Rozdział 38

712 64 35
                                        


Pov. Stark

-Panie Stark, Nick Fury czeka na pana w salonie- usłyszałem głos sztucznej inteligencji i uniosłem brwi. Fury? A czego on mógł...

Poczułem, jak moje serce przyspiesza.

-Jarvis, gdzie jest Peter?- spytałem, z narastającą w głosie paniką.

-W swoim pokoju, sir- padła odpowiedź. Peter był w pokoju. Fury w salonie. Nie powiadomiłem go, ale na pewno się dowiedział. Bo niby z jakiego innego powodu mógłby się tu pojawić? Ale... chyba nie będzie znów chciał mi go odebrać, prawda? Nie, nie mógł. Dopiero co go odzyskałem. Nie mogłem pozwolić, żeby ktokolwiek mnie go pozbawił. Ani Hydra, ani Fury.

Ruszyłem do wyznaczonego pomieszczenia. Moje podejrzenia były słuszne, bo gdy tylko wszedłem do salonu, Nick wstał i uraczył mnie wyjątkowo niezadowolonym spojrzeniem.

-Dlaczego o wszystkim dowiaduję się ostatni?- spytał, głosem przepełnionym złością i dezaprobatą. Westchnąłem cicho, wpatrując się w niego z niedowierzaniem.

-Wiesz, Fury, moje dziecko straciło pamięć, uciekło ze szpitala w naprawdę ciężkim stanie, później znalazłem go i przywiozłem do domu, a następnie poświęciłem cały swój czas i energię na wyjaśnienie mu jak działa rzeczywistość i pomoc w zaklimatyzowaniu się tu, bezowocną jak na razie. Wybacz, nie miałem głowy do składania ci raportów- rzuciłem, po czym uśmiechnąłem się krzywo- a uprzedzając to co zaraz powiesz, nie, nie zabierzesz go. Peter zostaje w wieży, czy tego chcesz, czy nie- dodałem, widząc jak nabiera powietrza żeby coś powiedzieć.

-Ostatnio nie popisałeś się, jeśli chodzi o opiekę nad Peterem- powiedział ostro. Wypuściłem głośno powietrze.

-Przyszedłeś po prostu w złym momencie. Poza tym, to nie ja go postrzeliłem. Gdybyś go nie wystraszył, nie uciekł by i cała ta sytuacja z Hydrą nie miałaby miejsca, więc może daruj sobie- odparłem spokojnie. Fury westchnął ciężko i pokręcił głową, nerwowo przecierając oczy.

-Był przerażony, kiedy już tu przyszedłem. Chciał odejść. Powiedział mi, że nie chce tu zostać. Spełniałem jedynie jego życzenie- fakt, zabolało, ale wiedziałem, że Peter nie był wtedy sobą. Miał prawo źle się tu czuć. Tak, to była moja wina. Ale teraz naprawdę się starałem, a Peter coraz więcej pamiętał. Uczył się nowych rzeczy i poznawał coraz więcej faktów ze swojego życia. Nie bał się już zadawać mi pytań.

-Nie pozwolę ci go zabrać- powiedziałem cicho. A może wyszeptałem? Ja to po prostu wiedziałem. Nie pozwolę mu odebrać sobie swojego dziecka. Nie teraz, kiedy wszystko zmierzało ku dobremu. Miało być lepiej. Musiało być lepiej. Musiało być dobrze. Nie wyobrażałem sobie innego scenariusza.

-Ehh... Tony, zrozum, tak będzie lepiej. Mam lepszych lekarzy, zbadają go i pomogą mu. Będzie pod stałą opieką psychologa. Nie zapewnisz mu tego, oboje to wiemy. Co prawda, według prawa Peter nie żyje, ale byłeś jego prawnym opiekunem i będziesz nim za kilka dni, gdy moi prawnicy w końcu załatwią sprawę. Naprawdę szanuję to, więc będziesz go odwiedzać, a później, gdy wszystko będzie dobrze, zabierzesz go do siebie, ale na razie...

-Przyznaj po prostu, że chcesz go przesłuchać!- warknąłem.

-Tak, chcę go przesłuchać. Chcę, żeby dał mi jakieś istotne informacje, które dadzą nam przewagę nad Hydrą. Czy to źle?- spytał, zupełnie jakby to było absolutnie zwyczajne, że zamierza przesłuchiwać tego przerażonego chłopca. Posadzić go w pokoju, za lustrem weneckim i żądać, żeby zdradził ludzi, których uważał za rodzinę.

-Czy ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaki on jest teraz rozdarty? Wie, że Hydra nie jest jego rodziną, ale za nimi tęskni. Nadal nazywa Hydrę domem. Nie możemy kazać mu teraz wyjawiać ich sekrety. Nie wolno nam mu tego zrobić. Straci do nas zaufanie, a poza tym, nie będzie umiał wybrać strony, więc poczuje się jeszcze bardziej zagubiony i...

Without pastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz