Part 15

1.3K 90 22
                                    

Izuku: Bo po zajęciach w szkole organizują spotkania przygotowawcze, aby pomóc uczniom zdać egzaminy  wstępne do U.A. Bardzo mi zależy na tym, żeby chodzić na te zajęcia bo konkretnie mi powiedzą czego mogę się spodziewać i w ogóle... i przestał bym ćwiczyć w domu bo tamte zajęcia by mi starczyły i bym miał więcej czasu dla siebie... i bardzo cię proszę... będę mógł chodzić, proszę... jest to bezpłatne wiec nie będę cię obciążał finansowo... bardzo cię proszę mamusiu... -zgodzi się? Oby się zgodziła. Musi się zgodzić...

Inko: No dobrze... możesz skoro tak ci zależy... - zgodziła się? Nie wierze...

Izuku: Na serio? - spytałem nie dowierzając, że tak łatwo mi się udało.

Inko: No tak syneczku - oderwała się od gotowania i mnie przytuliła i znów wróciła do robienia kolacji. Nie dowierzałem w to, że tak łatwo mi poszło stałem jeszcze chwile w bezruchu w kuchni, a następnie poszedłem nakryć do stołu. Z jedliśmy kolacje i porozmawiałem jeszcze chwile z mamą. O dziwo podobało mi się to, już nie bałem się jej pytań. Nie byłem nerwowy podczas rozmowy, jak byłem zazwyczaj. Położyłem się spać wcześnie i w końcu mogłem się wyspać, nie musiałem już wstawać wcześnie rano i ćwiczyć ze strachu, że moi przyjaciele mnie wyćwiczą i już nie będę mógł być najlepszy. Pokaże światu, że jestem czegoś wart. W końcu zasnąłem. 

Rano wstałem z naprawdę świetnym humorem. Cieszyłem się, że idę do szkoły. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak cudownie. W łazience patrząc w lustro nie widziałem już tak wielkiej porażki. Nawet udało mi się pozbyć odruchu wymiotnego widząc swoje odbicie w lustrze. Teraz widziałem w sobie osobę, która podniosła się z dna i może coś w życiu osiągnąć. To tak piękne uczucie, w końcu czuje, że żyje.  Wyszedłem zadowolony z domu i powędrowałem do szkoły. 

Czułem się świetnie dopóki nie stanąłem przed szkołą. Nagle wszystkie negatywne emocje wróciły. Znów zacząłem się bać. Izuku... przestań... to nic... dasz rade... musisz... już się niczego nie boisz, pamiętasz? Dasz rade Izuku. Z niepewnością wszedłem do szkoły. I na moje szczęście pierwszym co zobaczyłem nie był Katsuki. Popędziłem szybko do sali bo tam byłem choć trochę bardziej bezpieczny niż na korytarzu. 

O dziwo Katsuki nie zwracał na mnie zbyt dużej uwagi. Może to dlatego, że wróciłem po dwóch tygodniach do szkoły i byłem w tym szpitalu. Pewnie po prostu boi się, że znów zrobi mi taką krzywdę, że będzie potrzeba interwencja lekarzy i tym razem już nie będę trzymać języka za zębami. Z resztą nie ma co o tym myśleć najważniejsze, że nic mi nie robi. Teraz wystarczy przetrwać resztę lekcji i pędzę do moich przyjaciół.

Czas nielitościwie się ciągnął. Każda minuta była dla mnie jak godzina. Nie wierzyłem, kiedy usłyszałem dzwonek oznaczający koniec zajęć. Wręcz wybiegłem ze szkoły. Uradowany wyszedłem na chodnik przed szkołą i już chciałem kierować się do moich przyjaciół ale poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. 

Bakugo: DO KĄD SIĘ WYBIERASZ DEKU!? - O nie... Dlaczego on? Widziałem, że ten dzień jest zbyt piękny i na pewno nie skończy się w tak samo piękny sposób. 

Izuku: Do domu... Mógłbyś mnie puścić, proszę? - błagam choć raz, zostaw mnie. 

Bakugo: No proszę, proszę piesek nauczył się prosić? - popchnął mnie tak, że uderzyłem o mór. Następnie przygniótł mnie do niego i uderzył pięścią w brzuch. Zamachnął się z powrotem ale ktoś chwycił go za rękę.

Była to jakaś młoda dziewczyna, prawdopodobnie około dwudziestki. Miała lekko pokręcone włosy sięgające do ramion w kolorze zielonym. Ubrana była w krótkie spodenki i bluzkę z krótkim rękawem, była też niższa od Kacchana. 

Bakugo: A TY TU CZEGO POKRAKO? - odwrócił się do niej i zaczął wystrzelać małe iskierki z dłoni. 

Bakugo: Lepiej spada jak nie chcesz też oberwać - nagle dziewczyna uśmiechnęła się w psychiczny, bardzo dobrze znany mi sposób. 

Dziewczyna: Oberwać? A to ciekawe... naprawdę ciekawe... Myślałam, że słabsi obrywają od silniejszych - powiedział to trochę roztargniona, ciągle uśmiechając się w ten sam sposób.

Bakugo: Bo tak jest wariatko - zaczął mówić coraz bardziej wkurwiony. Boję się, że za chwile naprawdę jej przyłoży.

Dziewczyna: No dobrze skoro tak jest, to proszę - jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Uniosła mnie do góry i popchnęła Katsukiego tak, że udało jej się rozwalić mu nos. Potem odrzuciła go na ziemię. Zanim Katsuki zorientował się co się stało oraz zanim zdążył się podnieść, dziewczyna już była na jego plecach. Wykręciła do tyłu jego rękę i zaczęła ją przytrzymywać w tym samym czasie przyciskając Bakugo do ziemi.  

Dziewczyna: No więc jest tak jak myślałam, słabsi są pokonywani przez tych silniejszych - zaśmiała się szydząc z Katsukiego. Było widać jak bardzo go to wkurzyło. 

Bakugo: KIM TY DO CHOLEY JESTEŚ?! - wyszarpał się z jej uchwytu i wstał na równe nogi gotowy do kontrataku. 

Dziewczyna: Jestem kuzynką Izusia - Bakugo słysząc to dostał szału i poleciał na dziewczynę. Jednak ona znów zwinnym ruchem wywaliła go na ziemię i tym razem przycisnęła jego twarz butem do chodnika. 

Dziewczyna: Nie lekceważ mnie w ten sposób nigdy więcej, rozumiemy się? Bo inaczej... wypruje z ciebie flaki... I nie dotykaj więcej Izusia... Bo cię zajebie... - Uśmiechnęła się psychicznie biorąc mnie za rękę i szybki krokiem zaczęła odciągać mnie w przeciwnym kierunku od Bakugo. Nadal nie dowierzałem w to co się właśnie wydarzyło. Jak to w ogóle możliwe? Co się stało? 

Izuku: To ty Toga, prawda?- zapytałem po dość długiej chwili milczenia.

Toga: Tak mój słodziaczku. Przyszłam cię odebrać ze szkoły, fajnie nie? - uśmiechnęła się ale tym razem już trochę normalniej niż wcześniej i ścisła mocniej moją dłoń.

Izuku: Tak... super, że przyszłaś... cieszę się - również mocniej ścisnąłem jej dłoń.

Izuku: A co jak Katsuki spotka tą dziewczynę na przykład w mieście. Na pewno podejdzie chcąc wyrównać z nią rachunki - Toga spojrzała na mnie jak na nienormalnego.

Toga: Już nikt nie spotka tej dziewczyny, nie żyje przynajmniej od 17 godzin więc spokojnie - uśmiechnęła się zadowolona z siebie.

Izuku: Co? Zabiłaś ją? - trochę spanikowałem

Toga: Yyy... tak?- odpowiedziała przerażająco obojętnym głosem.

Izuku: Dlaczego?! To okrutne - powiedziałem jeszcze bardziej spanikowany.

Toga: No i co z tego? Potrzebowałam jej wizerunku żeby cię odebrać, to ją zabiłam... To nic przecież nic wielkiego, nie dramatyzuj tak - wywróciła obojętnie oczami. 




Villian DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz