Rozdział 17

844 79 100
                                    


Pov. Stark

-Co kurwa?- spytała Wdowa ze stoickim spokojem, gdy powiedziałem im, że od teraz Peter będzie mieszkał na tym piętrze. Zmarszczyłem lekko brwi.

-O co ci chodzi, Nat?!- warknąłem, czując, że robię się coraz bardziej zły. Tak, piętnastoletni, przerażony chłopiec będzie z nami mieszkać. Czy to takie straszne?

-Ten dzieciak zabije nas przy pierwszej okazji. Zabije nas i zwieje, niekoniecznie w tej kolejności- oświadczyła. Wypuściłem głośno powietrze i powstrzymałem się od odpowiedzi typu "mój syn nikogo by nie zabił". Wyśmiali by mnie. Sam bym się wyśmiał. Bo, pomimo tego, jak bardzo nie chciałem w to wierzyć, on byłby do tego zdolny.

-Nie, nie zabije. Nie będzie też uciekał. Widziałaś, co się stało. Myślę, że minie sporo czasu, zanim postanowi znów opuścić wieżę- zapewniłem. I to była prawda. Sam nie odważy się tego więcej zrobić. Będzie czekał na Hydrę. Na Hydrę, która wcale nie zamierza go ratować.

-No nie wiem... Natasha może mieć rację. Sam widziałeś, jak agresywny jest Peter. Jeśli dobrze rozumiem, myśli, że jesteśmy odpowiedzialni za śmierć jego rodziców i utratę wspomnień. No i że go porwaliśmy. Naprawdę sądzisz, że to bezpieczne, pozwolić mu swobodnie poruszać się między nami?- wtrącił Steve, zdecydowanie łagodniej niż Natasha. Oczywiście, rozumiałem ich obawy, ale oni nie widzieli tego co ja. Nie widzieli przerażonego, bezbronnego chłopca, który wybudził się z koszmaru i patrzył na mnie tym błagalnym, wystraszonym wzrokiem spłoszonego zwierzęcia. Nie czuli, jak drży na całym ciele, kiedy zabrałem go z tej ulicy. Dlatego właśnie nie zdawali sobie sprawy z tego, jak bezbronny był tak naprawdę Peter. Nie wiedzieli, że on się boi nas dużo bardziej niż my jego. Jak pająk.

-Tak. Zaufajcie mi. Przecież gdyby coś się stało, obezwładnicie go bez problemu. Ale naprawdę wątpię, by dzieciak próbował kogokolwiek z was skrzywdzić. On jest przerażony, nawet jeśli tego po nim nie widać- powiedziałem pewnie. Po chwili wstałem i ruszyłem w kierunku wyjścia. Zatrzymałem się i odwróciłem przez ramię- tylko proszę was, nie miejcie mu za złe tego co powiedział. Jakoś... jakoś przywrócę mu wspomnienia i wtedy... on sobie nas przypomni. Musi sobie nas przypomnieć. A na razie... bądźcie dla niego dobrzy i... nie dajcie się sprowokować. On musi czuć się bezpiecznie. Musie wiedzieć, że jesteśmy jego przyjaciółmi- powiedziałem cicho. Nie czekając na odpowiedź, wyszedłem z salonu i skierowałem się do pokoju Petera. Nie sądzę, żeby sam chciał stamtąd wyjść, więc najlepiej będzie, jeśli po prostu po niego pójdę.

Nacisnąłem klamkę i pchnąłem drewniane drzwi. Uśmiechnąłem się z politowaniem, gdy zobaczyłem, jak młodszy odskakuje od półki z książkami, które najwyraźniej oglądał. Chłopak zesztywniał, a w jego oczach zagościła niepewność, jakby nie wiedział, czy aby na pewno wolno mu dotykać te rzeczy.

-Spokojnie, Peter. Są twoje- zapewniłem łagodnie. Młodszy kiwnął lekko głową i wrócił wzrokiem do kolorowych okładek, wciąż jednak zerkając na mnie orientacyjnie. Byłem pewien, że gdybym tylko dla mu jakikolwiek znak, który mówiłby, że chcę go skrzywdzić, byłby w stanie zerwać się do natychmiastowej ucieczki. Zmarszczyłem lekko brwi, widząc, że wciąż jest w mundurze. Ehh, to było irytujące. Ten strój tak do niego nie pasował. Przez niego tracił swój dziecięcy, niewinny wygląd. Sprawiał, że Peter wyglądał poważniej niż powinien. Wyglądał... może nawet nieco groźnie? Nie. Nie wyglądał groźnie. Wyglądał jak chłopiec bawiący się w przebieranki. Mundur był dla ogromnego mężczyzny, takiego jak Steve, albo Bucky. Na pewno nie dla takiego drobnego, chudego dzieciaka jak Peter- w szafie masz ubrania. Mam nadzieję, że będą ci odpowiadać. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to śmiało mów. A teraz, możesz się przebrać w coś wygodniejszego i przyjść do nas na śniadanie. Co ty na to?- rzuciłem, i nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłem do drzwi- zaraz po ciebie przyjdę, Pete- dodałem, po czym wyszedłem z jego pokoju. Oparłem się o ścianę i westchnąłem ciężko. Poza samym faktem, że ten strój nie pasował dziecku... bolało mnie oglądanie Petera w tym mundurze. To przypominało mi o tym, że... ehh, nie udało mi się go ocalić. Że na to wszystko pozwoliłem. Pozwoliłem, żeby Hydra go porwała. Pogrążałem się w żałobie, w czasie w którym oni usuwali jego wspomnienia. Ciekawe ile wycierpiał, zanim pozbawili go pamięci. Może to torturowali? A dopiero potem, kiedy to nie poskutkowało, usunęli mu pamięć i zaczęli tworzyć go od nowa? I udało im się. Stworzyli silnego, okrutnego, twardego żołnierza. Na dodatek bezwzględnie oddanego Hydrze. Lojalnego. On nigdy ich nie zdradzi. Tylko zapomnieli o jednym. On wciąż jest dzieckiem i to zwróci się kiedyś przeciwko nim

Without pastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz