Pov. PeterUchyliłem powieki i skrzywiłem się lekko. Gdy przypomniałem sobie wydarzenia z przed kilku godzin, miałem ochotę się rozpłakać. Ja... zawiodłem. Spieprzyłem. Nie udało mi się. Zawiodłem Hydrę. Zawiodłem pana Aristov. Spanikowałem. Zachowałem się zupełnie jak małe, naiwne dziecko. On... byłby rozczarowany. Oni wszyscy byliby. Ehh, gdybym tylko wiedział... wiedział jak tam jest... gdyby pan Aristov mi powiedział... gdybym był przygotowany... udałoby mi się. I teraz... teraz byłbym martwy do cholery. Bo nie miałbym pojęcia, jak wrócić do domu. Nie wiedziałbym, co zrobić dalej. Dokąd pójść, ani nawet skąd wziąć coś do jedzenia. Nie umiałbym przetrwać na ulicy. Dlatego nie mogę na razie uciec. Muszę mieć plan. Dobry plan. Przestudiować dokładnie mapę miasta i zorientować się, jak trafić do domu. A do tego czasu, muszę być grzeczny i nie wzbudzać podejrzeń. To... nie może być takie trudne, prawda?
Podniosłem się do siadu, owinąłem szczelnie kołdrą i skuliłem. Zmarszczyłem lekko brwi, gdy rozejrzałem się po pomieszczeniu. To nie była cela. To... nawet jej nie przypominało. To był... pokój. Ładny, duży pokój. Miał jasne ściany, które ładnie kontrastowały z ciemnymi panelami na podłodze. Od mojego poprzedniego lokum odróżniały go też okna. Dwa ogromne okna, z szerokimi parapetami, na których porozkładane były turkusowe poduszki. Można było stąd obserwować miasto. Meble były tego samego koloru. Wszystkie wykonane były z jasnego drewna. Dziwne. Czy ja napewno powinienem się tu znajdować? W tym dużym, zbyt wygodnym jak dla więźnia pokoju? Z wielką szafą, biurkiem, regałem zapełnionym książkami, łóżkiem, zbyt dużym jak dla takiego nastolatka jak ja. W ogóle zbyt dużym jak dla jakiegokolwiek nastolatka. Ono było wielkie, w porównaniu do mojego łóżka w domu. Wszystko dopełniał ogromny, największy jaki kiedykolwiek widziałem, wiszący na ścianie telewizor. To... nie był pokój dla więźnia. Na pewno nie. Więc co ja tu robiłem?
Miałem mętlik w głowie. Uratował mnie. Wiem, że chodziło mu tylko o nie pozwolenie mi na ucieczkę, ale... uratował mnie. Mógł zaczekać. Mógł patrzeć, jak kulę się na ulicy. Mógł poczekać, aż najem się strachu. Mógł stać tam, aż stracę przytomność. Poza tym... byłem w takim stanie, że mógł ze mną zrobić co zechce. Mógł za karę zamknąć mnie w jakiejś ciemnej izolatce, albo pobić. A on... przytulił mnie i uspokoił. Zabrał stamtąd. Nie pozwolił mi spanikować. Był przy mnie. Zamknął w ramionach i odciął od tego przerażającego świata, zamiast siłą zaciągnąć z powrotem na dół. Nawet na mnie nie nakrzyczał. Nawet nie był zły. On zachował się tak... troskliwie. Jakby się martwił. Jakby naprawdę mu zależało. Tylko że... to wciąż było bez sensu. Dlaczego nie zaprowadził mnie do celi? Dlaczego mnie nie zabił? Nawet mnie nie uderzył za tą próbę ucieczki. Może dopiero to zrobi? Ale... gdyby był zły, to przecież... przecież nie przyprowadziły mnie tutaj. Znów zamknąłby mnie na dole. A on... on mnie uratował. I... przytulił. A potem siedział tu aż usnę. Był przy mnie. Był tu i wyraźnie dawał mi to do zrozumienia. Żebym czuł, że... że ktoś jest ze mną. Żebym nie czuł się tak samotny i przerażony. I... przecież to bez sensu.
Zesztywniałem, słysząc kroki. Ktoś tu idzie? Oho, czyżby Stark? Nie myliłem się. Już po chwili drzwi do pomieszczenia otworzyły się i stanął w nich czarnowłosy. Zmarszczyłem lekko brwi. Nie usłyszałem dźwięku przekręcanego klucza, ani żadnego innego odbezpieczania. Czyżby zostawił je otwarte? Przecież... nie, chyba nie jest aż tak głupi. Może po prostu mi to umknęło.
Pov. Stark
Wszedłem do pokoju Petera i uśmiechnąłem się z politowaniem, widząc dzieciaka siedzącego na łóżku z kołdrą nasuniętą na głowę. Wyglądał jak wystraszony pięciolatek, co nie do końca mi się spodobało. Nie powinien się bać. Przecież nie musi.
-Cześć, Peter- powiedziałem w miarę wesoło- musimy pogadać- oznajmiłem. Zmarszczyłem brwi, gdy zadrżał. Dlaczego? Gdy tylko podszedłem bliżej, chłopiec zacisnął powieki i skulił się. I w tym momencie uświadomiłem sobie, skąd wziął się ten strach. On... czekał na cios. Przygotowywał się na ból. On myśli... myśli, że go skrzywdzę... że go uderzę. Tylko czemu? A może on... boi się, że jestem zły o tą ucieczkę?

CZYTASZ
Without past
FanfictionNie pamiętam. Bardzo chciałbym pamiętać, ale nie pamiętam. Nie pamiętam mojej rodziny. Nie pamiętam, jak rozróżniać przyjaciół i wrogów. Nie pamiętam, kto mnie kocha, a kto oszukuje. Nie pamiętam, czym jest dobro, a czym zło. Nie pamiętam, jak się b...