Rozdział, standardowo już, dedykowany Cielanka
Stara, nudzę się xDPov. Stark
Wierciłem się na metalowym krześle, nie zwracając uwagi na skórzane mankiety, które już dawno zdarły skórę z moich nadgarstków, przez co krew powolutku sączyła się, spływając po moich zaciśniętych na podłokietnikach palcach i kąpiąc raz po raz na podłogę. Całą moją uwagę poświęcałem w tym momencie drobnemu chłopcu, w ciemnym, nieco za dużym mundurze z przerażającym znakiem na piersi, który zbliżał się do mnie z okrutnym, wręcz psychopatycznym uśmiechem na twarzy i ostrym jak brzytwa nożem w ręce. Jego mundur miał na sobie plamy szkarłatnej cieczy. Niektóre z nich były świeże, ale znaczna część miała już wyblakły kolor, przez co łatwo można było stwierdzić, że powstały bardzo dawno temu.
-P-Peter... błagam cię... n-nie rób tego... proszę...- wyszeptałem z przerażeniem w głosie i oczach, nie potrafiąc zmusić się do wypowiedzenia tych słów głośno. Chłopiec nie odpowiedział, a jedynie cichutko parsknął śmiechem. Był wesoły. Dziecięco wesoły. Jak mały chłopiec, który dostał nowy samochodzik i wie, że teraz czekają go długie, cudowne godziny nie zmąconej niczym zabawy. To było... przerażające. Po prostu przerażające.
W pewnym momencie, gdy już znalazł się przy mnie, zaczął łapczywie mierzyć mnie wzrokiem, od góry do dołu, jakby zastanawiając się, czym sprawi mi najwięcej bólu. Uśmiechnął się mrocznie, chwytając moją dłoń i zmuszając mnie do otwarcia jej. Otworzyłem szeroko oczy, gdy zbliżył końcówkę noża do paznokcia na moim małym palcu. Pokręciłem gorączkowo głową, domyślając się, co zamierza młodszy- b-błagam, Peter...- nie słuchał. Podważył mój paznokieć, by następnie bezlitośnie go wyrwać. Ciszę w sali przeciął mój donośny krzyk przepełniony bólem i strachem. Przez chwilę zapomniałem, jak się oddycha. Czas na chwilę się zatrzymał, a ja nie byłem w stanie stwierdzić gdzie, kiedy, ani kim jestem. Odruchowo spróbowałem wyrwać dłoń z uścisku dzieciaka, jednak ten, nie dając mi nawet chwili na otrząśnięcie się, po prostu odciął mój mały palec, robiąc to jednym, szybkim i stanowczym ruchem. Wrzasnąłem, czując ból, który był nie do opisania.
-Podobało ci się? Mi tak. Możemy to powtórzyć jeszcze dziewięć razy...- wymruczał, niewinnie muskając palcami zakrwawione ostrze. Moje oczy otworzyły się z przerażenia. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, jednak zacząłem się gorączkowo szarpać, gdy chłopiec chwycił mój kolejny palec.
-N-nie... Peter, nie... proszę...- wyszeptałem. Dzieciak nie zwrócił na to większej uwagi. Zawyłem z bólu, czując jak mój paznokieć jest bezlitośnie wyrywany.
-Błagaj. Błagaj, to może przestanę- syknął, posyłając mi sadystyczny uśmiech i puste spojrzenie. Zadrżałem, starając się złapać oddech.
-B-błagam... błagam, Peter, przestań... błagam cię...- w tym momencie rozpłakałem się jak małe dziecko. Nie potrafiłem znieść tego wszystkiego. Już nawet nie chodziło o ból, ale o to, że mój dzieciak, mój chłopiec robi coś takiego i... tak dobrze się przy tym bawi.
-Hmm...- przez chwilę udał, że się zastanawia-... nie, chyba jednak nie- powiedział cicho, po czym przyłożył zimne ostrze do mojego palca i bez ostrzeżenia odciął go. Rozdzierający wrzask wyrwał się z mojego gardła. Zrozumiałem wtedy, że on nie okaże mi litości. Nie, on po prostu chciał się zabawić. Dać mi złudną nadzieję. Posłuchać bezcelowych błagań z czystego okrucieństwa. Tak po prostu. Dla czystej, chorej przyjemności.

CZYTASZ
Without past
FanfictionNie pamiętam. Bardzo chciałbym pamiętać, ale nie pamiętam. Nie pamiętam mojej rodziny. Nie pamiętam, jak rozróżniać przyjaciół i wrogów. Nie pamiętam, kto mnie kocha, a kto oszukuje. Nie pamiętam, czym jest dobro, a czym zło. Nie pamiętam, jak się b...