Part 10

1.7K 114 30
                                    

Tomura: A teraz spierdalaj do domu zanim ktoś z nas się rozmyśli.- Jego głos znowu był przerażająco oschły. Szczerze mówiąc byłem zdziwiony, że kazał mi wrócić do domu. Przecież powiedział, że mogę być jednym z nich. A teraz każe mi wracać. Jednak nie będę się o to pytał tylko posłusznie zrobię co chce.

Odwróciłem się plecami do nich i otworzyłam drzwi a następnie wyszedłem z pomieszczenia bez słowa. Udałem się schodami do góry i udałem się w stronę mało zaludnionej dzielnicy. Nigdy nie byłem w tej części miasta więc trochę zajęło mi to aby dostać się na bardziej zaludnione ulice. Ale stamtąd bez problemu udało mi się dostać do znanych mi dróg. I już po chwili byłem w domu.

Ucieszyłem się. Naprawdę szczerze się ucieszyłem wchodząc do domu. Pomimo tego, że wychodząc z niego byłem pewny, że to koniec, a ja nie chcę tu wracać. Teraz cieszę się, że żyje. Cieszę się, że mogłem tu wrócić. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam tyle emocji w ciągu jednego dnia. Wydaje mi się, że byłem teraz szczęśliwy. Nie musiałam ubierać maski z uśmiechem, bo kącikach moich ust sam uformował się drobny uśmiech.

Udałem się do kuchni i zjadłam obiad przyniesiony przez mamę Bakugo. I wtedy mój uśmiech znikł. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo niepewności i strach.

Co ja tak naprawdę dzisiaj narobiłem? I czy ze mną jest naprawdę aż tak źle, że wychodzę w celu zabicia się a wracam ze szczęściem na ustach. Deklarując się jakimś typom których nie znam, że za akceptacje mogę nawet dla nich zabijać... Jeszcze przed chwilą chciałem żyć ale... ale teraz znów pragnę umrzeć. Moje myśli mnie prześladują mam dość, zawsze to samo, gdy tylko jestem sam one mnie zabijają. Ta ciągła niepewność... boję się... boję się!

Udałem się do łazienki żeby ukarać się za to co dzisiaj zrobiłem. Jednak gdy wziąłem nóż nie byłem w stanie przeciąć skóry. Coś mnie blokowało i nie mogłem tego zrobić. Nie wiem co to. Czuje się z tym wszystkim bardzo dziwnie. Złoszczę się, boję się, smucę się, denerwuje, stresuje, ale też cieszę i czuje się szczęśliwy. Zaczynam się siebie bać, wariuję, tracę swoją poczytalność...

Nóż wypadł mi z ręki upadając na podłogę. A ja spojrzałem w lustro. I przeraził mnie widok mojego odbicia. Czy ja nadal jestem sobą? Jeszcze wczoraj patrząc na siebie w lustrze nienawidziłem tego kogo tam widziałem, a teraz już nie jest mi niedobrze na swój widok... jakbym widział inną osobę... czuje współczucie... do niej... co się dzieje? Co? Mam dość. Nie wiem co się dzieje... Czy ja czasem nie zaczynam gubić siebie?

Uderzyłem mocno ręką w kran. Jestem powalony... ja od dawna nie jestem sobą! łzy znów zaczęły cieknąć mi po policzkach. Przestałem się już kontrolować. Już nie wiem co się dzieje... Oparłem się o ścianę za mną i osunąłem się na podłogę. Chowając głowę w kolana zacząłem płakać.

Nie wiem ile tak siedziałem. Ale w końcu wziąłem się w garść i podniosłem się z podłogi. Nawet nie wiem która jest godzina. Zacząłem napuszczać sobie gorącą wodę do wanny. Po chwili gdy wanna była pełna rozebrałem się i weszłam do gorącej wody która przyjemnie otuliłam mnie swym ciepłem. Siedziałem tak długo, co chwile dopuszczając ciepłej wody. Nie wiem dlaczego ale czułem się bardzo przyjemnie. Czułem się dobrze, gdy otulało mnie ciepło wody. Niestety wszystko musi się kiedyś skończyć, więc leniwie wyszedłem z wody i przebrałem się w piżamkę.

Przestaje się rozumieć. Nie wiem już czego chcę. Nie wiem kim jestem. Nie wiem co ze mną będzie. Nic już nie wiem. Udałem się do pokoju. Wszedłem do środka a mój płacz stał się intensywniejszy, łzy ciekły strumieniem. Zacząłem głośno szlochać.

Położyłem się do łóżka, nakryłem się kołdrą i płakałem. Przed długi czas nie mogłem zasnąć. Natłok myśli nie pozwalał mi na to.

Mam dość... ale w inny sposób niż jeszcze wczoraj czy dziś rano... Mam dość... ale nie chce się już zabijać... pogubiłem się... chciałbym aby te wszystkie myśli po prostu zniknęły. W końcu udało mi się zasnąć.

Mój sen nie był spokojny, cały czas się budziłem. Nie wiem czego ale bałem się. Pragnąłem bardzo aby ktoś mnie przytulił... Żeby mama mnie przytuliła... Nie chce być już sam.

Gdy się obudziłem było grubo po dziesiątej. Ale nie przejąłem się tym, nie miałem siły trenować a tym bardziej karać się za to, że zaspałem. Nie mam siły na nic... jestem zmęczony... chociaż nie chce mi się spać...

W końcu zmotywowałem się i wstałem. Zjadłem śniadanie i się przebrałem. Chodź nie widziałem w tym najmniejszego sensu.

Usiadłem się przy stole w jadalni i położyłem głowę na stolik. Aż nagle usłyszałem hałasy dobiegające z mojego pokoju. Szczerze mówiąc wystraszyłem się i to nawet bardzo. Poszłem niepewnie do pokoju i zerknąłem by sprawdzić co się tam dzieje.

W moim pokoju stał ten poparzony chłopaka i ten dziwny chłopak-dym. Nie mam pojęcia jak się znaleźli w moim domu i skąd wiedzieli gdzie mieszkam. Wszedłem niepewnie do pokoju i na nich popatrzyłem.

Izuku: Cze...Cześć... - powiedziałem to bardzo niepewnie, przeraża mnie ten poparzony chłopak. Do tego myślałem, że jak wczoraj kazali mi iść to nie chcą ze mną współpracować. Byłem pewien, że to koniec a tu oni nagle się pojawiają i nawet nie wiem skąd ani jak. Czy to oznacza, że jednak mnie akceptują? Obydwaj na mnie spojrzeli i chwile mi się przyglądali.

Dabi: Ta... część... Zbieraj się młody idziesz z nami - Mówiąc to włożył ręce do kieszeni i odwrócił ode mnie wzrok.

Izuku: Yyyy... dobrze - Powiedziałem szybko nie myśląc czy to dobry pomysł czy nie. Wtedy ten dziwny chłopak-dym zrobił portal co mnie zaskoczyło i wyjaśniło jak znaleźli się w moim domu. Dabi wszedł w portal a ja poszedłem w ślad za nim. 

Villian DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz