Rozdział 28

696 65 45
                                    


Pov. Peter

Wrzasnąłem, wyprężając moje ciało tak mocno, jak trzymające mnie na krześle mankiety pozwalały. Skóra na moich nadgarstkach była całkowicie zdarta, a materiał, z którego wykonane były zabezpieczenia, cały był ubrudzony szkarłatną cieczą. Moim ciałem wstrząsały fale potwornych drgawek, których nie potrafiłem opanować. Każdą, pojedynczą komórkę atakował okrutny, rozrywający wręcz ból, który dosłownie odbierał mi możliwość normalnego oddychania. Mroczki tańczyły przed moimi oczami. Kręciło mi się w głowie. Było mi niedobrze. Nie wiedziałem, jak długo to jeszcze potrwa, ale byłem na granicy wytrzymałości. Wrzeszczałem, zdzierając sobie gardło i wijąc się w agonii. Obrazy wydarzeń sprzed ostatniej godziny przelatywały mi przed oczami, a ja desperacko wręcz starałem się je zatrzymać. Zatrzymać to wszystko w mojej głowie. Nie pozwolić im uciec. Tak bardzo chciałem je zatrzymać. Chciałem, żeby pozostały na swoim miejscu. Chciałem... nie pozwolić Hydrze wygrać. Nie mogłem pozwolić im wygrać. Ja... może i byłem naiwnym idiotą, ale... naprawdę na niego liczyłem. Liczyłem na swoją ostatnią deskę ratunku. Na Starka. Liczyłem, że przyjdzie tu i mnie uratuje. Że mi pomoże. Że... nie pozwoli, by oni znów mnie oszukiwali. Żeby znów mnie skrzywdzili. I dlatego walczyłem. Dlatego za wszelką cenę starałem się zachować każde wspomnienie i myśl z ostatniej godziny. Żeby dać mu czas. Więcej czasu. Bo on... przyjdzie, prawda? Musi przyjść. Jeśli wspomnienia nie kłamią, to... on mnie tak nie zostawi. Przecież... jesteśmy rodziną. Nie może mnie tak zostawić. I dlatego tak desperacko wręcz walczyłem. Mimo iż było to cholernie bolesne.

-Obiekt zdaje się być mniej podatny na utratę wspomnień niż ostatnim razem- mruknął beznamiętnie lekarz do pana Aristov, a we mnie się zagotowało. Obiekt. Jestem dla nich pierdolonym obiektem.

-Nie nazywaj mnie tak!- wrzasnąłem, zaciskając mocno powieki. Nie mogłem... nie mogłem tego znieść. Tej ich bezwzględności. Obojętności. Tego, że byłem dla nich tylko... obiektem. Bez uczuć. Bez żadnej wartości. Oni... jak do jasnej cholery oni wszyscy mogli mnie tak po prostu oszukiwać?! Przecież ja... całe moje życie... przez całe życie tkwiłem w jakiejś popierdolonej bajeczce! Tego było po prostu za dużo. Nie mogłem znieść myśli, że moja rodzina... że Hydra... że to wszystko było tylko dobrze zaplanowanym i zorganizowanym kłamstwem. I że pan Aristov... że człowiek, którego kochałem najbardziej na świecie... że on miał w tym największy udział. I dopiero teraz pokazuje, jak postrzega mnie naprawdę. Jako bezwartościowy obiekt. Obiekt badań.

Z mojego gardła wyrwał się kolejny rozdzierający, nieco piskliwy wrzask. Zacisnąłem dłonie w pięści i naprężyłem boleśnie każdy, nawet najmniejszy mięsień mojego ciała. Po moich policzkach nieopanowanie spływały łzy, a całym ciałem wstrząsały dreszcze i drgawki. Zacisnąłem dłonie na podłokietnikach i szarpnąłem się mocno. Poczułem, jak po moich palcach spływają pojedyncze krople krwi, by następnie skapnąć na podłogę. Mój ciężki, nierówny oddech słychać było w każdym zakamarku oślepiająco białej sali. Nie mogłem go złapać. Dusiłem się, w czasie,w w którym starałem się wrzucić nadmiar powietrza z płuc.

-Przestańcie!- wrzasnąłem. Gorące urządzenie na mojej głowie zawibrowało, a ja otworzyłem szeroko oczy i pokręciłem głową- błagam, nie!- krzyknąłem ze łzami w oczach, które mimowolnie i niekontrolowanie uwolniły się. Ale oni nie słuchali. Kolejna fala rozrywającego bólu przeszyła nie ciało. Wrzasnąłem, wyprężając się i wijąc na krześle. Mogłem sobie jedynie wyobrazić, jak wyglądało moje gardło. Jakby ktoś jeździł po nim gwoździami. Dosłownie czułem, jak suche i zdarte jest.

Nagle zauważyłem, że pan Aristov podchodzi do szyby. Złączył ręce za plecami i spojrzał na mnie. Nie ze współczuciem. Nie z troską. Nie z miłością. Ze znudzeniem i irytacją. Już nawet nie starałem się wyrazić w moim wzroku całej nienawiści do niego. Ja po prostu... nie miałem już siły. Nie miałem siły, by go oglądać. Tego człowieka. Miałem w głowie tylko jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego mnie tak nienawidzi? Dlaczego ja? Dlaczego to właśnie mogę życie postanowił zmienić w piekło?

Without pastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz