Izuku: A co jak zaczną szukać tej dziewczyny? Przecież teraz możecie łatwo wpaść... A ja nie chce żeby coś ci się stało... Nie chce żeby żadnemu z was coś się stało - mówiłem zmartwionym głosem.
Toga: Pfff... Izuku... ty debilu... nie jestem idiotką, ta baba miała długie bląd włosy wiec je zmieniłam i przecież nie ruszam się jak ona wiec nikt się nie skapie... a nawet jeśli to się zabije tych co przeszkadzają - mówi obojętna nie przejmując się najmniejszą rzeczą.
Po jakimś czasie weszliśmy w mniej zaludnione uliczki. Szliśmy tamtędy kawałek, aż w pewnym momencie Toga przybrała swój prawdziwy wygląd.
Toga: I która ja podoba ci się bardziej?
Izuku: No wiadomo, że ta twoja prawdziwa - uśmiechnąłem się do niej.
Toga zaczęła się do mnie zbliżać, aż jej biust dotknął mojej klatki piersiowej. Poczułem gorąco na policzkach, na pewno jest tam rumieniec. Toga chwyciła mój podbródek palcem i przybliżyła moją głowę do tej swojej. I nawet nie wiem kiedy nasze usta połączyły się na moment. Byłem tak zdziwiony, że aż zabrakło mi słow. Nie mogłem nic z siebie wydusić.
Toga uśmiechała się i również miała rumieniec na twarzy, znów przybliżyła głowę i zaczęła mnie całować. Tym razem nie skończyło się na zetknięciu warg, zaczęła wpychać swój język do moich ust. I w ten oto sposób zaczęliśmy zanurzać się we francuskim pocałunku. Był to mój pierwszy pocałunek w życiu wiec byłem bardzo podekscytowany i nie chciałem aby ta chwila się kończyła. Jednak po chwili oderwaliśmy od siebie usta z powodu braku powietrza. Jednak Toga również wyglądała jakby chciała więcej więc pod wpływem wszystkich moich emocji tym razem ja zacząłem ją całować. W pewnym momencie Toga przygryzła moją wargę i zaczęła zlizywać z niej krew patrząc mi prosto w oczy. Szczerze mówią spodobało mi się. Pierwszy raz coś takiego robiłem. Jednak wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Przestaliśmy się całować i poszliśmy dalej. Po chwili dotarliśmy na miejsce i poszliśmy do dobrze już mi znanego miejsca. Czkali tam już wszyscy.
Tomura: Co wam tyle czasu zajęło? - zapytał zniecierpliwiony.
Toga: Ehh, drobne komplikacje - powiedział od niechcenia ale w tym samym czasie brzmiała na trochę zadowoloną.
Dabi: Hmm? Komplikacje?
Toga: No było zajebiście... zlałam dupę temu smarkaczowi. Hahahaha... To było odlotowe... TAK ZAJEBIŚCIE PIERDOLNĄŁ O ZIEMIĘ! JEGO RYJ WYGLĄDAŁ TAK CUDOWNIE NA CHODNIKU! PASUJĄ DO SIEBIE HAHAHAHA! JEGO MINA KIEDY BYŁ TAK PEWNY SWOJEJ WYGRANEJ ALE PRZEGRAŁ... HAHAHAHAHAHAHAHAH... JUŻ NIGDY NIE ZOBACZĘ CZEGOŚ PIĘKNIEJSZEGO! - zaczęła krzyczeć cała podekscytowana i latając po całym pokoju.
Toga: HAHAHAH... I JESZCZE TEN ROZWLONY NOS... I KREW NA CHODNIIKU... HAHAHA... NIE PAMIETAM KIEDY OSTANIO TAK ŚWIETNIE SIĘ BAWIŁAM... HAHAHAH... CHYBA ZACZNĘ CHĘŚCIEJ ODBIERAĆ IZUSIA ZE SZKOŁY - coraz bardziej się nakręcała i zaczynała krzyczeć coraz głośniej, aż Dabi nie posadził jej siłą na kanapie.
Dabi: Okej pani już podziękujemy... Chodź młody czas zaczynać - powiedział obojętny jak zwykle. Poszliśmy razem do tej dużej sali treningowej. Na początku kazał zrobić mi rozgrzewkę a następnie zaczęliśmy ćwiczenia.
Dużo z tych ćwiczeń było na wzmocnienie rąk. Nie wiem dlaczego, może uznali, że to należy teraz ćwiczyć lub, że moje ręce są najsłabsze.
Ćwiczyłem dobrą godzinę bez nawet minuty przerwy. Ale jestem padnięty... Na szczęście Dabi w końcu powiedział, że mam dziesięć minut przerwy. Usiadłem zmęczony na ziemię i oparłem się o ścianę. Dabi dał mi butelkę wody i sam też wziął sobie wodę i zaczął ją popijać.
Izuku: Mam pytanie... Bo dostałem taki preparat od Shigarakiego który zagoił mi wszystkie rany a nawet blizny... więc... dlaczego też z tego nie skorzystasz? - zapytałem bardzo niepewnie bo nie jestem pewny czy zadawanie takich pytań jest odpowiednim krokiem. Mam nadzieję, że go nie rozzłościłem. Oby nie... nie chce nikogo z nich denerwować, w końcu przyjęli mnie do siebie, a nie musieli, a ja jeszcze problemy bym robił. Dabi długo nie odpowiadał. Zaczynam się denerwować. Chyba jednak nie powinnam zadawać takich pytań, głupi ja. Co ja najlepszego narobiłem?
Dabi: Każda sytuacja w naszym życiu nas kształtuje... Każda nas czegoś uczy... A te blizny to część mnie... One przypominają mi codziennie kim jestem i przez co przeszedłem... przypominają mi cały ból i cierpienie przez które przeszedłem... Napędzają mnie do dalszego działania, dają mi siłę aby nigdy się nie poddać, przypominają dlaczego jestem tu a nie nigdzie indziej. Są częścią mnie więc nie mógłbym się ich ot tak pozbyć bo to by było jakbym pozbył się części samego siebie... jakbym wyrzekał się bycia sobą... - Jestem zaskoczony. Pierwszy raz odkąd się znamy powiedział coś prawdziwego. Coś takiego z głębi jego serca... Żadne z jego dotychczasowych słów nie brzmiały tak prawdziwie jak te...
Izuku: Rozumiem... - Jego słowa są tak prawdziwe, że nie umiem sensownie na nie odpowiedzieć, została tam zawarta już cała prawda. Zapadło między nami dość długie milczenie. Zaczęło robić się trochę niezręcznie. Co również zauważył Dabi więc zaczęliśmy kontynuować trening.
Szczerze mówiąc chyba nigdy w życiu tak się nie zmęczyłem. Robiłem właśnie pompki a gdy Dabi powiedział, że kończymy na dziś opadłem bezwładnie na podłogę. Czuje się taki zmęczony, że prawie nie mam siły oddychać.
Leże na podłodze i dysze od zmęczenia. Nie czuje swojego ciała, wszystko jest tak zmęczone. Dabi tylko podśmiechuje się ze mnie pod nosem.
Dabi: Aż tak cię wymęczyłem? - Pyta żartobliwie. Mam wrażenie, że jego stosunek do mnie się zmienił. Nie umiem dokładnie tego wyjaśnić, ale wydaje mi się, że już nie jest wobec mnie taki obojętny jak zawsze do reszty całego świata.
Dabi: Wyglądasz jak zwłoki... Chcesz się napić? - Nadal śmieje się ze mnie pod nosem i rzuca koło mnie butelkę z wodą. Zmęczony usiadłem i wypiłem całą butelkę na raz. Gdy już przestałem tak dyszeć i trochę odpocząłem poszliśmy do pokoju z ladą barmańską, o dziwno było w nim pusto. Usiadłem się na kanapie która tam była, a Dabi usiadł się na krześle przy ladzie i zaczął palić papierosa.
Dabi: Jak chcesz to Kurogiri może odstawić cię do domu? - Znów stał się obojętny na wszystko... coś co otworzyło się przed chwilą na treningu znów się zamknęło nie pozwalając mu doświadczać emocji innych od jego obojętności.
Izuku: Tak chcę, jeśli to nie będzie problem - Po chwili Kurogiri przyszedł, a ja przeszedłem przez jego portal i w mgnieniu oka byłem znów w domu.
CZYTASZ
Villian Deku
ActionŻycie jest coraz trudniejsze...Jak mam sobie dalej radzić? Skutecznie przez te wszystkie lata wmawiano mi że jestem nikim...że trudno uwierzyć mi że jest inaczej... Opowieść ta przedstawiać będzie powody oraz emocje które pchnęły Deku do zastania...