rozdział pięćdziesiąty piąty

132 16 8
                                    

Error spojrzał z nienawiścią na Errora 404. Powinien się domyślić, że ten znajdzie sposób na to, by jego zemsta dosięgnęła go nawet po śmierci. Był głupi myśląc, że jego śmierć sprawi, iż 404 odpuści sobie zemstę.

Zrozumiał, na czym polega zemsta Errora 404.

Najpierw musiał patrzeć, jak Nightmare cierpi po stracie Dreama, potem sam stracił brata, a teraz przyjaciele przestali mu ufać.

404 niszczył go kawałek po kawałku, odbierał mu wszystko.

Spełniał się jego największy koszmar. Tracił wszystkich, znowu będzie sam. Od kiedy naprawdę przywiązał się do reszty Bad Guys, zaczął bać się straty. Bał się, że będzie sam.

404 oparł się o ścianę i spojrzał na Errora z triumfem i wyższością. Wiedział, że wygrał.

Uśmiechnął się zwycięsko i teleportował się.

*****

Epic chodził po opustoszałej bazie. Nie dziwił się, że nikt go nie poinformował o akcji. Fatal uważał go za zdrajcę.

Jednak teraz było mu to na rękę. Mógł spokojnie pomyszkować w bazie.

Cicho podszedł do drzwi, które zawsze były zamknięte i nacisnął klamkę. Drzwi się otworzyły.

Uśmiechnął się lekko i wszedł do pomieszczenia.

Był to zwykły pokój. W rogu pomieszczenia stał stół, na którym leżały starannie ułożone papiery, pod ścianą była kanapa, na regałach znajdowały się książki. Z pozoru było to zwykłe pomieszczenie.

Epic spojrzał na kartkę leżącą na szczycie kupki. Wyglądało to, jakby ktoś zapisywał losowe zdania i wyrazy. Wiedział, że były to swego rodzaju skróty myślowe, zrozumiałe tylko dla tego, kto to pisał.

Postarał się jednak zapamiętać jak najwięcej. Możliwe, że ktoś to rozszyfruje.

Ostrożnie przejrzał pozostałe kartki, uważając, by nie zmieniać ich kolejności ani nie zagiąć któregoś z rogów.

Na wszystkich były niezrozumiałe dla niego skróty myślowe, żadnych konkretów, planów. Jednak spodziewał się, że żadne ważne zapiski nie będą na wierzchu. Starannie ułożył kartki i odłożył je na miejsce, po czym zaczął zaglądać do szafek, uważając, by nic nie przestawić.

-co ty tu robisz?- Epic usłyszał za sobą zglichowany głos.

-już po mnie- pomyślał Epic i szybko się odwrócił.

Spodziewał się ujrzeć Fatal Errora, jednak to nie on stał za nim.

Był to szkielet, którego nigdy wcześniej nie widział. Nosił niebieski płaszcz, a pod oczami miał czarne kreski.

-kim jesteś?- zapytał Epic.

Szkielet nie odpowiedział, tylko patrzył na Epic'a, oczekując odpowiedzi na swoje pytanie.

Epic także na niego patrzył.

-myślałem, że na wtyczkę wybiorą kogoś mądrzejszego- powiedział po chwili szkielet.

Epic poczuł się urażony. Co prawda głupio wpadł, ale nie był głupi. Inni uważali go za mądrego i on sam też tak o sobie myślał. A to, że długo już był wtyczką, też coś znaczyło.

-nie jestem głupi- rzekł Epic- a ty co tu robisz? Nie widziałem cię wcześniej.

W tej chwili do pomieszczenia wszedł Fatal.

-wszystko poszło zgodnie z planem- powiedział Fatal, wchodząc do pomieszczenia. W tej chwili jego wzrok padł na Epic'a- tak jak myślałem. On jest wtyczką.

W tej chwili Epic zrozumiał, na czym polegała pułapka. Fatal specjalnie zostawił otwarte drzwi, by wystawić go na próbę. A on głupi pomyślał, że to przez nieuwagę.

-zajmij się nim, Fatal- powiedział szkielet w niebieskim płaszczu.

-dobrze, szefie-odparł Fatal z psychopatycznym uśmiechem.

Epic spojrzał na szkielet, który Fatal nazwał szefem.

-ty jesteś szefem?- zapytał Epic- ty wszystkim kierujesz?

Szkielet nie odpowiedział, a Fatal nie zaprzeczył, co Epic uznał za odpowiedź twierdzącą.

W końcu dowiedział się, kto tu tak naprawdę rządzi.

Żałował tylko, że nie zdoła nikomu przekazać tej informacji.

Epic poczuł, jak wokół niego owijają się linki Fatala. Wiedział, że to koniec. Albo Fatal zabije go teraz, albo zrobi to przy wszystkich, by posłużył za przykład.

Poszedł za Fatalem, który ciągnął go korytarzem. Fatal zatrzymał się przy jednych ze drzwi i wszedł do pomieszczenia. Był tam Gaster.

-zbierz wszystkich- powiedział Fatal- mają się stawić za godzinę.

Gaster podszedł do Fatala.

-wszystkie grupy?- zapytał Gaster.

-tak- odparł Fatal- i nie zdradzaj celu spotkania. Nie chcę, by jego przyjaciele przeprowadzili akcję ratunkową.

*****

Blackberry i Color stali pośród małego tłumu. Do tej pory nawet nie wiedzieli, że do tej grupy należy aż tyle osób. Nawet, gdy Fatal opowiadał o zmianach, jakie wprowadzi jako nowy dowódca, przemawiał do mniejszych grup. Pilnowano, by nie wiedzieli o wszystkich członkach tej grupy na wypadek zdrady.

-wiesz, o co chodzi?- zapytał Color.

Blackberry pokręcił głową.

-wiem tylko, że to jakieś ważne zebranie- odparł Blackberry- widziałeś gdzieś Epic'a?

Color pokręcił głową.

-może jest w innej części sali- rzekł Color.

-może...- odparł Blackberry. Martwił się o przyjaciela. Wiedział, że Fatal od początku go nie lubił.

W tej chwili na podwyższenie znajdujące się pod ścianą wszedł Fatal. Wszyscy spojrzeli na niego.

-wszyscy wiecie, co mówiłem na temat zdrajców, kiedy objąłem stanowisko dowódcy- zaczął Fatal- teraz udowodnię wam, że nie żartowałem.

Fatal pociągnął za linki, które trzymał w zaciśniętej dłoni. Na podwyższenie wszedł Epic, owinięty linkami.

-o nie- powiedzieli jednocześnie Blackberry i Color.

-Epic został przyłapany na gorącym uczynku- powiedział Fatal- teraz posłuży wam za przykład, jak kończą zdrajcy.

Fatal wyciągnął przed siebie rękę. Na linkach wisiała dusza Epic'a.

-musimy coś zrobić- powiedział Blackberry i pobiegłby do Fatala, gdyby Color go nie przytrzymał.

-nie możemy nic zrobić- rzekł Color- nie damy rady. Jesteśmy we dwóch, a wszyscy inni są po stronie Fatala. Zabiliby nas, zanim zdążylibyśmy zrobić cokolwiek.

-on należy do sojuszu- odparł Blackberry- mamy obowiązek mu pomóc.

-nie pomożemy mu i sami przy tym umrzemy. Fatal właśnie na to liczy- warknął cicho Color, trzymając Blackberry'ego.

Blackberry rozumiał, że w tym przypadku nic nie zdziała, jednak nic nie robienie było wbrew jego naturze. Mieszkańców Linii Fell charakteryzowało to, iż nigdy nie zostawiają swoich. Cechami, charakteryzującymi członków Sojuszu Linii Fell były lojalność, honor i odwaga. Nie potrafił stać i patrzeć, jak ktoś krzywdzi jego przyjaciół.

-puść mnie- warknął Blackberry.

-nie- odparł Color- i uspokój się, bo nas obu zabijesz.

Epic spojrzał na Colora i Blackberry'ego. Widząc, że Blackberry jest bliski wyrwania się Colorowi, ledwo zauważalnie pokręcił głową.

Fatal zacisnął pięść, a linki zascisnęły się na duszy Epic'a, niszcząc ją. Po chwili Fatal stał obok kupki pyłu.

-tak kończą zdrajcy- powiedział Fatal Error, po czym opuścił pomieszczenie.

Zacznijmy od początku (Władca Snów część 2) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz