19.XX

790 25 4
                                    

Kolejny dzień;                                                                                                                                                          Leżałam sobie na łóżku i patrzyłam się w sufit nie chciałam nic innego robić, bo każdy ruch fizyczny powodował to, że zaczynałam być coraz bardziej głodna. I choć już naprawdę z ledwością dawałam sobie radę z głodem, to i tak nie chciałam się poddać i dawać satysfakcji Nam-joon'nowi. W pewnym momencie otworzyły się drzwi, a w nich stał Suga z talerzem tostów w rękach; 

 – Hej, sądziłem, że jesteś głodna. Więc przyniosłem ci trochę tostów. – powiedział, podchodząc do mnie i siadając na łóżku, podając mi talerz. Od razu się na nie rzuciłam, nawet nie zwracając uwagi na to jak to musiało wyglądać z boku. Byłam tak przeraźliwie głodna, a to było tak przepyszne. Nigdy w życiu nic mi tak nie smakowało jak te tosty teraz. 

– Ej, spokojnie. Jak będziesz chciała to ci przyniosę więcej nie musisz tak łapczywie jeść. – przerwałam na chwilę swoje czynności i odłożyłam tosta, którego przed chwilą chciałam połknąć w całości. Chwile się zastanowiłam, patrząc na niego podejrzliwie, tak jak by to była pułapka, a tosty były zatrute. I wtedy mnie olśniło, że to jest próba przekupstwa. 

– Ja nie mam zamiaru przepraszać. Nie czuję się źle z tym, co zrobiłam i nie mam zamiaru przepraszać. – powiedziałam, to patrząc się na niego ze łzami w oczach. Czułam się taka słaba, a oni o tym dobrze wiedzieli i chcieli to wykorzystać na swoją korzyść. 

– Tak, zdaje sobie z tego sprawę. Szanuję twoją wytrzymałość, ale też nie pozwolę ci się zagłodzić na śmierć. Tym bardziej że dzisiaj jest Wigilia, więc musisz coś zjeść. Już koniec tego więzienie, dlatego ubierz się w coś ładnego, umyj się, umaluj. A drzwi nie będę zamykać, abyś mogła do nas zejść. – mówiąc to patrzyłam na niego jak na kretyna. Trzymali mnie tutaj, a teraz, jak gdyby nic mam zejść do nich i dzielić się opłatkiem. Choć nie robiłam tego dawno, bo niestety moich rodziców nigdy nie było i zawsze spędzałam je sama, dlatego też nie było dla mnie różnicy. Czy spędzę je z chłopakami, czy też sama? 

– Nie mam zamiaru, stąd wychodzić ani schodzić. Powiedziałam, że nie przeproszę, a dopóki ja nie zostanę przeproszona; za to, że mnie głodowaliście. To nie mam zamiaru, stąd wychodzić. Woje już spędzić ten dzień sama. – założyłam ręce na na piersi, patrząc się raz na niego raz na posty. Bo niestety nie najadłam się tymi, które już zjadłam. 

– Okej, zrozumiałem. Jeśli ty nie chcesz zejść do nas, to my przyjdziemy do ciebie. A jeśli chodzi o Nam-joon'a, to coś wątpię, że cię przeprosi, ale spróbuję go na to namówić. – uśmiechnął się do mnie, głaszcząc mnie po włosach. 

– A teraz jedz, a tutaj masz sok wieloowocowy tak jak lubisz-powiedział, podając mi szklankę soku. Którą wcześniej nie zauważyłam, że ją też miał. 

– Boże, dziękuję ci. – wzięłam od niego sok i zaczęłam dalej jeść tosty, które mi przyniósł.– To nie Bogu dziękuj tylko mi-zaśmiał się biorąc jeden posta z mojego talerza i jedząc razem ze mną. 

– Tak, tak, wiem. Suga chyba Bóg mi cię to zesłał-zaczęłam się znowu śmiać– Chyba naprawdę z tej samotności postradałaś zmysły-patrzył się na mnie z otwartymi szeroko oczami. Wtedy do pokoju wyszedł RM. 

– Co to się dzieje? Kto otworzył drzwi i dlaczego tu jesteś Suga?!- krzyknął na niego RM. Lecz Suga nic sobie z tego nie robił i dalej jadł ze mną tosta. 

– Posłuchaj nie było umowy na to abyśmy ja głodowali tylko na to, żeby tu siedziała, więc tak naprawdę nikt niezabrania mi tutaj przychodzić. – powiedział wrednie do RM, który aż się zrobił czerwony ze złości. 

– Dobra rób, jak chcesz, ale dobrze wiesz, że jeśli będziesz jej dawał jedzenie, to ona nigdy nie przeprosi. 

– No to niech nie przeprasza, po co mi jej przeprosiny. Ja się wcale na nią nie gniewałem. - Nam-joon już nic więcej nie powiedział tylko wyszedł, trzaskając drzwiami. 

– Dobrze mu powiedziałeś-przytuliłam chłopaka, dając mu całusa w policzek, po czym jeszcze mocniej wtulając się w jego szyje. 

– OO Nie spodziewałam się takich podziękowań. – powiedział z uśmiechem. 

– dobrą muszę już iść, bo muszę trochę popracować dzisiaj. Ale jeśli chcesz to możesz iść ze mną. – zdziwiłam się trochę, bo słyszałam, że Suga jak pracuje, to nie lubi towarzystwa. 

– Dobrze wiesz, że nie wyjdę stąd dopóki RM mnie nie przeprosi. – powiedziałam, odsuwając się trochę od niego, lecz zalej trzymając go za szyje. 

– Oj już nie bądź taka, tylko chodź chłopaki też się za tobą stęskniliśmy. – mówiąc to wstał z mojego łóżka razem ze mną na rękach i stawiając mnie na ziemi.

– Jakby się stęsknili, to by tutaj przyszli widać, że nikomu tutaj na mnie nie zależy oprócz ciebie. – powiedziałam ze smutkiem 

– Miło mi to słyszeć, ale zrób coś dla mnie. 

– Co? – zaciekawiłam się 

– wyjdź w końcu z tego pokoju i zrób coś normalnego. Choćbyś miała nawet za mną chodzić to zrób to, ale nie siedź tylko w tym pokoju. – gdy to powiedział to aż mnie zmutowało patrzyłam się na niego, jakbym widział ducha. Lecz po chwili się otrząsnęłam i już wiedziałam, co będę robić przez cały dzień. 

– No dobra niech ci będzie, ale poczekasz na mnie, bo muszę się odświeżyć i w ogóle. 

– Jasne mamy dużo czasu-po czym położył się na łóżku, a ja podeszłam do szafy, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki się umyć. Po czym ubrałam się w czarną bluzę z rozcięciami na ramionach i spódniczkę w kratkę o kolorze biało-czarnej do tego założyłam czarne trampki. Na koniec rozczesałam włosy i pomalowałam rzęsy. Po czym wyszłam z łazienki, gdzie, gdzie czekał na mnie Suga; 

– co tak na czarno? – zapytał, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. 

– Bo ubrałam się na pogrzeb. – mówiąc to uśmiechnęłam się lekko. 

– Czyj?– Reszty zespołu BTS – na te słowa, aż wstał z łóżka i podszedł do mnie. Był cały zdenerwowany. 

– Czy ty dziewczyno w ogóle nie masz hamulców. Ja rozumiem, gdybym ja tak powiedział, ale proszę cię odpuść im. – mówiąc to złapał mnie za ramiona i lekko potrząsnął. 

– Niech będzie, ale się nie przebiorę. Skąd mogę wiedzieć, kiedy umrą? – wzruszyłam ramionami. 

– No niech ci będzie. Nie będę ci kazał się przebrać, ale teraz chodź. – wyszłam za nim i poszłam do salonu, gdzie już siedzieli resztę zespołu. Gdy mnie zobaczyli, to wszyscy wstali. 

– Oj hej, jak się czujesz? Wszystko okej? – zapytał Jimin, patrząc się na mnie, jakbym siedziała w pokoju z własnej nieprzymuszonej woli. 

– A jak myślisz, zamknęliście mnie w pokoju i myślicie, że umarłam. Czy że mnie już nie ma? Albo nie wiem, co jeszcze mogliście sobie pomyśleć. – wściekam się, ale poczułam na nadgarstku rękę Sugi. Przez co się trochę uspokoiłam. 

– Laura uspokój się. – powiedział Suga nic więcej nie zrobiłam. 

– No dobra przepraszam – schyliłem głowę, po czym chłopaki podbiegły do mnie i przytulili – ale to nie koniec. Zemsta kiedyś musi być za to wszystko. 

– Dobra już cicho. – uciszał mnie Jin, całując w czubek głowy. Muszę to przyznać, że dopiero poczułam się jak bym się odnalazła w całym tym świecie. 

Porwana przez BTS/POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz