rozdział osiemnasty

155 20 5
                                    

Nightmare pojawił się przed bazą Bad Guys. Rozpoznał ją z opowiadań jego byłych przyjaciół. A może i obecnych? Sam nie wiedział co względem nich czuje. Z jednej strony dalej był na nich zły, ale z drugiej rozumiał ich i dalej mu na nich zależało.

Stwierdził, ża najpierw z nimi porozmawia, a potem podejmie decyzję. Poza tym, jeżeli jego przeczucia okażą się prawdziwe, powinni trzymać się razem. Cóż, najwyżej się pozabijają.

Odnalazł ich, kierując się odgłosami walki. Stanął w cieniu drzewa i obserwował, jak Dream strzela do Dusta, stojąc na blasterze.

Uśmiechnął się lekko. Był dumny z brata, mimo, iż wiedział, że ten nie ma szans wygrać z Dustem.

Wtem Dust usiadł, a blastery zniknęły. Dream podbiegł do Dusta, który trzymał się za ranne ramię.

-wygrał?- szepnął do siebie z niedowierzaniem Night.

Nagle Dust wyrwał Dreamowi berło i otoczył go kośćmi.

-stara dobra sztuczka z graniem na uczuciach- mruknął Nightmare trochę rozczarowany. Miał nadzieję, iż Dream wygra.

Potem wywiązała się rozmowa. Nightmare żałował, że stoi za daleko, by podsłuchać. Miał ochotę podejść bliżej, jednak wiedział, że wtedy go zauważą. A na razie tego nie chciał.

Nagle grupa szkieletów wybuchła śmiechem. Night czuł ich wesołość, jednak pod nią czaiło się pełno negatywnych emocji. Strach, zmartwienie, smutek... Nawet Dream miał w sobie dużo negatywnych emocji. Za dużo jak na Strażnika Pozytywnych Emocji.

Nightmare wiedział, że powinien tam podejść, porozmawiać, rozeznać się w sytuacji jednak...bał się. Zwyczajnie się bał. Zaśmiał się cicho. To brzmiało absurdalnie. On, Pan Koszmarów bał się podejść do grupy szkieletów.

A jednak się bał. Bał się nawiązać z nimi kontakt, bo bał się ponownej zdrady. Dla niego więzi znaczyły zbyt wiele, by ot tak nawiązywać je ponownie.

Znowu spojrzał na grupę szkieletów. Dream uśmiechnął się i powiedział coś. Killer zaczął się śmiać i musiał złapać się Crossa, by nie upaść na ziemię.

Nagle uderzyła go myśl. A co, jeżeli Dream zajął jego miejsce? Co, jeżeli dla niego nie ma już miejsca w grupie?

Poczuł dziwny ucisk przy duszy. Złość i smutek wybuchły w nim. Zastąpili go, ale to nic. Nie potrzebuje ich.

Nagle Dream spojrzał na niego. Musiał wyczuć wybuch negatywnych emocji. Nightmare odwzajemnił spojrzenie brata.

-Night!- krzyknął Dream i pobiegł w stronę brata. Po chwili Night tkwił w uścisku Dreama- martwiłem się o ciebie! Już nigdy mnie tak nie zostawiaj.

-zostawiłem cię, byś był bezpieczny- odparł Nightmare.

Po chwili obok przytulających się braci stanęli Bad Guys.

-wróciłeś- powiedział Killer, po czym klepnął Nighta w ramię.

-wróciłem, ale jak widać znaleźliście sobie kogoś na moje miejsce- rzekł Nightmare.

-nikt nie zajął twojego miejsca- odparł Dust- Dream pomagał nam cię szukać, ale twoje miejsce dalej na ciebie czeka.

-skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że moglibyśmy cię zastąpić?- zapytał Cross- jesteś jednym z nas nawet jeżeli stroisz fochy.

Nightmare uśmiechnął się lekko. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy jak bardzo mu tego brakowało. Lekkich uszczypliwości, głupawych uśmiechów...

Zacznijmy od początku (Władca Snów część 2) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz