturbowali cię. Chcieli cię porwać, ale udało nam się ich powstrzymać. Niestety, zrobili ci krzywdę. Nie mieli litości. Przeleżałeś w śpiączce ponad dwa tygodnie. Odebrali ci zemstę, której tak bardzo pragnąłeś. Która ci się należała. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wściekły będziesz, gdy się o tym dowiesz. Będziesz go nienawidzić jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej będziesz chciał go zabić- moje oczy otworzyły się z przerażenia. O nie. Nie... nie, błagam. Oni nie mogą. Nie mogą! Nie mogą zmusić mnie, bym go zabił! Nie w ten sposób! To... to niesprawiedliwe!- a odpowiadając na twoje pytanie- znów spojrzałem na blondyna- pięć razy. Jesteś bardzo ciekawskim dzieckiem. To niedobrze. Muszę sobie zapisać, żeby stępić u ciebie tę cechę, gdy wrócimy do dawnej relacji- pokręciłem głową. Nie... nie, nie, nie! Ja nie chcę! Nie chcę tego! Nie chcę, żeby on znów mnie oszukiwał. Żeby... żeby znów był dla mnie jak ojciec. Przecież... to Stark nim jest...

CZYTASZ
Without past
FanfictionNie pamiętam. Bardzo chciałbym pamiętać, ale nie pamiętam. Nie pamiętam mojej rodziny. Nie pamiętam, jak rozróżniać przyjaciół i wrogów. Nie pamiętam, kto mnie kocha, a kto oszukuje. Nie pamiętam, czym jest dobro, a czym zło. Nie pamiętam, jak się b...