Rozdział dedykowany Cielanka
Pamiętasz, jak mówiłam, że tego nie czytałaś, ale potrzebowałaś?
Masz heheಥ‿ಥPov. Peter
Przyjąłem jak najbardziej obojętny wyraz twarzy i wszedłem do środka. Bałem się. Bałem się jak cholera, ale wiedziałem, że nie mogę tego pokazać. Nie teraz. Nie, kiedy mam stanąć twarzą w twarz z mordercą moich rodziców. Posłałem lodowate spojrzenie mężczyźnie przede mną. Siedział na krześle, z nadgarstkami uwięzionymi w skórzanych mankietach. Jego zaciśnięte w pięści dłonie, z których powoli zaczynała kapać krew, pobielały. Oczy były przekrwione, widocznie zmęczone. Ciemne wory widocznie wskazywały na to, że nie spał od dość dawna. Na skroniach gdzieniegdzie prześwitywały kosmyki siwych włosów. Jego twarz była blada. Zbyt blada. A mimo to, postawa tego człowieka jasno mówiła, że gardzi nami wszystkimi i uważa nas za robaki niegodne zawiązania mu butów. Zmarszczone brwi i gniewny wzrok dawały do zrozumienia, że lepiej się do niego nie zbliżać, bo jest w stanie pozabijać nas za samo ostanie. Był wściekły. Albo w ogóle się nas nie bał, albo doskonale to ukrywał.
Trzeba to zmienić.
Jednak w momencie, w którym zmierzył mnie nienawistnym spojrzeniem, z jego oczu wyparował cały gniew. Otworzył je szeroko, co najmniej tak, jakby zobaczył ducha. Uchylił lekko usta, jakby starał się coś powiedzieć, ale nie był w stanie. Na jego twarzy zaczęły przelewać się sprzeczne, skomplikowane i skrajne emocje. Euforia i rozpacz. Spokój i ból. Ulga i strach. Zupełnie jakby nie był w stanie zdecydować się na tą jedną, która w tej chwili oddałaby jego myśli. A to mogło oznaczać tylko jedno. Poznał mnie.
-Zostawcie nas- rzuciłem, zwracając się do dwóch żołnierzy stojących pod ścianą, którzy posłusznie opuścili pomieszczenie. Bez słowa podszedłem do krzesła stojącego obok wejścia i swobodnym krokiem ruszyłem w kierunku czarnowłosego, ciągnąc za sobą drewniany przedmiot i wywołując tym samym głośny zgrzyt, oraz gwiżdżąc cicho pod nosem niedawno podsłyszaną na stołówce melodyjkę. Ustawiłem je tyłem do Starka i usiadłem na nim okrakiem, opierając brodę o oparcie krzesła. Starszy wciąż wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. W jego oczach zebrały się łzy. Był w szoku.
-Pamiętasz mnie?- spytałem lodowato, wbijając zimny wzrok prosto w oczy mężczyzny. Ten jedynie zmarszczył lekko brwi, jakby nie wiedział o czym mówię. Parsknąłem cicho pod nosem i pokiwałem lekko głową z rozbawieniem- no pewnie, że pamiętasz- mruknąłem z uśmiechem, po czym w jednej sekundzie spoważniałem- ja nigdy nie zapomnę- wycedziłem przez zęby.
-Peter... ty żyjesz...- szepnął, wyglądając tak, jakby ten fakt dopiero do niego docierał. Uśmiechnąłem się z politowaniem. Pan Aristov mówił, że było ze mną źle, gdy mnie uratowali, ale aż tak? Byłem w aż tak strasznym stanie, że Tarcza nie dała mi żadnych szans? Czyli że... przez te dwa lata byli pewni, że nie żyję? Czy... to możliwe, że pan Aristov o tym wiedział? Że to właśnie dlatego nigdy nie pozwalał mi wychodzić poza teren Hydry? Muszę z nim o tym później porozmawiać.
-Jak widać- rzuciłem znudzonym głosem- ale do rzeczy. Chcemy, żebyś udostępnił nam bazę danych Tarczy- oznajmiłem spokojnie. Ten zmarszczył brwi.
-P-Peter... co... czemu...- zaczął, jakby nie mógł zebrać myśli. Uciszyłem go gestem dłoni.
-Hasło. Tylko to mnie interesuje- powiedziałem z powagą. Starałem się być jak najspokojniejszy. Nie mogłem pozwolić sobie na większe emocje. Nie teraz, kiedy siedziałem przez człowiekiem, który z zimną krwią zamordował moich rodziców. Nie mogłem wybuchnąć.
-Co oni ci zrobili?- szepnął ze łzami w oczach. Zmarszczyłem mocno brwi.
-O czym ty pieprzysz?!- warknąłem. Ten jedynie pokręcił przecząco głową.
![](https://img.wattpad.com/cover/234586212-288-k938037.jpg)
CZYTASZ
Without past
FanfictionNie pamiętam. Bardzo chciałbym pamiętać, ale nie pamiętam. Nie pamiętam mojej rodziny. Nie pamiętam, jak rozróżniać przyjaciół i wrogów. Nie pamiętam, kto mnie kocha, a kto oszukuje. Nie pamiętam, czym jest dobro, a czym zło. Nie pamiętam, jak się b...