Bo mam dobry humor i nie jestem okrutnikiem xD
Pov. Stark
Patrzyłem z przerażeniem mężczyznę w pokoju. Jak on... skąd on się tu w ogóle wziął? Przecież... przecież ustaliłem z resztą, że nie będziemy nikogo zawiadamiać do momentu, w którym uda nam się przywrócić Peterowi pamięć. Dlaczego więc... jakim pierdolonym cudem? On mi wszystko zniszczy. Zepsuje. Zniszczy moje szanse na odzyskanie dzieciaka. Sprawi, że już nigdy nie uda mi się sprawić, by Peter mi zaufał. Myślę że sam sobie to wystarczająco utrudniłem. Przerzuciłem wzrok na chłopca, siedzącego na łóżku. Jego kolana przyciśnięte były do klatki piersiowej. Oplatał nogi chudymi ramionami i wyraźnie widać było, że walczy z chęcią schowania w nich głowy. Na jego policzkach wciąż widniały zaschnięte ślady łez. Resztką woli powstrzymywał się od płaczu, a mimo to, dało się słyszeć ciche pociąganie nosem, lub prawie że bezgłośny szloch. Kiedy spojrzałem w jego zapłakane, czerwone oczy, zamarłem, przypominając sobie, co zrobiłem. "Uspokój się". Jak ja do cholery mogłem to powiedzieć? Jak ja mogłem go zostawić w takim stanie?! Jak mogłem pozwolić mu przeżywać to w samotności?! Przecież on... czy uda mi się jeszcze zdobyć zaufanie dzieciaka? Po tym... po tym co zrobiłem? Wybacz mi to? Może mi to wybaczyć? A może teraz po prostu mnie znienawidzi? Może... może on... już nigdy nie będzie chciał mi zaufać? Nawet gdy odzyska wspomnienia, nie wybaczy mi tego, jak go potraktowałem. Powinienem być dla niego jak ojciec. Jestem jego jedyną rodziną, a potraktowałem go jak... jak więźnia.
Ciche chrząknięcie jednookiego wyrwało mnie z tego stanu całkowitego zaskoczenia. Przerzuciłem na niego moje zdezorientowane, przerażone spojrzenie.
-F-Fury...- zacząłem, jednak przerwał mi.
-Jak długo jeszcze miałeś zamiar ukrywać przede mną to wszystko?- spytał, splatając ręce na klatce piersiowej.
Pov. Peter
*Pół godziny wcześniejW pewnym momencie, usłyszałem, jak drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Pisnąłem ze strachu i odruchowo mocniej się skuliłem, czekając na nadchodzący cios.
-Nie! Zaczekaj, przestraszysz go!- usłyszałem głos rudowłosej. Odruchowo zadrżałem, przypominając sobie jej zimne spojrzenie. Patrzyła na wszystkich z taką... wyższością. Nie pogardą, a wyższością.
-Romanoff!- warknął ostrzegawczo ktoś, kogo jeszcze nie słyszałem. Mogłem sobie jedynie wyobrazić, jak kobieta posłusznie milknie i wręcz kuli się, pod stanowczym zapewne spojrzeniem. Ludzie mówiący w ten sposób zawsze tak patrzą. Stanowczo. To oni decydują i to im trzeba się podporządkować- zaczekaj na Starka w salonie- rozkazał mężczyzna, po czym wszedł do pokoju. Sam. Bez żadnych świadków. Mógł zrobić mi cokolwiek. Cokolwiek tylko zechciał. Usłyszałem, jak podchodzi. Starszy kucnął przy mnie i mimo, że nawet mnie nie dotknął, nie śmiałem podnieść wzroku. Nie umiałem. Po prostu leżałem skulony, czekając grzecznie na to, co chce ze mną zrobić. Nie miałem już siły stawiać oporu. Byłem wykończony. Psychicznie. Wiedziałem, że nie zniosę już więcej- masz na imię Peter, prawda?- spytał łagodnie, jednak z charakterystyczną dla ludzi u władzy stanowczością i nietolerancją sprzeciwu. Nie odpowiedziałam. Strach dosłownie mnie sparaliżował i teraz po prostu leżałem, czekając na zapewne silny cios, który niedługo nadejdzie. Wiedziałem, że tylko jedna osoba może tu przyjść, rozstawiać Avengers po kątach i decydować o wszystkim. Tylko jedna osoba może przemawiać z taką stanowczością. I właśnie dlatego się bałem. Bo jeśli ktokolwiek tutaj miał mnie przerażać, to nie był to były żołnierz Hydry, zdrajca mojej rodziny. Nie byli to wyszkoleni zabójcy, bezwzględni, gotowi w każdej chwili zakończyć moje, lub kogokolwiek innego życie, na jeden, głupi rozkaz. Nie był to nawet morderca moich rodziców. Ten sam, który tak okrutnie śmiał się, gdy płakałem nad ich zwłokami. To był właśnie on. Dyrektor Tarczy. Człowiek zimny i bezwzględny, który nie cofnął się przed niczym, żeby tylko zdobyć to, czego chce- nie bój się. Nie skrzywdzę cię, masz moje słowo, chłopcze- oświadczył. Że co? Nie skrzywdzi mnie? To jakiś podstęp? Niby dlaczego składa mi taką obietnicę? Przecież... ja jestem więźniem.

CZYTASZ
Without past
FanfictionNie pamiętam. Bardzo chciałbym pamiętać, ale nie pamiętam. Nie pamiętam mojej rodziny. Nie pamiętam, jak rozróżniać przyjaciół i wrogów. Nie pamiętam, kto mnie kocha, a kto oszukuje. Nie pamiętam, czym jest dobro, a czym zło. Nie pamiętam, jak się b...