Pobiegłam do swojego pokoju po pieniądze, a potem wróciłam do przyjaciół. Zjedliśmy razem obiad. Wieczorem, tak jak obiecałam, poszłam do sypialni madame Carmel. Wychowawczyni mieszka w wieży "H" na najwyższym piętrze i dzieli pokój ze swoją koleżanką, madame Fellerią. Obie mieszkają na stałe w mieście przy Akademii, a w swoich szkolnych pokojach nocują tylko wtedy, gdy muszą. Zazwyczaj gdy któraś z nich chce się ze mną umówić, ta druga wraca do swojego mieszkania, by nie przeszkadzać. Tej nocy byłam z madame Carmel. Wychowawczyni jest opaloną, czarnowłosą kobietą po czterdziestce. Wygląda nawet ładnie gdy nosi swoją suknię w kolorze czerwonego wina. Nie przepadam za nią ale nie mogę też narzekać, obchodzi się ze mną bardzo delikatne. Po wszystkim ubrałam się i zwyczajnie wróciłam do swojego pokoju. Wskoczyłam pod ciepłą kołdrę, a zaraz po tym już spałam jak dziecko.
Następnego dnia rozpoczynały się pierwsze lekcje. Od rana ja i Tatiana miałyśmy mieć wspólnie zajęcia z wiedzy o światach. Obie tak samo byłyśmy ciekawe kim będzie nasza nowa wychowawczyni. Po dzwonku ustawiłyśmy się w pierwszym rzędzie pod drzwiami, by z bliska zobaczyć nową kobietę. Czekałyśmy już dłuższą chwilę wypatrując ją na horyzoncie. Nagle, niespodziewanie nowa wychowawczyni minęła nas od tyłu i podeszła do drzwi. Od razu mogłam zobaczyć ją z bliska. Aż przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy się okazało, że jest syreną. Miała gęste, czerwone włosy, podobnej długości jak moje i prostą grzywkę. Jej niebieskawa skóra lekko błyszczała odbijając promienie słońca wpadające przez okno. Miała na sobie lawendową suknię typu syrenka i coś, co idealnie uzupełniało jej wizerunek. Szyję i ramiona kobiety otaczały sznury pereł, moich ukochanych pereł. Mój wzrok przykuły też płetwy na jej zewnętrznej stronie rąk przy nadgarstkach i palce dłoni połączone ze sobą cienką błoną. Kobieta była tak piękna, że nie wiedziałam na który jej element mam patrzeć. Po wejściu do klasy wepchnęłam się do pierwszej ławki, by móc nadal ją podziwiać.
- Dzień dobry, dziewczynki. Bardzo miło mi powitać was na mojej pierwszej lekcji w tej szkole. Mam na imię Amanda. Dostałam informację, by od początku roku zacząć omawiać z wami zwyczaje moonitów, czyli mieszkańców Księżyca. To prawda?
Powiedziałyśmy, że tak. Wychowawczyni wzięła do ręki jakąś książkę, po czym usiadła na swoim biurku i zaczęła nam czytać o mieszkańcach Księżyca. Ja byłam bardziej zainteresowana jej osobą niż lekcją. Chciałabym poznać kobietę bliżej. Dowiedzieć się kim jest, skąd jest. Gdzie kupiła te przepiękną biżuterię z pereł i czy pozwoliłaby mi ją przymierzyć... Ah, moja słabość do syren i słabość do pereł w jednym. Jeśli polubię madame Amande z charakteru, to mogłaby zostać idealną kandydatką na kochankę. Oby tylko chciała.
Po dwóch godzinach zajęć niechętnie ale wyszłam z klasy. Czekały mnie teraz trzy godziny lekcyjne z zasad dobrych manier z madame Nephrite. Lubiłam te zajęcia, więc minęły mi szybko. Na ostatnich dwóch lekcjach miała być literatura. Było już popołudnie i mało klas miało jeszcze lekcje. Szłam pustym korytarzem i nagle nie wiadomo skąd przede mną stanęła madame Felleria.
- Cześć, Neriska - powiedziała. - Jak było wczoraj z moją koleżanką? Jesteś gotowa na noc ze mną? - spytała, a potem położyła dłonie na mojej talii.
Oparła mnie plecami o ścianę i zbliżyła się do mnie.
- Proszę, madame... Ja nie chcę...
- Oj, nie przesadzaj.
Odsunęłam twarz w bok zamykając oczy z nadzieją, że może mi opuści. Jednak ona nie miała oporów, by w dalszym ciągu mnie dotykać. Zaczęła mnie głaskać po szyi i mówić, że jestem piękna. Stałam bez ruchu i po prostu czekałam aż przestanie. Nic innego nie mogłam zrobić.
- No czy ty jesteś normalna?! - usłyszałam krzyk Riley.
Madame Felleria odskoczyła ode mnie.
CZYTASZ
Akademia Księżniczek
Ficción GeneralTu nic nie jest takie, jak myślisz. Akademia Księżniczek to elitarna szkoła z internatem dla szlachetnie urodzonych dziewcząt. Księżniczka Nerissa czuła się tam szczęśliwa. Swój czas poświęcała na naukę, na rozmowy z przyjaciółmi a nawet na niewinne...