Pov. PeterSzedłem ciemnym korytarzem do swojego pokoju, ponieważ nareszcie pozwolono mi opuścić szpital. W zasadzie, jedyne co powstrzymywało mnie od biegu, to pamięć o zasadach. I ból oczywiście. Naprawdę chciałem już znaleźć się u siebie, na swoim łóżku, ale bolał mnie dosłownie każdy skrawek ciała. Nie było to jakieś wygórowane, nieznośne cierpienie, ale na pewno utrudniało szybkie poruszanie. Spojrzałem w dół i znów uśmiechnąłem się, widząc ciemny, nieco za duży mundur na swoim ciele. Brakowało mi go. Ciepły, wygodny mundur. No... może z tym wygodny to trochę przesadziłem, ale na pewno uwielbiałem go nosić. To było takie... zwyczajne. Dzięki temu czułem, że jestem w domu. Że już wszystko jest dobrze. Że wszystko wróciło do normy i jestem absolutnie bezpieczny. Że z czasem przestanę o tym myśleć i po prostu wrócę do swojego dawnego, normalnego życia. Że to, co stało się w bazie Avengers nie będzie mnie prześladować, bo teraz wszystko jest już w porządku.
W końcu stanąłem przed swoim pokojem. Momentalnie przypomniałem sobie wszystkie chwile, w których płakałem i byłem gotowy oddać dosłownie wszystko, żeby się tu teraz znaleźć. A teraz... teraz po prostu tu jestem. Mogę tam wejść i... jestem w domu. Nie wiem kto, ale ktoś wysłuchał moich błagań i... jestem w domu. W domu, z moją rodziną, która w każdej chwili jest gotowa bronić mnie przed całym złem świata. Przed Starkiem. Wziąłem głęboki oddech, po czym pociągnąłem zacinające się drzwi i wszedłem do ciemnego, szarego pomieszczenia. Na moich ustach wymalował się szeroki uśmiech. Panował tu żołnierski porządek, jak zawsze. Postawiłem kilka kroków wgłąb pokoju i kopnąłem drzwi, zamykając je. Natychmiast ruszyłem w kierunku mojego łóżka, na które bez najmniejszego zawahania upadłem, z cichym jękiem ulgi na ustach. W tym momencie nie przeszkadzało mi nawet to, że materac był twardy, a brak poduszki dawał się we znaki. Przyzwyczaiłem się do niej w bazie Avengers. Heh... zabawne... przyzwyczaiłem się do wygody, będąc jeńcem swojego największego wroga i... nie. Nie myśl o tym.
Uśmiechnąłem się i przeciągnąłem leniwie. Byłem po prostu szczęśliwy. Szczęśliwy, że nareszcie ten cały koszmar się skończył. Że jestem daleko od Starka i już nikt mnie nie skrzywdzi. Może i każdy normalny człowiek przeżywałby to, nie potrafiąc cieszyć się wolnością, ale ja nie miałem do tego głowy. Byłem zbyt szczęśliwy, a wizja tego, że gdy znów spotkam Avengers, będę mógł ich zabić, dodawała mi skrzydeł. Nie miałem ani ochoty, ani szczególnego powodu do zamartwiania się. Przecież już jestem w Hydrze.
A Hydra nigdy nie pozwoli, by cokolwiek złego mi się stało.
***
Zapukałem lekko w drzwi prowadzące do gabinetu pana Aristov. Kazał mi przyjść do niego zaraz po wyjściu ze szpitala, więc tak też zrobiłem. No... może przeleżałem jeszcze jakąś godzinkę u siebie, ale on przecież nie musi o tym wiedzieć. Usłyszałem stanowcze "wejść!", po czym pchnąłem drzwi i zasalutowałem, wchodząc do środka ponurego wnętrza. Mężczyzna podniósł na mnie wzrok znad papierów i skinął lekko głową. Schował je szybko do pierwszej szuflady biurka.
-Spocznij- rzucił. Rozluźniłem mięśnie z niemałą ulgą, ponieważ moje ruchy wciąż były bolesne. Gestem dłoni wskazał mi krzesło naprzeciwko siebie. Szybko wykonałem nieme polecenie i wbiłem w starszego pytające spojrzenie- pewnie jesteś zmęczony, więc przejdę do rzeczy. Masz dwa dni na regenerację, a po nich wrócisz do swoich codziennych zajęć i treningów- kiwnąłem głową, mimo że liczyłem na trochę więcej czasu. Całe ciało mnie bolało, nie byłem w stanie sprawnie się poruszać i nie miałem pojęcia jak w tym momencie mógłbym przeżyć na treningu. Wiedziałem, że trenerzy mnie wykończą. Po prostu wykończą, ale... skoro pan Aristov twierdzi, że dwa dni mi wystarczą, to... tak właśnie jest, prawda? W końcu Hydra się nie myli i zawsze wie, co dla mnie najlepsze- Peter, spójrz na mnie- rozkazał mężczyzna. Posłusznie podniosłem na niego wzrok- wiem, że już o to pytałem, ale muszę się upewnić. Czy chcesz mnie o coś spytać? Cokolwiek? Nie będę zły, słowo. Nie chcę, żebyś miał jakiekolwiek wątpliwości. Wiem, że Stark powiedział ci dużo przykrych rzeczy i kłamstw, więc jeśli coś cię dręczy, możemy o tym porozmawiać. Wszystko ci wyjaśnię i nie ukarzę cię, bez względu na to, co powiesz- oświadczył. Zmarszczyłem lekko brwi i spuściłem głowę. Czy ja mam jakiekolwiek wątpliwości? Czy Stark sprawił, że chcę o coś zapytać? O czymś porozmawiać? Że nie jestem czegoś pewien? Ehh, sam nie wiem. Tak naprawdę... jest tylko jedno pytanie, na które sam znam odpowiedź. Ale muszę to usłyszeć. Muszę być absolutnie pewien.

CZYTASZ
Without past
FanfictionNie pamiętam. Bardzo chciałbym pamiętać, ale nie pamiętam. Nie pamiętam mojej rodziny. Nie pamiętam, jak rozróżniać przyjaciół i wrogów. Nie pamiętam, kto mnie kocha, a kto oszukuje. Nie pamiętam, czym jest dobro, a czym zło. Nie pamiętam, jak się b...