rozdział trzydzesty piąty

135 25 3
                                    

-Sans?- czyjś głos wyrwał Crossa z zamyślenia. Potrząsnął głową, odganiając myśli.

Cross spojrzał na osobę, stojącą za nim. Był to Grillby.

-nie jestem Sansem, którego szukasz- powiedział Cross.

Grillby spojrzał na niego zdumiony, jednak po chwili usiadł obok niego.

-jesteś niezwykle podobny do Sansa- powiedział Grillby.

-jestem Sansem- odparł Cross- tylko z innego świata. Możesz nazywać mnie Cross.

-dobrze, Cross. Co się stało?

-nie chcę o tym rozmawiać- odparł Cross.

-nikomu nie powiem, jeżeli o to chodzi- rzekł Grillby.

-po prostu nie mam ochoty rozmawiać- warknął Cross.

-dobrze, nie zmuszam cię- odparł Grillby.

Przez bardzo długą chwilę oboje siedzieli w ciszy.

-ja...straciłem kogoś- powiedział cicho Cross, przerywając ciszę- kogoś ważnego. I to moja wina. Chciał mnie uratować. Osłaniał odwrót i wtedy poległ.

Grillby spojrzał na niego ze współczuciem.

-możesz mi o nim opowiedzieć?- zapytał Grillby.

Cross westchnął.

-był...wiecznie spokojny, opanowany. Zawsze najpierw myślał, potem działał. Był też dobrym przyjacielem. Nawet za dobrym. Potrafił oddać życie, by kogoś ochronić. Nienawidził, gdy ktoś kradł mu masło orzechowe. Potrafił wtedy nawet straszyć, że kogoś zabije- Cross uśmiechnął się smutno na tamto wspomnienie-Chociaż na samym początku naszej znajomości groził mi śmiercią za samo oddychanie.

-na początku niezbyt się lubiliście?

Cross skinął lekko głową.

-cała nasza grupa chciała się nawzajem pozabijać. Night miał dużo problemów z opanowaniem nas. Tylko Error go słuchał, co swoją drogą było dziwne, bo to nie w jego stylu kogoś słuchać.

-kto jest w twojej grupie?

Cross spojrzał na Grillby'ego jak na idiotę.

-nie słyszałeś o Bad Guys?

Grillby pokręcił głową.

-grupa niszczycieli universów?- powiedział Cross. Grillby znowu pokręcił głową- plaga multiversum? Największe zło?

-dlaczego tak o was mówią?

Cross zaśmiał się cicho na to pytanie.

-niszczymy światy. Znaczy się, niszczyliśmy. Od śmierci Errora nie przeprowadziliśmy żadnej akcji. A teraz sami jesteśmy na celowniku.

-dlaczego nieszczyliście światy?- zapytał Grillby.

Cross spojrzał na niego ze zdumieniem. Grillby był pierwszą osobą, która o to zapytała. Nikt wcześniej nie zainteresował się tym, jaki mają powód.

-powiedziałem coś nie tak?- zapytał Grillby.

Cross potrząsnął głową.

-nie, po prostu nie spodziewałem się tego pytania. Po raz pierwszy ktoś się o to zapytał. Nigdy nikogo nie interesowały powody czy nasze uczucia. Byliśmy ci źli i koniec.

Grillby przysunął się bliżej Crossa.

-mnie to interesuje.

Cross uśmiechnął się słabo.

-chcieliśmy uratować brata Errora. Niszczenie światów było jedyną opcją, gdyż wtedy była szansa na wyciągnięcie go...on jakby wypadł poza światy. Poza tym negatywne emocje wzmacniają Nighta. A jesteśmy tacy, gdyż życie nas do tego zmusiło. My...nie jesteśmy źli. Jesteśmy inni.

-opowiesz mi trochę o swojej grupie? Co robicie, kiedy nie niszczycie światów?

Wzrok Crossa stał się nieobecny.

-jest różnie. Często się wygłupiamy, ale zajmujemy się też ważniejszymi sprawami. Killer i Horror się sprzeczają dla zabawy. Dust próbował ich od tego powstrzymać, zanim coś zepsują, a ja zastanawiam się z kim ja się zadaję. Night jest szefem i próbuje wszystko ogarnąć. Errora już z nami nie ma od trochę ponad dwóch miesięcy. Poświęcił swoją duszę- w oczodołach Crossa zebrały się łzy- tracę ich wszystkich. Jednego po drugim. I nic nie mogę na to poradzić.

-możesz ich ochronić- rzekł Grillby- możesz teraz chronić pozostałych. Nie możesz się teraz załamywać, bo oni na ciebie liczą.

Cross uśmiechnął się smutno.

-Dust powiedziałby podobnie. Wcześniej, gdy straciliśmy Errora to on jako jedyny nie załamał się całkowicie. Bardzo nam pomagał przez to przejść. A teraz go nie ma. Powtarzał, że nie możemy się załamywać. Musimy przejść do porządku dziennego. Nie możemy o nim zapomnieć i musimy zawsze nosić pamięć o nim w duszy, ale nie możemy popadać w odrętwienie. On jako jedyny jakoś się trzymał. Nakrzyczałem wtedy na niego, że on w ogóle się nie przejmuje. Wtedy puściły mu nerwy i cisnął we mnie kością. Trafiła w kaptur, przyszpilając mnie do ściany. O, tutaj- Cross dotknął palcem miejsca kilka centymetrów od szyi i natrafił na dziurę w bluzie- chwila...

Cross zdjął bluzę i obejrzał ją dokładnie. Była w niej tylko jedna dziura: ta, na którą natrafił palcem.

-on nie dostał tamtą kością- powiedział cicho Cross, po czym obejrzał okładnie środek bluzy- ani śladu pyłu, czyli...

-on może jeszcze żyć- Grillby dokończył myśl Crossa.

Cross zerwał się na równe nogi.

-dziękuję, Grillby!- powiedział Cross, po czym pobiegł w stronę wyjścia z lasu.

Grillby uśmiechnął się sam do siebie.

-proszę bardzo, Cross.

Zacznijmy od początku (Władca Snów część 2) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz