Part 12

1.5K 110 29
                                    

Dabi: No to zobaczymy co potrafisz młody... - Gestem ręki nakazał żebym do niego podszedł. Nie wiem w jaki sposób chce to sprawdzić, ale w porządku. Posłusznie od niego poszedłem. 

Pokazał mi jakiś sprzęt i kazał podnosić ciężarki. Potem kazał mi biegać, a on mierzył mój czas. Toga w tym czasie latała po całej sali, czasem mi dopingowała, albo przeszkadzała Dabiemu w pomiarach. Dlatego dużo razy musieliśmy powtarzać ćwiczenia. Po dobrych dwóch godzinach dali mi w końcu spokój i kazali odpocząć. 

Oparłem się o ścianę i usiadłem na ziemi. Trochę źle się czułem, według zaleceń lekarza nie powinienem był jeszcze ćwiczyć, jednak co innego miałem zrobić. Dyszałem przez jakiś czas bo byłem naprawdę zmęczony. Pot spływał mi po czole.  Dabi podszedł do mnie i kucnął podając mi butelkę z wodą. Odkręciłem ją i zachłannie zacząłem pić wodę.

Dabi: Szczerze mówiąc, po tych twoich gadkach, że chcesz być bohaterem, że robisz wszystko co w twojej mocy żeby dostać się do U.A, spodziewałem się większych umiejętności. Szybko się meczysz i masz problemy z równowagą. - Wiedziałem, że przez ten głupi wypadek straciłem formę.

Izuku: Przepraszam... ostatnio nie jestem w formie, w tym miesiącu nie ćwiczyłem... miałem wypadek. - Eh... teraz głupie tłumaczenie, dlaczego jestem aż tak bardzo do niczego. Toga uspokoiła się na chwilę po czym podleciała do mnie. 

Toga: WYPADEK!? Byłeś mocno podbijany? Krew się lała...? Miałeś mnóstwo siniaków? Byłeś pięknie pobijany? - Pytała z ogromną fascynacją i ciekawością. Ta dziewczyna zaczyna mnie coraz bardziej przerażać.

Izuku: Nie... nie... nie i nie. Nie było aż tak poważnie... miałem złamany nos i trochę popękaną trzewioczaszkę... ale z nosem już wszystko w porządku... ale czaszka potrzebuje więcej czasu... Mam czasem zawroty głowy a w szczególności kiedy ćwiczę.  Dabi pokiwał głową. A Toga również przykucnęła obok mnie. 

Toga: Bolało? Byłeś w szpitalu? Kto ci to zrobił? Dlaczego miałeś ten wypadek? 

Izuku: Za dużo pytań jak na raz... Ale tak bolało... i byłem przez tydzień w szpitalu... a nos rozbił mi taki jeden mój kolega. - Eh... na samą myśl o kachanie znów robi mi się przykro i źle. 

Toga: Kolega? A nie czasem prześladowca? Przez niego chciałeś tak nieudolnie się zabić tą trutką na szczury? Tak? Pokaz mi swoje blizny słodziaku! - Toga podwinęła rękaw mojej bluzy i zaczęła oglądać blizny na moich nadgarstkach. Następie zaczęła odwijać bandaż po moje każe z której byłem tak zadowolony. Cała się zarumieniła i było widać, że się ekscytuje. Cała była podjarana. A uśmiech na jej twarzy tylko się powiększał. 

Dabi: Toga... weź już skończ, ogarnij się i zostaw chłopaka bo go jeszcze przestraszysz. - Mówi znów obojętny. Toga wstała i trochę obrażona podeszła do Dabiego który też już wstał na nogi. Nie wiem z skąd ale wyciągnęła nóż i zaczęła machać nim przez twarzą Dabiego.

Toga: Odczep się no! Ty spędzałeś czas ze słodziaczkiem podczas treningu to teraz moja kolej! Rozumiesz?! - Stanęła na palcach chcą być choć trochę wyższą od Dabiego i pokazać mu, że ona tu rządzi co wyglądało nawet trochę komicznie.

Dabi: Dobra... dobra... tylko go tu nie zadźgaj. - Mówi wkłada ręce głębiej w kieszenie spodni i sobie idzie zostawiając nas samych. Toga stoi w miejscu przez dłuższą chwilę, patrząc jak Dabi wychodzi z sali ćwiczeniowej. Następnie wesoło się do mnie obraca i znów podbiega i kuca nade mną. Zrobiła lekki rozkrok i siada na moich kolanach prze co poczułem się dość niekomfortowo. Jednak nie będę marudził ani zwracał jej uwagi bo w końcu oni jako jedyni mnie akceptują i nie zamierzam tego zniszczyć. 

Toga w tym czasie zaczęła kontynuować rozwiązywanie moich bandaży. Potem z ogromną pasją zaczęła oglądać blizny na mojej ręce i delikatnie sunąc po nich palcem. Robiąc to zaczęła mocno się rumienić a jej wyraz twarzy przybrał kształt pięknego uśmiechu dziecka bawiącego się swoją ulubioną zabawką. 

Jej miękka i delikatna skóra powodowała u mnie delikatne dreszcze. Jej ciepłe place pomimo dotykania jeszcze nie zagojonych blizn, nie sprawiały mi bólu. Robiła to naprawdę delikatnie. Jej twarz z każdą chwilą robiła się czerwieńsza. A na moich nogach zacząłem czuć intensywniej ciepło jej ciała.

Toga: Podnieca mnie to. - powiedziała to tak nagle. Od razu na mojej twarzy pojawił się rumieniec, czułem jak moje policzki zalały się gorącem.  Toga w końcu spojrzała na moją twarz i się uśmiechnęła obejmując rękoma moje policzki. 

Toga: Fajniutko zmieniasz kolory na buzi, podoba mi się... teraz jesteś jeszcze większym słodziaczkiem - Uśmiechnęła się i chwyciła mnie dwoma palcami ręki za policzek delikatnie go ciągnąc tak, jak robią to babcie wnukom. A następnie zaczęła podciągać drugi rękaw i zaczęła znów jeździć palcem po moich bliznach. Moja twarz wyglądała jak burak, nie wiem czemu ale nie umiem tego powstrzymać. Nawet mi się to podoba. Jej ciepłe place tak przyjemnie gładzą moje ręce. 

Toga: Nie tniesz się długo prawda? - Eh... i cała magiczna atmosfera tej chwili prysła. Ale teraz przynajmniej nie musze kłamać tylko mówić zgonie z prawdą. 

Izuku: Od jakiegoś roku... nie dawałem już rady i musiałem wymyślić dla siebie jakąś karę... tak jakoś wyszło, że zacząłem się ciąć. -Głupio mi o tym mówić. Wstydzę się tego, że mówię komuś o moich słabościach. Zawsze byłem zadnia, że nie wolno nikomu pokazywać swoich słabości. Ale czy to faktycznie prawda? Sam już nie wiem. Nie powinienem teraz nad tym rozmyślać tylko cieszyć się chwilą. Już nie jestem całkowitym przegrywem i mam kogoś kto mnie akceptuje. Nagle Toga polizała moją najwcześniejszą ranę rozgrzebując ją trochę językiem. Cały aż się spiąłem, nie wiedzą przez chwile co się dzieje. Ciarki przeszły całe moje ciało. Dziwnie się poczułem. A toga nie zostawiała mojej rany.

Izuku: To boli Toga...

Toga: To dobrze... ból jest taki podniecający. Albo flaki... i kałuża krwi, to wszystko jest takie piękne. - Znów zaczynam się jej bać. Ale podejrzewam, że jej zamiłowanie do krwi jest powiązane z jej darem.


Villian DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz