rozdział piąty

141 17 1
                                    

Ink siedział w Voidzie i płakał. Od dawna obwiniał siebie za śmierć Errora, jednak pierwszy raz ktoś wytknął mu to w twarz.

I pierwszy raz w pełni zdał sobie sprawę z tego, co tak naprawdę zrobił.

Zniszczył Errora, złamał go tak, że on sam chciał umrzeć. Był gorszy od Bad Guys. Mimo, iż oni zabijali, to nie zadawali nikomu aż takich cierpień. Śmierć z ich rąk przychodziła szybko.

A on sprawił, że dla Errora śmierć była wybawieniem.

-Ink?- powiedział cicho Blue, siadając obok przyjaciela.

Ink odsunął się i schował głowę między kolana.

-Ink, to nie była twoja wina. To była bitwa i trzeba liczyć się z ofiarami. Wszyscy o tym wiedzieli.

-a jednak to ja zabiłem jako pierwszy- odparł cicho Ink- Nightmare miał rację. To ja przelałem pierwszą krew, to ja zadałem cios, który zabił dwie osoby.

Zabrałeś mi mojego brata, zabrałeś mi wszystko! Ja już jestem martwy!

Słowa, wypowiedziane przez Errora powróciły i zaczęły wirować w głowie Inka, gryząc sumienie.

-on krzyczał, bym go zabił- szepnął Ink- mówił, że już nie żyje. Zabiłem go, jeszcze zanim umarł.

Blue nie wiedział co powiedzieć. Tą częścią historii Ink nigdy się z nim nie podzielił.

-to, co zrobiłem...to najgorsze, co można komuś zrobić- głos Inka się załamał.

Blue przytulił przyjaciela. Nie wiedział, jak go pocieszyć. Wiedział, że śmierć Errora jest w dużym stopniu winą Inka, więc nie było co zaprzeczać. Mógł jednak zająć czymś Inka, by ten o tym nie myślał.

-chodź, pomożesz mi robić tacos- powiedział po chwili Blue- może tym razem się nie spalą.

Ink spojrzał na przyjaciela. Był mu wdzięczny za to, że się o niego martwił i chciał odciągnąć go od smutnych myśli.

*****

-Ink! Szybko, zanim się spalą!- krzyknął Blue, a Ink szybko zajął się tacosami.

Niestety te, jak i wiele poprzednich, spaliły się na węgiel.

-trudno- powiedział wesoło Blue- zrobimy nowe.

-może sobie dzisiaj już odpuśćmy- odparł Ink, siadając na stole- siedzimy nad tymi tacos już trzy godziny i dwa razy zaczynaliśmy od początku.

-to co robimy?- zapytał Blue, myjąc naczynia.

-nie wiem.

Jeszcze wczoraj zapewne poszliby do Dreama, jednak teraz Ink nie miał na to najmniejszej ochoty. Nie, dopuki był tam Nightmare.

-chcesz, to mogę sprawdzić, czy Dream jest sam- powiedział Blue, jakby czytając w myślach przyjaciela.

-nie chcę tam teraz iść- rzekł Ink.

Bał się, że Dream też zacznie obwiniać go o śmierć przyjaciela jego brata. Bał się dowiedzieć, co Dream o nim teraz myśli. Przecież Nightmare miał rację. Każde jego słowo o stanie Errora było prawdą.

I mimo, iż był przerażony tym, co zrobił, wiedział, że jakaś jego malutka część cichutko, przez dosłownie sekundę tryumfowała, cieszyła się, że on zranił go, jak Error jego wiele razy.

Przecież nie był ucieleśnieniem dobra. Nikt nim nie jest, no, może Dream. Każdy popełnia błędy, każdy ma momenty słabości.

W pewnym stopniu pocieszała go jednak myśl, że nawet Dream, choć jest ucieleśnieniem dobra, potrafi kogoś zranić.

*****
Nikt nie pojawił się w Dreamtale ani następnego dnia, ani jeszcze kolejnego. Bracia spędzali czas w swoim towarzystwie, to cicho się nudząc, to rozmawiając.

-twoi przyjaciele chyba zapomnieli o tobie- powiedział Night.

Dla kogoś z zewnątrz była by to złośliwość, jednak Dream wiedział, że jego brat w ten sposób żartuje. To było jego specyficzne poczucie chumoru.

-twoi też- odparł Dream z lekkim uśmiechem.

Night spoważniał, a na jego twarzy pojawił się lekki smutek.

-kazałem im nie wracać- powiedział cicho- i nie chcę ich więcej widzieć.

-mógłbyś spróbować im wybaczyć- odparł Dream.

-rozmawialiśmy już o tym. Ja nie umiem wybaczyć. A już na pewno nie potrafię zapomnieć.

-każdy potrafi wybaczyć, tylko musisz się postarać.

Night uśmiechnął się na słowa brata.

-Dream, jest wiele rzeczy, których nie zrozumiesz. Ty zawsze widzisz świat jako miejsce idealne, pełne miłości i przyjaźni. Jednak jest też drugie oblicze świata, którego nie dostrzegasz.

-to mi je pokaż- poprosił Dream, patrząc na brata- chcę zrozumieć twój punkt widzenia.

Night westchnął.

-wyobraź sobie, że jesteś inny, wyjątkowy. Inni cię za to nienawidzą i krzywdzą, mimo, iż nic im nie zrobiłeś. Pogrążasz się w mroku. Jednak pojawia się światełko. Dążysz w jego stronę. Po jakimś czasie je chwytasz. Światełko jest ciepłe, jasne. Rozświetla ciemność. Przez długi czas je trzymasz, bo ono daje ci nadzieję. Jednak nagle światełko zaczyna cię parzyć. Dłonie, zaciśnięte na światełku bolą, więc puszczasz to światełko. Potem boisz się, że znowu się sparzysz, więc pogrążasz się sam, w ciemności. Świat jest pełen zła i kłamstwa, Dream. Im prędzej to zrozumiesz, tym mniej razy się sparzysz.

-Night, posłuchaj. Świat to nie tylko zło. Nie na każdym światełku się sparzysz. Istnieją prawdziwe przyjaźnie i one są piękne. Ty też widzisz tylko jedną stronę świata. Nie dostrzegasz tego, że są osoby, którym na tobie zależy.

Night westchnął.

-mam tylko ciebie Dream. Tylko tobie na mnie zależy.

-nie tylko mnie. Twoim przyjaciołom też na tobie zależy. Ja to wiem, Night.

-ja nie mam przyjaciół, Dream. Jedyny przyjaciel, który mnie nie zdradził nie żyje. Teraz jedyną osobą, na której mi zależy, jesteś ty.

Dream spuścił wzrok. Naprawdę był jedyną osobą, na której zależy jego bratu? Z jednej strony ta świadomość sprawiała, że czuł dziwne ciepło w środku, a z drugiej... To nie jest dobrze. Dream chciał, by jego brat miał przyjaciół, chciał, by mu na kimś zależało. Bo obawiał się, że jego może nie być wiecznie przy bracie. Chciał, by Night miał kogoś, gdyby jego zabrakło.

Ty i ja przeciwko światu. Tak kiedyś powiedział.

Jednak czy to dobrze?

Zacznijmy od początku (Władca Snów część 2) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz