Part 20

1.1K 92 43
                                    

Inko: Nie ma żadnych dodatkowych zajęć! Do tego nie chodzisz do szkoły i często opuszczasz kilka ostatnich lekcji... Co się z tobą dzieje Izuku? Co ty robisz? Gdzie ty się podziewałeś przez ten czas kiedy niby byłeś na zajęciach? - Stałem sparaliżowany, nie wiem co mam powiedzieć. Ja nie mogę stracić Ligi. Nie mogę! Łzy zaczęły same lecieć mi po policzkach. Dlaczego? Dlaczego życie mnie tak nienawidzi. Mama patrzy na mnie oczekują odpowiedzi. Ale ja nie mogę jej powiedzieć, nie mogę! Co ja mam zrobić? Przetarłem oczy rękawem i uciekałem do pokoju. Zatrzasnąłem drzwi tak mocno, że było słychać ich huk w całym domu a plakat All Mighta spadł ze ściany. Zamknąłem drzwi na klucz żeby mama nie mogła wejść i rzuciłem się na podłogę z płaczem. Mama zaczęła pukać do drzwi.

Inko: Otwórz te drzwi Izuku... Jak ty się zachowujesz? - w jej głosie również słychać było płacz. Długo nie odpowiadałem, nie byłem w stanie. Płakałem coraz bardziej bo bałem się, że to koniec, że to co dobre w moim życiu skończy się już na zawsze. W końcu zebrałem się w sobie i otworzyłem drzwi. Mama wleciała do pokoju.

Inko: Izuku! I co ty ze sobą robisz! Gdzie ty się podziewałeś? Wpadłeś w złe towarzystwo, tak? Palisz, pijesz i ćpasz, tak? Dlaczego Izuku? Takie ambitne plany miałeś a teraz rujnujesz sobie przyszłość? Na odwyk trzeba będzie cię wysłać. Izuku do cholery powiedz w końcu coś do mnie. Co się dzieje z tobą synu - w jej głosie słychać wściekłość. Nigdy w życiu chyba nie była na mnie taka zła.

Izuku: Przepraszam mamo... nie chciałem cię okłamywać - Pff... ty debilu i po co tak mówisz okłamujesz ją od końcówki podstawówki. Idioto ty jeden jak teraz z tego wybrniesz?

Inko: Nie przepraszaj mnie tylko powiedz gdzie ty się podziewałeś?! - nagle nabrałem odwagi nie mogłem stracić moich przyjaciół! Nie mogę stracić mojej dziewczyny, muszę o nich walczyć. Spojrzałem zapłakany w oczy mamy.

Izuku: Przepraszam mamo... Ale ja nie robiłem nic złego... Mam trochę starszego kolegę który mnie trenuje po zajęciach... - Mama przykucnęła do mnie na podłogę i widać, że trochę jej ulżyło.

Inko: Czyli nie pijesz, nie palisz i nie ćpasz? Tylko ćwiczysz, tak? - wtuliłem się w nią.

Izuku: Tak mamo... przepraszam... - przytuliłem ją jeszcze mocniej.

Inko: To czemu mi nie powiedziałeś tylko mnie oszukiwałeś?! - jej wściekłość znów wróciła.

Izuku: Nie wiem mamo... bałem się, że mi nie pozwolisz... i tak jakoś wyszło... przepraszam... - mama wreszcie oddała mój uścisk.

Inko: Chcę poznać tego "kolegę" i to jutro jak do niego pójdziesz po zajęciach to go tu przyprowadzisz i nie chce słuchać żadnych sprzeciwów bo w ogóle nigdy już do niego nie pójdziesz, zrozumiałe?

Izuku: Tak mamo... jeszcze raz przepraszam - I w co ja się wplątałem? Jak ja mam go przyprowadzić jak on nie istnieje. Izuku i co ty zrobisz...Ty idioto co ty narobiłeś... Zacząłem płakać.

Inko: No już nie płacz... już się nie złoszczę ale nigdy więcej mnie nie oszukuj zrozumiałe? - gdyby ona wiedziała dlaczego płacze.

Izuku: Tak zrozumiałe... naprawdę przepraszam...

Nie mogłem spać. Cały czas rozmyślałem co zrobić. Jak wybrnąć z sytuacji w którą sam się wplątałem. Zacząłem już wymyślać jaką wymówkę powiedzieć mamie dlaczego nie przyszedłem z kolegą. Nie wiem co mam zrobić. Rano ubrałem się jak zwykle i wyszedłem z domu. Byłem bardzo spanikowany. Byłem już pod szkołą ale nie mogłem do niej iść. Muszę najpierw coś wymyślić. Bez zastanowienia pobiegłem do moich przyjaciół.

Wbiegłem nagle do pomieszczenia. Dabi prawie użył już na mnie daru bo wleciałem tak niespodziewanie do ich kryjówki.

Dabi: Co jest młody?

Izuku: Jest problem moja mama wie, że nie ma zajęć w szkole i że zrywam się z lekcji... a ja... ja nakłamałem i teraz wyszła nieprzyjemna sytuacja i mam przyjść z kolegą - mówiłem pierwsze co przychodziło mi do głowy przez co moja wypowiedz na pewno nie była zbytnio zrozumiała.

Shigaraki: Ej... ej... spokojnie... Jaki kolega?

Izuku: Nakłamałem mamie, że chodzę do starszego ode mnie kolegi ćwiczyć... a ona teraz mi każe z nim przyjść do domu po moich lekcjach i nie wiem co mam zrobić - mówiłem to cały spanikowany i zdenerwowany.

Shigaraki: Ale nie ma czym się denerwować junior. Wszystko jest pod kontrolą... załatwimy tą sprawę... A ty teraz idź ze spokojem na zajęcia i po szkole przyjdź tu i ze spokojem wszystko będzie w porządku, tak? - Woo... ale się dobrze z tym poczułem całkiem jakby był moim starszym bratem.

Izuku: Dobrze... dziękuję... - wyszedłem już uspokojony i popędziłem na lekcje. O dziwo udało mi się nie spóźnić. Nerwowo czekałem na koniec zajęć. Niestety jak zawsze gdy jest źle coś musi bardziej pierdolnąć bo inaczej nie da się tego nazwać. Na długiej przerwie Bakugo i jego koledzy znów zaciągnęli mnie do ustronnego miejsca i zaczęli mnie bić.

Izuku: NAPRAWDE KURWA WASZE ŻYCIA SĄ TAK BEZNADZIEJNE? PO CHUJ TO ROBICIE? CZEKACIE AŻ ZNÓW WAM PODZIĘKUJE TO JESTEŚCIE ŻAŁOŚNI JEBANI KRETYNI... JEBANE SZUMOWINY SPOŁECZEŃSTW... TAKI TO POWINNO SIĘ ZABIJAĆ ŻEBY NIE OBRAŻALI MIANA CZŁOWIEK - nie wytrzymałem wszystkie złe emocje musiałam przelać gdzieś i tym obiektem okazał się Katsuki i jego koledzy. Wstałem z ziemi i chciałem odejść jakby nigdy nic ale Katsuki otrząsnął się z szoku i chwycił mnie za nadgarstek.

Bakugo: CO TY SOBIE SZATO WYOBRAŻASZ... ODEZWAŁA SIĘ SZUMOWINA SPOŁECZEŃSTWA JA PRZYNAJMNIEJ COŚ W ŻYCIU OSIĄGNĘ A NIE TAK JAK TY SZMATA BEZ DARU... POWINIENEŚ SIĘ ZABIĆ WIESZ ŻEBYŚ W KOŃCU NIKOMU NIE UTRUDNIAŁ ŻYCIA - wyrwałem rękę z jego uśmiechu i popchnąłem go z całej siły przygniatając go do ściany.

Izuku: Ty się ciesz, że żyje bo obiecuję ci, że jak się już powieszę przez to jak mnie traktujesz to w liście pożegnalnym napisał przez kogo to zrobiłem i to wtedy ty nic nie osiągniesz w życiu bo poniesiesz konsekwencje mojej śmierci... więc módl się żebym był na tyle silny by nadal żyć wśród takich szmat jak ty - łzy same pojawiły mi się w oczach. Nie wiem dlaczego przecież już nie chce się zabić mam przyjaciół. Chyba że po prostu sobie to wmawiam, a prawda jest taka, że lepiej by było jakbym się zabił. Nie mogłem myśleć o tym za długo bo Katsuki walnął mnie w brzuch i popchnął na podłogę a sam z kolegami się ulotnił. 

Villian DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz